Rajskie melanże - Ronald x Oc

360 12 3
                                    

Uwaga! Obecność wulgaryzmów i głupich treści

Bardziej ambitne opowiadania w pozostałych rozdziałach

~

Jak to się stało!? Jak!? Wiem, że od zawsze byłam fanką wielkich libacji, ale to już, kurwa, za wiele. Mnóstwo razy zdarzało się, że moi znajomi odpalili coś po używkach, ale nigdy nie było coś takiego. Raz wprawdzie jak złapałam zgona przebrali mnie w zwiewne ciuszki, założyli blond perułkę z burzą loków, a potem robili sesje fotograficzną mnie jako Madzi Gessler. Kiedyś też wysypaliśmy na ziemie brokat i w czasie fazy zaczęliśmy go wciągać bo pomylił się nam z koksem. Mimo to dzisiaj się postarali i to bardzo. Aż chciałoby się rzec „Mają rozmach, skurwysyny". Właśnie stałam przed jakimś gościem w garniaku. W ręce trzymał sekator na lasce teleskopowej. Miał ciemne włosy i limonkowo-zielone oczy oraz czarne okulary na nosie, które notorycznie poprawiał.

-Ja przepraszam bardzo, ale teraz to rozjebaliście system. Ja rozumiem, że ogarnęliście jakiegoś przylizanego kuciapka,(kuciapka =żeński narząd rozrodczy *dop. aut.*) - mówiłam w przestrzeń, wciąż nie w pełni świadoma co się dzieje i wskazałam na mężczyznę stojącego naprzeciwko mnie. Gdy wykonałam ten gest, tylko popatrzył się na mnie z wyższością - ale żeby taki wykurwisty budynek wynająć to już przesada!
-Panienko Emmo Sarah, rany, nie słuchała mnie panienka w ogóle.
-Ty wiesz co ja wypiłam? Taka rada z mojej strony - spojrzałam mu prosto w oczy - nigdy nie popijaj śliwowicy (alkohol z moich okolic ok 50% *dop. aut*) brandy. Nigdy.
-Czasami lepiej byłoby pracować w terenie. - westchnął - Proszę się teraz bardzo skupić.
Wytężyłam wszystkie moje zmysły, popatrzyłam się na niego i zmrużyłam oczy by lepiej go słyszeć.
-Wczorajszego wieczoru uczestniczyła panienka
-Mów mi po imieniu. - wtrąciłam. Na jego twarzy pojawiła się oznaka lekkiej irytacji. Mimo to wciąż patrzyłam się na niego jak debil z przymrużonymi oczami, z trudem rozumiejąc słowa jakie wypowiada.
-Wracając, uczestniczyła panienka w... dość dużym spotkaniu towarzyskim. Bawiła się bardzo dobrze smakując najróżniejszych mieszanek najróżniejszych alkoholi i nie tylko.
W moim umyśle pojawił się pewien obraz. Byłam to ja w trakcie zlizywania jakiegoś żółtego płynu z podłogi. Przypomniało ci się, że ktoś powiedział: "daje 100 zł jak ktoś to wypije!". Yyy... zdałam sobie sprawę, że wypiłam czyjeś szczyny z ziemi.
-W pewnym momencie, gdy była panienka już w dużym stopniu upojenia alkoholowego, ktoś przyniósł narkotyki. Powiedział, iż da każdemu 10 g pod warunkiem, że skoczy z balkonu. Zachęcona tą propozycją, bez mrugnięcia okiem, wyskoczyła panienka przez okno. Z 7 piętra. Zakończyło się to bolesną konfrontacją z ziemią.
-Czyli umarłam? No to dlaczego ty stoję? Hm? - zbliżyłam się do niego i popatrzyłam z myślą "nie jestem na tyle najebana by w to uwierzyć".
-Twoja śmierć była samobójstwem, na granicy wypadku, ale to wciąż celowe odebranie sobie życia. Każdy samobójca po śmierci musi zostać Shinigami czyli osobą, która zajmuje się zbieraniem dusz ludzkich. Jeżeli nie wierzysz to popatrz.
Wyciągnął lusterko przed moją twarz. Dopiero teraz ogarnęłam, że mam na nosie duże okrągłe okulary. Za to moje oczy były... limonkowo-zielone! Dokładnie jak u tego kuciapka co stał naprzeciwko mnie. Stwierdziłam, że mieszanka śliwowicy, brandy, moczu, koksu i innych substancji jeszcze działa.
-Ty chyba sobie jaja robisz?
-Nie.
-Muszę robić za tego twojego... yyy...
-Shinigami. Tak, musisz. Twoim opiekunem będzie Jean Horse, jeszcze dziś oprowadzi cię po Bibliotece Shinigami i pokaże wszystko co i jak. Jutro zaczynasz trening.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Poszłam za tym Jeanem. Straszny z niego kuciapek. Jeszcze większy niż ten T.Sears. Bo chyba tak się nazywał. W sumie to ten typek, mój "opiekun" był taki mdły. Jak pokazał mi gdzie co jest, zdecydowałam się przejść na spacer. Gdy przechodziłam obok sklepu zauważyłam jakiegoś szatyna wiozącego pełen wózek sklepowy alkoholu różnej maści. Oczy zaświeciły mi się na ten widok. Musiałam się gapić, bo uśmiechną się do mnie i powiedział:
-No chodź, bo zaraz się spóźnimy.
Podbiegłam do niego cała w skowronkach na myśl o jakiejś imprezce. Sądziłam, że będzie ciekawie... i było.
Szatyn wszedł do mieszkania.
-Mam nową! - krzykną po tym jak otworzył drzwi. Szarmanckim głosem rzekł do mnie - Panie przodem.
Weszłam do mieszkania. Było bardzo przestronne. Na ziemi położone były maty, meble ustawione tak, aby nie zawadzały. To był istny raj dla osób kochające tęgie libację, poczułam się jak pijak w wódce, mimo, iż niczego jeszcze nie wypiłam. Razem z szatynem wnieśliśmy cały alkohol jaki kupił. Po tym weszliśmy w głąb pokoju. Pod ścianą siedział jakiś mężczyzna. Miał blond włosy z ciemnym odrostem u nasady, ubrany był w spodnie od garnituru i koszule. W ręce trzymał butelkę piwa. Gdy usłał jak podchodzimy wstał.
-Mmm, świeże mięsko. - powiedział mi patrząc się na mnie - Bardzo miło mi Ciebie poznać, młoda damo.
-Weź Ron nie pajacuj. I tak nie
-Cicho. - przerwał mu gwałtownie - A więc wracając - popatrzył mi się w oczy - mam do ciebie pytanie.
Zbliżył się do mnie. Był bardzo blisko.
-Lubisz chlać w opór aż chce Ci się rzygać, a potem dalej chlać? - spytał wciąż delikatnie się przybliżając
-Tak
-Czy jesteś wierna kodeksowi ćpuna?
-"Ćpać jeśli kto ma towar" - wyrecytowałam
-Chcesz abym zabrał cię do melanżowego raju? - powiedział głosem godnym Grey'a z książki "50 twarzy Grey'a"
-Tak, zabierz mnie tam. - zabrzmiałam, a głos mi zadrżał. Nie mogłam się już doczekać.

No i dostałam to co chciałam. Na chacie było jakieś 30 osób. Dało się zauważyć, że to same grube ryby imprezowania, sumy a nie jakieś podrzędne szproty. Pomimo doborowego towarzystwa, sporą część wieczoru przegadałam z Ronaldem.
-Kiedyś tak się schlaliśmy z chłopakami, że wbiliśmy do takiej jednej laski, po czym zgarneliśmy jej sukienki. Skończyło się na tym, że śpiewaliśmy, wróć, darliśky ryja na całego, przechadzając się w sukienkach po mieście.
-Jak ja chciałabym wziąć w tym udział...
-Jeżli pozwolisz zapytasz - zaczął spokojnie.
-Wal śmiało.
-Jak się zabiłaś?
-Ooooo, to było coś. Szczerze wiele nie pamiętam, same przebłyski. Jednakże dzięki uprzejmości pana kuci... T.Spearsa, znam całą prawdę.
-Jak chciałaś nazwać Willa?
-Yyyy... kuciapkiem.
-Haha, zapamiętam. Teraz opowiadaj.
Siedzieliśmy naprzeciw siebie tak, że dogłębnie spoglądaliśmy sobie w nasze oczy.
-Na początku była tenga libacja. -zaczełam tonem jakbym opowiadała historię co najmniej stworzenia świata. -Wszystko trwało w najlepsze. Pijałam najróżniejsze trunki i inne substancje.
-Substancje? - dopytał z zaciekawieniem
-Taka żółta na przykład. Wprost z podłogi - Ron głośno się zaśmiał, a ja razem z nim. Dobrze wiedziałam, że domyślił się, iż to były czyjeś suśki.
-Czy to ma być siquel "Two girls, one cup"? Tylko tym razem - wstał - 'one girl, one floor' - gdy to mówił trzymał rękę podniesioną, jakby wskazywał coś na horyzoncie.
-Myślisz, że skończyłam na tym? - popatrzyłam się do niego i uśmiechnełam jak lenny
-Sądząc po twoich słowach, to była pestka - znowu usiadł koło mnie i patrzył mi się w oczy.
-Tego wieczoru ogarnełam, że nie warto popijać śliwowicy brandy. Kuuurwa, łep bolał mnie, aż do pierwszego spotkania z panem kuciapkiem. Jakby tego było mało, w trakcie ktoś przyniósł białe złoto. Czystą kokę. Powiedział, że każdy dostanie 10 g jak skoczy z balkonu. Z 7 piętra.
-Ty faktycznie jesteś pojebana! Złapać prawdziwego zgona na imprezie! - zaśmiał się bardzo głośno - No to co? Z okazji rozpoczęcia treningu...
-Uuuuu, co tam masz?
-Otwórz usta.
Zrobiłam co nakazał. Pod język położył mi mały kawałeczek papieru. Sam zrobił to samo. Nagle doznałam stanu przezajebistości. Wolność jak i różnego rodzaju obrazy.
-Ale wykurwiśieeeeeee! - krzyknęłam do Rona.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Gdy się obudziłam leżałam na łóżku przykryta kołdrą. Cały obraz był zamazany. Postarałam się wymacać moje okulary. Znalazłam je, trochę popękane, ale spełniały swoją rolę. Zwaliłam się z powrotem na łóżko. Poczułam coś twardego pod plecami. To był Ronald. Musiałam wytężyć wszystkie zmysły by ogarnąć, że nie ma na sobie koszuli. Potem popatrzyłam się na pokoik, w którym się znajdowaliśmy. Udało mi się zlokalizować wszystkie części mojego ubioru. Gdy doprowadziłam się do stanu niskiej przyzwoitości, tzn. włożyłam coś na siebie, chciałam obudzić chłopaka.
-Ron, Ron, Ron.
Ani drgnął
-Ron, wstawaj. Już prawie 8.
-Przestań... - mruknął - miałem wizję przestania bycia prawiczkiem,... a ty zepsułeś.
-Zepsułeś? Od kiedy jestem facetem?
-O kurwa! Niemożliwe!
-Taaaaa... - popatrzyłam się na niego starając się ukryć rozbawienie.

Szybko wyszliśmy z mieszkania Rona - on poszedł do pracy, a ja na szkolenie.
W ciągu dnia zaczepił mnie:
-Musimy porozmawiać. Dziś u mnie o 18. Tym razem tylko herbata.
Jak się szybko pojawił tak szybko zniknął. Zastanawiałam się o co mogło mu chodzić.

-Proszę - podał mi herbatę.
Dzięki - posłałam mu ciepły uśmiech. Polubiłam tego gościa.
-Słyszałaś coś ciekawego w ciągu dnia?
-Dosyć nie. Jednak część osób patrzyła się na mnie dziwnie.
-Znam tego powód.
Wyciągnął z kieszeni telefon i pokazał mi pewien filmik. Wido filmy o murzynach są przy tym niczym. Całość trwała jakieś 5 minut. Na początku ja i Ron weszliśmy na stół w kuchni. Wtedy to zaczełam rozpinać koszule chłopaka i krzyczeć "Striptiz dla ubogich!". W tym czasie on tańczył bardzo nieskładnie. Po minucie wygibasów, ściągnęłam pasek od spodni Ronalda. Gdy to uczyniłam, on położył się na podłodze. Zaczęłam go chłostać po dupie i krzyczeć coś o tym, iż ma mi się poddać bo jestem jego dominą. On tylko jęczał bardziej powabnie niż niejedna laska. Film kończył się na tym jak Ron wynosił mnie do sypialni i krzyczy "Hehe, ruchańsko!"
Popatrzyłam mu się w oczy:
-Kiedy next? Mam ochotę na więcej tak pojebanych akcji. - zapytałam
-Kiedy tylko zechcesz. Znam Cię jeden dzień, ale już czuje, że Cię lubię. I to bardzo. - uśmiechnął się do mnie. Był to najbardziej uroczy uśmiech jaki widziałam w życiu.

One Shots // Kuroshitsuji // ~zawieszone~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz