Walentynki dla zdesperowanych - William x Ronald

110 2 4
                                    

One shot dla xxGrellSimpxx

Mam nadzieję, że się spodoba <3

***

William T. Spears posiadał neutralny stosunek do świętych. Prócz jednego - przeklętego Walentego. Ktoś mógłby zapytać, w jaki sposób zawinił. William odpowiedziałby od razu, że swoim istnieniem. Dosłownie. Ponieważ to tylko i wyłącznie z jego powodu narodziło się to niesamowicie kłopotliwe święto - walentynki.

Westchnął cicho, jednak w pełni wymownie, porządkując swoje już wcześniej uporządkowane biurko. I tak przez blisko siedemdziesiąt lat, a kto wie, ile jeszcze przyjdzie mu znosić tę Czerwoną Pokrakę, latającą za nim jak namolny komar czyhający tylko, aby przebić się przez skórę człowieka, napić się kropelki krwi i pozostawić po sobie irytujące, a przy tym swędzące zaczerwienienie.

Williama przeszedł delikatny dreszcz na samą myśl na wspomnienie sprzed paru lat. Nawet nie potrafił wymówić imienia tej istoty (nie shinigami, a po prostu istoty). Wtedy też poprzysiągł sobie, że już nigdy nie da złapać się w te „sidła miłości".

Minęło kilkanaście minut po siódmej. Już od dawna powinien siedzieć w swoim najukochańszym fotelu i popijać swoją maślankę, której to był wielkim miłośnikiem już od maleńkości.

- William! - Usłyszał ponętne zawołanie, a po chwili czyjeś kroki dochodzące zza drzwi. - Will!

Przynajmniej ten imbecyl nie próbuje wywarzyć drzwi, pomyślał, poprawiając swoje okulary.

Chyba musi zaryzykować. Och, to bardziej niż pewne. Wyściubienie choć koniuszka nosa za progu jego gabinetu groziło spotkaniem z tą Czerwoną Pokraką, ale z drugiej strony spędzenie nocy w tym pokoju na twardym krześle (i bez ukochanej maślanki) nie napawało go entuzjazmem.

***

- Koleś, ale ja jestem już umówiona - powiedziała, a Ronald dostrzegł drżenie jej powieki.

- Plose... - wyszeptał, łącząc ręce jak do modlitwy i patrząc na nią maślanymi oczami.

- Nie.

Odwróciła się na pięcie, zarzuciła włosami i wyszła z Biblioteki Shinigami. Ramiona Ronalda opadły, a on spuścił głowę i zrobił teatralnie smutną minę. Chyba wyrażanie się w taki sposób jakimś dziwnym trafem pomagało mu.

Popatrzył się na trzymane w ręce bileciki. No dobra, może nie wyglądały zbytnio elegancko, lecz się starał. Może i zrobił je na szybko, pospiesznie, łapiąc byle jaki kawałek papieru, niemniej włożył w to całą swoją duszę. W miarę równo napisał środku wielkimi literami „ZAPROSZENIE", a na rewersie określił szczegóły takie jak godzina. Ba, dorysował nawet czerwoną kredką („pożyczoną" od swojej koleżanki Mellody lat osiem) serduszka.

Najwyraźniej nie dla psa kiełbasa, przeszło mu przez myśl.

- Knox.

Uniósł głowę i popatrzył się na swojego przełożonego.

- Czy ty jutro nie masz porannej zmiany? - zapytał spokojnie, lecz z wyraźną nutą pośpieszności Spears.

- No mam - odparł smętnie.

- Więc radziłbym pójść już spać. - Poprawił okulary i szybko ruszył w kierunku swojego domu. Każda sekunda spędzona na staniu zagrażała mu. Stał się ofiarą, a goniła go bestia, która nie opuszczała nigdy, była ucieleśnieniem jego najgorszych koszmarów oraz...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 05, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

One Shots // Kuroshitsuji // ~zawieszone~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz