Rozdział 2 [MŁODY]

36 7 0
                                    

Jack nie chciał trzymać się nikogo. Wolał zaszyć się za swoimi beczkami i unikać każdego jak leci. Problem był tylko taki, że czuł presję, że wtedy wyląduje rzeczywiście za burtą. To było dziwne, nie potrafił tego zrozumieć, acz instynktownie szukał spojrzeniem jednego oka, rudych dredów. Chłopaka, który przedstawił się jako Bettie, był od niego wyższy i zapewne kilka lat starszy, miał też - według Jacka - najbardziej charakterystyczny fryz. Kapitan poleciła to właśnie jemu zająć się pasażerem na gapę.  Blondyn stał na pokładzie, oparty o barierkę, byle nikomu nie wadzić, byle nikt nie zwracał uwagi na jego osobę. Nie chciał problemów, chciał już wydostać się ze statku piratów i odbiec gdzieś... gdziekolwiek. 

━ Może być z jakiejś szlachetnej rodziny, a jak nie, to się go sprzeda gdzieś w burdelu ━ po tych słowach kapitan, wiedział już, że gdy tylko dobiją do brzegu, musi zniknąć czym prędzej.  Był tylko jeden, znaczący problem, który utrudniał mu trzymanie się ubocza. Ten problem zwał się Bettie i ten problem niemal na okrągło przy nim się kręcił. Nie chciał tego, preferował swoje własne towarzystwo, nie potrzebował żadnej niańki... a jednocześnie reagował stłumioną paniką, gdy rudy chłopak od niego odchodził. 

Przesunął się, gdy jeden z mężczyzn zabierał skrzynie, która stała tuż obok Jacka. Usłyszał prychnięcie i wręcz czuł, że było ono skierowane do niego. Zacisnął szczękę, wciskając dłonie do swoich kieszeni. Wokół roznosiło się napięcie i czuł, iż to on jest źródłem owego spięcia. Mieli do niego problem, a swoim nic nie robieniem, nijak nie poprawiał sytuacji.

━ Hej, młody! ━ spiął się cały, czując jak zalewa go zimny pot, nie odwrócił się.

━ Młooody! ━ znów ten głos, a ton wręcz wskazywał, iż ktoś woła właśnie jego. Wtedy poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Już nie potrafił zdusić krzyku. Krzyk wymsknął mu się, a sam odskoczył jak oparzony, niebezpiecznie przechylając się na barierce. Spojrzenie jednego oka wbił w Bettiego, którego ręka pozostała w powietrzu, a piwne oczy wbiły się prosto w blondyna. Ewidentnie nie spodziewał się takiej reakcji, jak i Jack nie zamierzał tak reagować. Było to jednak silniejsze od niego samego.

━ Okej... to był przydział posiłków, nie? ━ rudzielec włożył rękę do kieszeni i wyciągnął z niej kawałek sera. SERA. Jack nie pamiętał kiedy ostatni raz jadł żółty ser. Zamknął pospiesznie usta, gdy dotarło do niego, że zaczął się ślinić i musiał wyglądać komicznie - parsknięcie śmiechu Bettiego, na to wskazywało.

━ Tobie nic nie dali, ALE... ━ wystawił rękę z kawałkiem sera ku Jackowi. Brzuch blondyna zaburczał, a ten już po chwili pochwycił ser i zaczął zajadać. Nie zważał na spojrzenie chłopaka przed sobą, nie zważał na to, jak przykro się aktualnie musiał prezentować. Był głodny, był przerażony i był tutaj kompletnie sam. Cała reszta się nie liczyła, gdy w rękach miał ten cudny kawałek sera, który w tym momencie był najlepszym, co mogło go spotkać.

━ Oddajesz temu gówniarzowi swój przydział? Nieźle musieli cię w łeb walnąć! ━ rozbrzmiał rechot mężczyzn, którzy stali przy sterze i patrzyli prosto na chłopców. Bettie uśmiechał się do nich... a nawet im pomachał. Jack przerwał spożywanie sera, by spojrzeć na mężczyzn i na chłopaka z dredami. Poczuł się niezręcznie

━ Głupio im przyznać, że zazdroszczą mi świetnej figury ━ rzucił Bettie, wciąż uśmiechając się do trzech mężczyzn. Przejechał rękami po swojej koszuli, podkreślając tylko swoją sylwetkę ━ sami chcieliby być tak szczupli i wysportowani ━ wcisnął dłonie do kieszeni spodni, odwracając się do Jacka przodem. Blondyn spiął się, odwracając spojrzenie i wracając do dokańczania swojego serka. 

━ Wiesz, do tej pory byłem tu najmłodszy, uratowałeś mi dupę młody ━ Bettie oparł się o barierkę, obok Jacka, wbijając spojrzenie w fale ━ Wiedziałeś, że ślimaki morskie zaliczają się do drapieżników? ━ Jack zmarszczył brwi, podnosząc wzrok na profil chłopaka, wciąż wpatrywał się przed siebie. Nie rozumiał go, a tym bardziej nie rozumiał, skąd ten wytrzasnął temat morskich ślimaków ━ kiedyś jeden na mnie usiadł, prawie się posrałem ━ zaśmiał się, odwracając głowę ku blondynowi. Jack powstrzymał się od odwrócenia spojrzenia. Patrzył na Bettiego, na jego uśmiech i ten optymistyczny błysk w oczach. Było to takie... zupełnie jakby nic co złe, nigdy go nie dotknęło. Nie rozumiał jak to możliwe, że ktoś mógł być... wesoły. Że ktoś potrafił uśmiechać się tak, że składał tym niemą obietnicę, że wszystko już będzie dobrze i jest się bezpiecznym... Jack złapał się na tym, że się rozluźnił, nie napinał już boleśnie mięśni - jakby zza rogu coś miało na niego wyskoczyć. Wypuścił wstrzymywane powietrze, wziął kolejny gryz sera.

━ O właśnie, uratowałem cię od szorowania pokładu ━ uśmiech Bettiego się poszerzył, ten odwrócił się tyłem do morza i oparł plecami o barierkę ━ pomożesz mi wiązać liny, dasz radę? ━ Bettiemu odpowiedziało milczenie, zerknął na Jacka, ten skinął niepewnie głową. Na statku każdy powinien coś robić, nie ważnym było, czy dopiero co dołączyło się do załogi, czy siedziało się tutaj kupę lat. Jack nie stanowił wyjątku. W obecnej chwili był tylko problemem, łatwo się więc domyślić, że jak tak dalej pójdzie, wyleci ze statku, nim chociaż dobiją do pierwszego brzegu.

Życie na statku było... niecodzienne. Jackowi zajęło chwilę by pojąć że tutaj nie ma nikogo, kto się opiernicza. Tutaj każdy ma ręce pełne roboty, nawet ktoś taki jak on, który dopiero co zjawił się na pokładzie, z którego dopiero co chcieli zrobić wykałaczkę do zębów.

━ Ostatnio ogarnąłem szybki i PEWNY sposób wiązania, powinieneś szybko załapać, y... ━

━ Jack ━ blondyn odezwał się pierwszy raz, odkąd pojawił się na statku. Bettie znieruchomiał, spojrzał na niego... i wciąż się uśmiechał. Jack widział owy wyraz tylko kątem oka, nie czuł się na tyle pewnie, by na niego spojrzeć, by ryzykować, że złapałby z piratem kontakt wzrokowy.

━ A więc Jack ━ prawy kącik ust powędrował wyżej, a blondyn aż zmrużył oko. Jak to możliwe, że człowiek potrafi na tyle różnych sposobów się uśmiechać? I każdy jest taki... taki, że Jacka aż ogarnia ulga. Było to dla chłopaka niecodzienne, wręcz niezręczne. Bał się, a jednocześnie był ciekaw. Jak Bettie to robił? Czy tak się dzieje, gdy człowieka nie spotyka nic złego w życiu? Potrafi jednym uśmiechem zdobyć zaufanie każdego i sprawić, że ten poczuje się bezpieczniej, niż kiedykolwiek? 


Zanim cię znienawidziłemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz