■6■

778 71 8
                                    

Po chwili oderwała się od mnie i ponownie otarła łzy...

Patrzyłem na nią chwilę, po czym postanowiłem się odezwać...

---Więc?
---Chodzi o to... Że masz siostrę, urodziłam ją dwanaście lat temu, po tym jak mnie znienawidziłeś... Teraz zaginęła tak nagle... Nie wiem gdzie ona może być... Ja cię przepraszam... przepraszam za wszystko co ci zrobiłam... Proszę pomóż mi ją odnaleźć...-- pod koniec załamał jej się głos.
---Spokojnie mamo...-- kobieta spojrzała na mnie z niedowierzaniem, nie dziwię się sam jestem zaskoczony, że tak ją nazwałem.
---Synku... Proszę pomóż mi ją znaleźć...--odezwała się wycierając łzy.
---Pomogę ci od tego jest policja... i rodzina...-- powiedziałem spokojnie.
---Dziękuję...-- uśmiechnęła się lekko.
---Wsiadaj pojedziemy na komendę... Okey?-- zapytałem.

Szatynka tylko kiwnęła głową i podeszła do drzwi od strony pasażera, a ja otworzyłem corvettę i wsiadłem do środka co zrobiła również moja matka. Wyjechałem z terenu zakonu i przestrzegając przepisów pojechałem na komendę. 

Na miejscu wjechałem na podziemny parking i po zaparkowaniu pojazdu wysiedliśmy, po czym ruszyłem w stronę mojego biura. Wyjąłem klucze od pokoju i otworzyłem biuro po czym wszedłem do środka, a kobieta za mną. Pokazałem jej aby usiadła na jednym z dwóch krzeseł przy biurku, a ja usiadłem po drugiej stronie na skurzanym fotelu.

---Dobra powiedz mi kiedy zaginęła i gdzie ostatni raz ją widziałaś... Oraz pokaż jej zdjęcie jak masz jakieś przy sobie-- powiedziałem wyjmując kartkę, aby zapisać informacje.
---Ostatni raz widziałam ją wczoraj wieczorem była wtedy w domu, a jak się obudziłam to jej już nie było... Jak dzwoniłam to telefon dzwonił w jej pokoju...--powiedziała podając mi zdjęcie.
---Rozumiem --spojrzałem na zdjęcie i zamarłem...
---Coś się stało?-- zapytała widząc moją reakcję.
---Nie...Mam wszystkie informację, zadzwonię do ciebie jak coś znajdę-- powiedziałem lekko się uśmiechając i wstając z krzesła.
---Um...Dziękuje, że mi pomagasz... Naprawdę jestem ci wdzięczna Gregory-- odezwała się wstając z krzesła.
---Nie ma problemu-- wyszliśmy z biura, które zamknąłem na klucz.

Odprowadziłem kobietę do wyjścia i pożegnałem ją, po czym udałem się do corvetty. Zszedłem na parking gdzie zostawiłem samochód, po czym wsiadłem i odpaliłem silnik. Wyjechałem z podziemi i opuściłem teren komendy kierując się w stronę centrum miasta. Zatrzymałem się pod apartamentami i wybrałem numer do pastor, który odebrał po trzecim sygnale.

---Siema co tam Monte?--odezwał się od razu po odebraniu. 
---Pastorze czy mógłbyś mi  podać numer do Heidi?--zapytałem od razu.
---A po co ci do niej numer?--zapytał z zaciekawieniem.
---Potrzebny mi jest, bo mam do niej pewną sprawę-- powiedziałem szybko.
---Czekaj... Jej numer to 747 178...--powiedział po chwili.
---Dzięki Pastor-- zapisałem numer na kawałku kartki, którą miałem jakimś cudem w aucie.
---Dobra Grzesiu będę kończyć bo... Muszę załatwić pewną sprawę-- powiedział szybko przed tym jak się rozłączył.

Wziąłem kartkę z zapisanym numerem i wpisałem go, po czym zadzwoniłem do Heidi, która odebrała prawie od razu...

---Halo?--usłyszałem głos blondynki.
---Cześć Gregory z tej strony-- powiedziałem od razu.
---Ooo Hej Montana! Skąd masz mój numer?-- zapytała po przywitaniu.
---Od pastora-- powiedziałem zgodnie z prawdą.
---Rozumiem, a po co dzwonisz?--dopytała.
---Jest z tobą Roza?
---Tak jest, a coś się stało?
---Można tak powiedzieć, mogę wiedzieć gdzie was znajdę?-- zapytałem odpalając silnik.
---Burger Shot -- odpowiedziała spokojnie.
---Dzięki zaraz przyjadę

Zakończyłem  rozmowę i wyjechałem z parkingu spod apartamentów. Ruszyłem w stronę restauracji chińskiego mąciciela. Po pięciu minutach dojechałem pod Burger Shot'a i zaparkowałem na jednym z wolnych miejsc. Wysiadłem z corvetty i zamknąłem ją kluczykiem po czym wszedłem do środka budynku. Od razu gdy wszedłem mogłem zobaczyć Rozalie i Judith siedzące przy jednym z wielu stolików, które patrzyły w telefony mówiąc coś do siebie nawzajem. Po chwili podeszła do mnie Heidi i odezwała się od razu...

---O co chodzi?
---W sensie?
---No po co przyjechałeś?-- zapytała.
---Eh... Roza jak wiesz lub nie zgubiła się, a dziś rano dwóch kadetów ją znalazło na komendzie--powiedziałem spokojnie.
---No okey? Ale znalazłeś jej rodzinę?-- zapytała od razu.
---Tak się składa, że tak
---To wspaniale, choć powiedź jej to--pokazała mi gestem ręki, żebym poszedł za nią w stonę stolika gdzie siedziały nastolatki.

Poszedłem za blondyną i zatrzymałem się przy stoliku, a Roza i Judith od razu na mnie spojrzały.

---Cześć--powiedziałem do siedzących przy stoliku.
---Hej! -- powiedziały równo.
---Wstawaj Roza jedziemy--powiedziałem do brunetki.
---Gdzie?-- zapytała od razu.
---Do domu
---Znalazłeś moją mame?!--zapytała z iskierkami w oczach.
---Dokładnie tak
---Dziękuję!! --podbiegła do mnie i przytuliła.
---W sumie to od tego jestem--powiedziałem uśmiechając się.
---Ale mam jeszcze ci coś ważnego do powiedzenia--dodałem.
---Co takiego?-- zapytała żegnając się z Judith przytuleniem.
---Powiem ci podczas drogi 
---Okey! Pa Heidi! PA JUDITH!-- krzyknęła, po czym powoli zaczęła iść w stronę wyjścia.
---Dzięki Heidi za opiekę nad nią--powiedziałem idąc za brunetką.
---Nie ma problemu-- usłyszałem w odpowiedzi. 

Wyszedłem z budynku i zobaczyłem, że brunetka stoi już przy samochodzie, więc otworzyłem kluczykiem i wsiadłem do środka tak samo jak ona. Odpaliłem silnik i zanim ruszyłem, wybrałem numer do mojej i Rozy matki...

---Halo?--usłyszałem jej głos.
---No cześć znalazłem ją...--powiedziałem od razu.
---Naprawdę?!--krzyknęła do telefonu.
---Tak... Wyślesz mi adres?--zapytałem.
---Tak już ci wysyłam-- powiedziała przed rozłączeniem.

Czekałem chwilę na wiadomość z adresem zamieszkania, a gdy go dostałem od razu wpisałem adres, średnio wiedziałem gdzie się znajduję. Wyjechałem z parkingu i ruszyłem tak jak mi pokazywało urządzenie. Po około dwudziesto minutowej drodze dotarłem na miejsce. Zaparkowałem corvette na pobliskim parkingu i wysiadłem z pojazdu, co zrobiła również moja "siostra" która nie wie, że nią jest...

Udałem się pod wskazany adres, a za mną szła Rozalia. Zatrzymałem się pod klatką dość ładnie prezentującego się bloku. Gdy spojrzałem na brunetkę, która miała wielki uśmiech na twarzy. Teraz sobie przypomniałem, że miałem jej podczas drogi powiedzieć, że jestem jej bratem ale chyba nawet lepiej jak nie będzie wiedziała lub powie jej to matka.

 Zadzwoniłem pod numer 21 domofonem, a po chwili usłyszałem odgłos oznaczający otwarcie drzwi. Otworzyłem je, a dziewczyna weszła do środka, a ja prosto za nią. Weszliśmy na czwarte piętro po schodach i zatrzymałem się przed czarnymi drzwiami z srebrnym numerem "21" na środku. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem, aż ktoś otworzy...

----------------------------

Hejka!!!

Tak jak obiecałam dłuższy rozdział! (około 1000 słów)

Pozdrawiam i Kc <3 

•《Notebook secret》•《Morwin》•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz