Sasha pov.
Śpię sobie w moim wygodnym łóżku aż tu nagle dzwoni mój telefon. Kto do cholery dzwoni do mnie 10 rano? Odebrałam nawet nie patrząc z kim będę rozmawiać.
- Czego chcesz dusza nieczysto? Nie wiesz, że porządni ludzie śpią o tej godzinie? Jest pieprzony weekend. - Mój monolog trwałby dłużej gdybym nie usłyszała znajomego głosu po drugiej stronie.
- Skończyłaś już? - Kurde wydarłam się na moją Li. - Jeśli tak to słuchaj mnie uważnie.
- Li przepraszam, że krzyczałam na ciebie. Nie wiedziałam kto dzwoni. - Serio jest mi źle z tego powodu, bo wiem, że ona nie lubi jak się na nią krzyczy.
- Mmkay wybaczam Ci, ale teraz mnie słuchaj. Moja mama chce poznać drugie połówki swoich cudownych dzieci. - Czarnowłosa zaczęła do mnie mówić. - Tylko wiesz ja się urodziłam w całości nie wiem jak z chłopakami. - Zaśmiałam się z żartu, który powiedziała moja cudna psiapsi.
- O kurwa ty się śmiejesz pora spierdalać. Wracając do tematu bierz dupe w troki i zapraszaj swojego ojca aka Deadpoola aka chłopaka Petera aka przywódcę Dobermanów. O 16 macie wbić mi na chatę więc masz jeszcze dużo czasu. Kocham cię Sashunia. - No i się rozłączyła.
Pora wstać o zaprosić mojego cudownego ojca na rodzinną kolacyjkę czy tam obiad u Liam. Ubrałam na siebie jakiś dres oczywiście z Deadpoolem, bo jak wiadomo on jest zajebisty. Nakarmiłam psa, a potem wyszłam z domu.
Droga do domu Wadea nie zajęła mi dużo czasu. Weszłam do środka od razu spotykając się z bardzo ciekawym widokiem. Otóż mój cudowny tata biegał po całym domu nago. Wydaje mi się, że szukał ubrań, ale z nim nigdy nic nie wiadomo.
- Czego szukasz stary? - Zapytałam Wadea i usiadłam na kanapie.
- Hej Sasha. Szukam mojego jednorożca. Widziałaś go może? - Stanął przede mną i patrzył na mnie.
- Weź idź się ubierz, a nie biegasz z kutasem na wierzchu. Liam zaprosiła nas na "rodzinny" obiad czy tam kolację. - Powiedziałam do niego i patrzyłam jak zaczyna się ubrać.
- Będzie Peter? - No tak to są jego priorytety. Ale chwila jeśli Peter jest z moim starym to znaczy, że jest moją matką. Czyli jako, że Pete jest bratem Liam ona jest moją ciocią, a Harley moim wujkiem. Co daje nam pojebanie rodziny lvl 1000.
- Pewnie tak. - Zaczęłam bawić się katanami, bo czemu nie. Czekałam na niego prawie dwie i pół godziny. Co on pieprzona księżniczka?
- Możemy iść Sashuniu. - Poszedł w kierunku drzwi. Wstałam z kanapy i ruszyłam za nim. Sprawdziłam godzinę w telefonie. Już jest 13 no nieźle. Mamy jeszcze 3 godziny.
Szliśmy powoli ulicami, a okazjonalnie ciemnymi uliczkami, bo wiecie my jesteśmy takie zło dupce. Do domu Liam dotarliśmy około godziny 15.30. Weszłam razem z Wadem jak normalni ludzie przez drzwi. Dobra to co teraz? Pasowałoby znaleźć Liam.
Moje rozmyślania przerwały krzyki. Razem z Deadpoolem ruszyliśmy w kierunku hałasu. Zaprowadziło nas to do salonu, w którym Liam biła Harleya poduszką, a jakiś chłopak siedzący na kanapie jadł popcorn i okazjonalnie dopingował moją psiapsi.
Usiadłam obok tajemniczego osobnika i patrzyłam jak czarnowłosa bije swojego brata. Pewnie zabrał jej jedzenie albo ców w tym stylu. Po pewnym czasie Li znudziło się okładanie blondyna poduszką. Odwróciła się w moją stronę z uśmiechem na jej cudownej mordce.
- Hej Sashunia kochanie moje. - Przywitała się ze mną.
- No hej Li. Jak ci życie mija? - Mimo iż życie Liam jest nudne tak samo jak moje chyba wypada zapytać co u niej prawda?
CZYTASZ
Zjebane Życie Dobermanów
FanfictionOpis jest niewidzialny jak Drax w 'Avengers: Infinity War'