Gdy tylko statek został przycumowany do portu, Jack jak na zawołanie zjawił się na pokładzie, czekając w cieniu tylko na to, aż się pokład przerzedzi, by mógł wybiec do portu, a stamtąd pognać jak najdalej od tej łajby i załogi. Wyczekiwał odpowiedniego momentu, jak i walczył z narastającym stresem. Załoga przewijała się przez pokład. Co chwila ktoś schodził, zaraz wchodził i niemal nigdy nie było wystarczająco długiej przerwy, by mógł ją wykorzystać do swojej ucieczki. Miał tylko jedną próbę, musiała ona być sukcesem.
Wyczuł moment, ruszył szybkim krokiem, który następnie przeobraził się w bieg. Zeskoczył na drewniany pomost, odwracając się po raz ostatni, by zaraz ruszyć biegiem przed siebie. Przez dwie sekundy miał wrażenie, a może i rzeczywiście to się stało? Złapał kontakt wzrokowy z Bettiem. Rudowłosy stał na pomoście, opierając się o skrzynie z zaopatrzeniem, rzeźbiąc sztyletem coś w drewnie. Wstrzymał powietrze. Jak nic zaraz pójdzie donieść kapitan i ruszą za nim w pogoń. Musi się pospieszyć, zniknąć.
Wbiegł w tłum ludzi, by skryć się za jednym z budynków. Oparł się o ścianę, odchylając głowę w tył i uspokajając przyspieszony oddech. Wyjrzał zza rogu, mrużąc jedno oko, w poszukiwaniu rudych dredów. Bettie wciąż stał w tym miejscu, w którym Jack go mijał. Stał i w dalszym ciągu na jego twarzy czaił się lekki uśmiech. Jack zmarszczył brwi, o co tutaj chodziło? Czemu starszy chłopak pozostał taki... niewzruszony? Uśmiechnięty? Czemu nie pobiegł donieść pani kapitan, tylko zachowywał się, jakby nic się nie wydarzyło?! Jakby właśnie nie był świadkiem, jak chłopak, którego chcą odsprzedać, uciekł ze statku. Jack prychnął, gotów ruszyć dalej. Bettie i cała ta załoga jest gromadą głupców, skoro myśleli, że będzie grzecznie siedział na tyłku i nie podejmie żadnej próby ucieczki. Oczywiście, że podejmie próbę, która za pierwszym podejściem okaże się wielkim sukcesem!
Chłopak szedł przed siebie, a najgorsze było, że kark zaczynał go już boleć, od ciągłego odwracania się, by wyłapać spojrzeniem rude dredy, które z każdym krokiem stawały się mniej widoczne. Irytował się tym, denerwowało go jego własne zachowanie, jak i myśli. Zaciskał pięści coraz mocniej, aż całe ręce go już bolały. Nie mógł wytrzymać, coś w środku nie dawało mu spokoju, a on był zbyt słaby, by to zwalczyć. Zawrócił.
━ Czemu mnie nie zatrzymujesz? ━ odezwał się momentalnie, zatrzymując kilka metrów od rudowłosego pirata. Ręka Bettiego na kilka sekund się zatrzymała, wznowił jednak rycie w skrzyni.
━ Skoro uciekasz, to najwyraźniej masz gdzie się podziać ━ wzruszył ramionami, nie podnosząc na Jacka nawet spojrzenia. Lekceważył go? ━ my tutaj nie mieliśmy wyjścia, dołączenie do załogi uratowało nie jednemu dupę ━ prychnął śmiechem, unosząc jeden z kącików ust. Jack zmarszczył brwi, pozwalając sobie na swobodny grymas. Bettie zerknął na blondyna, wracając równie prędko pełnym skupieniem do rzeczy, którą tak rył w drewnie.
━ Ty nie masz gdzie się podziać? ━ zapytał Jack, nim zdążył ugryźć się w język. Nie odważył się jednak spojrzeć na rudowłosego. Patrzył przed siebie, na port i miasto się za nim rozciągające. Kamienice, ludzi, którzy kroczyli po uliczkach i znikali za witrynami sklepowymi.
━ Kiedyś nie miałem, a teraz... ━ Bettie westchnął, zadzierając głowę, by spojrzeć na statek, Jack uczynił to samo. Starszy chłopak poklepał łajbę, nie szczędząc sobie uśmiechu ━ ...a teraz się tutaj zadomowiłem ━ wyszczerzył się, przechodząc wzrokiem po całym statku. Jack nie rozumiał tego... tego przywiązania. Tej dziwnej radości w oczach Bettiego. Było to dla niego co najmniej nowe i niezrozumiałe. Odpowiedział więc milczeniem, wciskając dłonie do kieszeni.
Co do jednego Bettie miał rację... Jack nie miał gdzie się podziać i zapewne, nawet tego samego wieczora, wyląduje w brudnej uliczce, bez jakiegokolwiek jedzenia. Jack nie ruszył się już o krok. Stał w pobliżu Bettiego, nie podchodząc jednak bliżej. Sporadycznie zerkał na chłopaka, a dokładniej próbował z tej odległości dojrzeć, co takiego wyrył w skrzyni.
━ Wiem, w której skrzyni trzymają ser ━ odezwał się rudowłosy, na nowo przyciągając uwagę Jacka. Chłopak wbił wyczekujące spojrzenie w Bettiego. Ten jeszcze kilka razy przejechał ostrzem po jednym miejscu, podrzucił następnie sztylet. Uśmiechał się, nie było to jednak już niczym dziwnym. Schował sztylet, rozciągając się, jakby właśnie się przebudził. Jack nie rozumiał podejścia Bettiego. Jak to robił, że potrafił być taki rozluźniony? Zupełnie, jakby nie miał w życiu żadnych obaw, jakby wszystko co się działo to jeden wielki przypadek, który na dodatek jest usiany różami. Blondyn milczał, Bettie uchylił powieki, spojrzał na Jacka. Chłopak przełknął ślinę, prostując się aż nazbyt. Jego spięcie mięśni było od razu zauważalne.
━ Ta z lewej ━ ruchem głowy rudowłosy wskazał jedną ze skrzyń, Jack zerknął na nią. Zacisnął jednak szczękę.
━ Nie obchodzi mnie gdzie jest ten głupi ser ━ prychnął, wciskając ręce do kieszeni. Bettie zaśmiał się krótko, wzruszając ramionami.
━ Cóż, powodzenia ━ machnął ręką do Jacka i odwrócił się przodem do statku. Jack patrzył na oddalającą się sylwetkę starszego pirata, jak ten stopniowo znika... by jak tylko to się stało, dopaść się do skrzyni, w której był ser.
Zaufał Bettiemu, zaufał, że w skrzyni jest ser. Nie powinien nigdy tego robić. Nie powinien nikomu ufać w ŻADNEJ sprawie. Nawet takiej błahej jak ser w skrzyni. Nawet jeśli czyjeś słowa okażą się być najprawdziwszą prawdą, nie powinien nigdy tego robić. A jednak zrobił... a jednak trzymał w ręce teraz kawałek żółtego sera.
Zacisnął szczękę, powinien cisnąć tym serem teraz w wodę, by pokazać jak bardzo gardzi słowami Bettiego... powinien rzucić go w wodę... zaczął jeść. Zerknął na skrzynię, w której Bettie coś rył. Pierw to zignorował, w następnej chwili jednak podszedł.
Ujrzał dwójkę wyrytych, koślawych ludzików. Między nimi było krzywe serduszko, a jeden z nich miał coś trójkątnego w ręce, coś na wzór... sera. Szczęka Jacka zacisnęła się, przestał rzuć swój ser. Coś ścisnęło się w jego żołądku, gdy jedna z dłoni zaciskała się w złości w pięść. Podniósł spojrzenie na statek, na pokładzie stał Bettie, opierał się o barierkę. Uśmiechał się, tak miło jak za każdym razem, gdy Jack na niego spoglądał. Uśmiechał się tak, że blondyn aż się w sobie gotował. Był to uśmiech, którym nikt nigdy Jacka nie obdarzył. Pozbawiony wszelkiej złośliwości, szczery, taki... taki wręcz niewinny.
Rudowłosy następnie pomachał do Jacka, ten się na nowo spiął i odwrócił głowę w pełnym oburzeniu. Nie był do końca pewny co w danej chwili czuł. Wbił spojrzenie teraz w wodę przed sobą. I pomimo, iż jego myśli nijak nie związane były z morzem, wodą i falami, swoje spojrzenie skupił na tym całkowicie. Kompletnie ignorował obecność Bettiego, który... cóż, Jack uważał, że na niego przez cały ten czas patrzył, w rzeczywistości - Bettie odszedł niemal od razu, zostając przywołanym przez kucharza.
CZYTASZ
Zanim cię znienawidziłem
Short StoryNa pokładzie Zjawy zostaje znaleziony pasażer na gapę. Chłopiec dołącza do załogi i zostaje wplątany w niebezpieczną, piracką przygodę. Na domiar wszystkiego, nawiązuje specyficzną relacje z jednym z piratów. Historia opowiada o tytułowej nienawiśc...