CHAPTER 1

603 17 13
                                    


– Ania! – krzyknęła Maryla na rudowłosą dziewczynę.

– Już idę! – odpowiedziała rudowłosa, schodząc po schodach.

Miała włosy splecione w swoje zwykłe warkocze.

– Co Ci zajęło tak dużo czasu? – zapytała kobieta, odkładając przygotowane śniadanie na stole.

– Chcę zrobić dobre, pierwsze wrażenie – odpowiedziała Ania.

– Cóż, następnym razem zrób to szybciej – powiedziała, odsuwając krzesło, by usiąść do stołu.

Ania szybko zjadła swoje śniadanie, bo chciała być wcześnie w szkole.

– I o co chodzi z tym pośpiechem? – zapytała Maryla.

– Chcę tam być jak najwcześniej – odpowiedziała dziewczyna.

– Dlaczego? – odezwał się Mateusz.

– Chcę spotkać się z Dianą. Moją bratnią duszą – odpowiedziała szybko, chwytając swój płaszcz –
Zobaczymy się po szkole – podbiegła do nich szybko, całując swoich adopcyjnych rodziców na pożegnanie.

– Bonjour – przywitał się z nią Jerry.

– Ah, tak. Cześć Jerry – pomachała mu dziewczyna, uśmiechając się i życząc mu miłego dnia.

Jerry przepuścił ją w furtce, tak, aby mogła opuścić Zielone Wzgórze.

To był piękny, wrześniowy poranek. Gdyby pory roku, były ustalane przez rudowłosą, ta z chęcią pozostawiła by jesień na zawsze. To była jej ulubiona pora roku. Wiatr przyprawiał ją o dreszcze na plecach, a liście, były takie kolorowe. Widok czerwonych liści był ulubioną rzeczą dla Ani. Lubiła je, bo przypominały jej, kolor swoich włosów – jak to zwykła nazywać.

Szła kilkanaście minut, aż w końcu dotarła do szkoły.

I wtedy go zobaczyła.

Gilberta Blythe'a.

Anne nie weszła do szkółki, za wcześnie. Chciała przyjrzeć się temu, co robi chłopak.

Ostatniego dnia szkoły, Ania prawie zapomniała o swoich książek. Kiedy wróciła do środka, zobaczyła Gilberta. Pisał nuty na swojej kartce, a potem z nich śpiewał. Chociaż Ania nie lubiła się do tego przyznawać, według niej – Gilbert miał piękny głos.

Dlatego codziennie rano wstawała, żeby posłuchać jego śpiewu. Kiedy zaczynał śpiewać, to tak jakby cały świat zamierał i odradzał się na nowo. Jakby wszyscy przestali mówić i słyszała tylko jego głos.

Siedziała przy oknie, powoli je otwierając, by usłyszeć jego głos – upewniając się, że jej nie widzi.

Ale on widział. Gilbert zawsze widział Anie stojącą przy oknie i słuchającą jego śpiewu. Ale on nigdy nic nie mówił. Gilbert lubił jej towarzystwo, mimo że nie rozmawiali ze sobą zbyt często. Wystarczał mu sam widok jej twarzy.

Panna Stacey powiedziała, że nie może go nauczyć, jak być lekarzem, bo sama nic o tym nie wie, więc postanowił, zająć się na poważnie muzyką.

Nigdy nie chciał tworzyć muzyki we własnym domu, bo zawsze tworzył coś smutnego. Dlatego chodził do szkoły. Zawsze zapisywał nuty i teksty, a potem je śpiewał.

Wszyscy bardzo cenili jego utwory. Według kolegów i koleżanek ze szkoły, był utalentowany.

Ale jedną z rzeczy, która go zainspirowała, była właśnie ona – rudowłosa Ania Shirley-Cuthbert.
Nie przejmowała się tym, co myślą inni ludzie. Dlatego Gilbert uważał, że jest niesamowita. Robiła to co kochała. Brunet, zawsze miał nadzieję, że Ania w końcu zauważy, jak ważna dla niego była. Dla Gilbera, rudowłosa była całym światem.

𝐋𝐎𝐒𝐓 | 𝐒𝐇𝐈𝐑𝐁𝐄𝐑𝐓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz