– Gilbert, cześć! – Ania wykrzyknęła zaskoczona.– Cześć – odpowiedział Gilbert – Więc, chcesz przyjść do mojego domu, czy ja mam przyjść do twojego? – zapytał.
– Co? – zapytała lekko zdezorientowana – Dlaczego miałbyś w ogóle przyjść?
– Projekt...? – Gilbert uniósł brew.
– A tak... Przepraszam. Zupełnie o nim zapomniałam. Możemy przyjść do Ciebie? U mnie ma być dzisiaj Małgorzata, a chwilowo mam dość jej bezsensownych uwag?" – zapytała rudowłosa.
– Mi pasuje – odpowiedział brunet.
– Ale najpierw muszę powiedzieć Mateuszowi i Maryli, że nie będzie mnie w domu – wyjaśniła dziewczyna.
– Rozumiem. Więc co powiesz na mały spacer? – zapytał ją Blythe, na co Shirley-Cuthbert skinęła głową.
Ania nie miała dobrych relacji z większością ludzi. Nie miała dobrych relacji z Billym i Józią Pye, a kiedy z nimi rozmawiała, było to dziwne, ale innego rodzaju. Bardziej jak strach. Z Gilbertem jest o wiele dziwniej. Anne nigdy nie rozumiała dlaczego, to było po prostu dziwne.
Momentalnie zaczęła odczuwać motyle w brzuchu. Diana powiedziała jej, że kiedy czujesz przy kimś motyle, to znaczy, że coś coś do tej osoby. Ale przecież Ania go nie lubiła. A już na pewno nie w taki sposób.
A nawet gdyby chciała, nie miałaby prawa z nim przebywać. Ruby ma "pierwszeństwo", jak powiedziała jej kiedyś Józia Pye. Więc to nie miałoby sensu, żeby Ania go lubiła. Ale w głębi serca chce, żeby i on ją polubił. Nastolatka nigdy o tym nie myślała i nie wie o tym, ale tak jest.
Jest tego tylko nieświadoma. Ale kiedyś się dowie.
Na pewno.Ania nigdy nie sądziła o tym, że jakiś chłopak może ją polubić. Myślała, że skończy samotnie w sierocińcu, aż do osiemnastego roku życia, a potem ją wyrzucą.
Ale kiedy wylądowała na Zielonym Wzgórzu, wszystko się zmieniło. Myśli, że może pewnego dnia będzie sama – odeszły w zapomnienie.
Ale nie Gilberta Blythe'a. Zdecydowanie nie jego. Gilbert nigdy by jej nie polubił, a już na pewno nie ożeniłby się z nią.
Kiedy szły dalej przez las, Ania przypomniała sobie dzień, w którym Diana, Ruby i ona, poszły do domu chłopaka.
– Ania jest wspaniałą kucharką – powiedziała Diana.
– Ale byłabym okropną żoną – wykrzyknęła Ania, po czym odeszła.
Dziewczyna zaśmiała się na to wspomnienie.
– Co jest? – zapytał jej młody Blythe.
– Pamiętasz ten dzień, kiedy ja, Ruby i Diana przyszłyśmy do twojego domu, żeby przynieść ci zapiekankę, a ja powiedziałam, że byłabym okropną żoną? – przypomniała mu Ania.
– O tak. Byłem wtedy taki zmieszany – odparł nastolatek.
Szli przez kilka minut, po czym dotarli na Zielone Wzgórze.
– Zostań tutaj. Powiem Mateuszowi i Maryli, że idę do Ciebie, dobrze? – wyjaśniła.
Gilbert kiwnął głową, obserwując oddalającą się od niego rudowłosą dziewczynę. Przyglądał się jej ogniście czerwonym włosom, które tak uwielbiał. Kiedy dziewczyna szła, jesienny wiatr plątał jej włosy.
Nie sądzę, że byłabyś okropną żoną – pomyślał sobie Gilbert.
– Zaraz, co? – powiedział jakby sam do siebie, nie rozumiejąc, dlaczego o tym pomyślał.
CZYTASZ
𝐋𝐎𝐒𝐓 | 𝐒𝐇𝐈𝐑𝐁𝐄𝐑𝐓
Fanfiction• opowiadanie, w którym dusze są tak daleko od siebie. czują się tak, jakby przeznaczenie szło naprzeciw im samym" [SHIRBERT, ANNE WITH AN E]