Dziewczyna w maseczce - Undertaker x Oc

334 11 11
                                    

Stała pod kościołem, pomimo chłodu nie weszła do środka budynku. Wietrzyk wiał spokojnie wprawiając w ruch wystające spod kaptura blond kosmyki. Rumieńce, powstałe na skutek zimna, zakrywała biała maseczka. Zaciskała swoje wargi, aby powstrzymać się od płaczu.

Ksiądz wewnątrz kościoła zrobił to co zawsze. Przeszedł wokół wielu trumien, skropił je wodą święconą, zmówił modlitwę za pokój tych, którzy odeszli.

Rozbrzmiały dzwony. Nabożeństwo skończyło się. Dziewczyna odeszła. Zgodnie z informacjami jakie miała, groby można będzie odwiedzić następnego dnia. Do tego czasu jest to niemożliwe dla cywili.

Smętnym krokiem udała się do domu. Co chwilę obracała się i patrzyła na opuszczające kościół trumny posypane wapnem.

Usiadła na krześle w kuchni. Czuła obezwładniającą ciszę, która przeszywała jej umysł. Nikt nic nie mówił, nikt nie narzekał. Dopiero teraz zrozumiała co to za katorga. Nie mogła się uspokoić, jej serce biło szybko, nieadekwatne do panującego wewnątrz pomieszczenia spokoju. Denerwowała się, czuła strach, który uniemożliwiał jej skupienie myśli.

Wewnątrz siebie czuła pustkę, jakby ktoś siłą wyrwał część jej młodego serca. Zatapiała się w nicości, której nie potrafiła się przeciwstawić. Nagle poczuła zimną szpilę wbijającą się w jej klatkę piersiową.

Nie wytrzymała. Zaczeła płakać i głośno jęczeć. Zastanawiała się czemu to ją spotyka. Chciała przytulić kogoś, kto jej pomoże, ukoi nerwy.

Nigdy nie była silna, wręcz przeciwnie. Od dziecka wykazywała dużą wrażliwość. Siedząc przy kuchennym stole, płacząc, wciąż modliła się tak jak nauczyła ją matka. Błagała patronkę od spraw beznadziejnych, aby dopomogła jej. Jednak żadna odpowiedź nie przychodziła.

Powłóczyła nogami do swojego łóżka. Padła na nie nie mając siły na cokolwiek. Wtuliła się w białą pierzynę i cicho łkała całą noc.

~*~

Zimny jesienny wiatr smagał ją po twarzy, sprawiając, że policzki czerwieniały, a usta wysychały. W niebieskich oczach odbijała się jedynie pustka. Brak żadnego innego uczucia - tylko ogarniająca ją nicość. Usiadła na parapecie jedynego okna w dosyć wysokiej wieżyczce kościoła.

Oddychała głęboko, patrzyła na listopadową panoramę miasteczka, w którym mieszkała. Nie było ono duże, bardziej zbliżone do wsi. Mimo to w jego centrum znajdowały się dwa wielkie przedsiębiorstwa. Jedno zajmowało się produkcją szkła, drugie było zakładem tkarskim. To były główne ośrodki zatrudnienia w okolicy.

Dłonie położyła na krawędzi parapetu, napięła mięśnie. Była już gotowa by odepchnąć się i spaść kilkanaście metrów w dół. Jej celem było uderzenie głową o podłoże, szybkie skończenie swojego marnego żywota.

- Nie radziłbym. - usłyszała za sobą spokojny męski głos.
Nic mu nie odpowiedziała, wciąż chciała to zrobić - nawet na jego oczach.
- Nawet jeśli się zabijesz to nie uciekniesz od cierpienia. Wręcz przeciwnie. - powróci ze zdwojoną siłą, która doszczętnie cię zniszczy. - powiedział bardziej stanowczo, ale wciąż delikatnie.
- Co ty możesz o tym wiedzieć? - zapytała pretensjonalnie, jakby to on był winien jej cierpienia.
- Wiem więcej niż ci się wydaje. - odparł spokojnie ignorując jej lekkie rozdrażnienie.

Zezłościło to ją. Tak naprawdę tylko ona wiedziała co czuje i nikt więcej. Była w tym sama. Nawet ktoś w takiej samej sytuacji czułby coś innego. Ludzie są różni, mają różne sposoby na postrzeganie dobra i zła, mają różne punkty widzenia.

Odwróciła się by popatrzeć na osobę, która uniemożliwiła skończenie jej życia w trybie przyspieszonym.

Był to wysoki mężczyzna w czarnej luźnej szacie. Miał szare włosy, które odbijały srebrne refleksy. Na głowie miał cylinder pod kolor ubrania. Spod nieokrzesanej szarej grzywki delikatnie błyskały jego zielone oczy. Przez twarz przechodziła długa blizna, ale nie odbierała mu uroku.

One Shots // Kuroshitsuji // ~zawieszone~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz