■5■

803 71 6
                                    

Wtedy po raz drugi tego dnia zadzwonił mój telefon...

Wyjąłem  go z kieszeni i odebrałem nie patrząc na ekran kto do mnie dzwoni... Co było ogromnym błędem...

---Tak słucham? Gregory Montana-- powiedziałem od razu po odebraniu.
---Nie musisz mi się przedstawiać synku...--słysząc to zamarłem.
---S~słucham?--zawachałem się.
---Własnej matki już nie poznajesz po głosie?--odezwała się kobieta.
---Skąd masz mój numer?! I po co do mnie dzwonisz?-- zapytałem bez przemyślenia tego.
---Nie jest trudne zdobyć numer do szefa policji-- zaśmiała się z słyszalną kpiną w głosie.

Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem pastora, który przygląda się mi z zaciekawieniem. Podszedłem do corvetty i oparłem się o samochód, po czym odezwałem się do telefonu...

---Po co dzwonisz?-- zapytałem z słyszalnym zdenerwowaniem.
---Ale spokojnie synek-- odparła moja matka.
---Nie mów tak do mnie-- powiedziałem patrząc na ludzi wychodzących z kościoła.
---Pamiętaj, że nawet jeśli nie będę tak do ciebie mówić nie zmieni to tego, że cię urodziłam Gregory-- prychnęła.
---Mów co chcesz, bo wiem że nie dzwonisz bez powodu...-- odpowiedziałem zrezygnowany.
---Twoja "siostra" niestety zaginęła...--powiedziała z udawanym spokojem. 
---Co? Jaka siostra?! O co ci do cholery chodzi?--zapytałem z niedowierzaniem.
---No tak... Ty nie wiesz...-- słychać było, że posmutniałam. 
---O czym ty mówisz?-- dopytałem.
---Gdzie j~jesteś? Możemy się spotakć?-- zapytała przez płacz.
---Pod zakonem...
---Będziesz tam za pięć minut..?--zapytała.
---Tak...-- powiedziałem niepewnie.

Rozłączyła się. Nagle podszedł do mnie pastor i po prostu stał patrząc na mnie. Po chwili patrzenia odezwał się.

---Co się stało?
---Nic takiego...-- odpowiedziałem trochę bardzo kłamiąc.
---Nie chcesz to nie mów-- wzruszył ramionami.
---Gdzie Raza i Judith?-- zapytałem rozglądając się.
---Oh...Um...Pojechały z Heidi-- powiedział niepewny mojej reakcji.

Skinąłem głową na znak, że to nawet lepiej bo nie jestem jakiś bardzo odpowiedzialny. Wiedziałem, że dziewczyna będzie bezpieczniejsza z dziewczyną Erwina, czy kim tam ona dla niego jest... Oczywiście wiedziałem, że odstawi ją potem na komendę, chociaż nie wiem co zrobić by znaleźć jej rodziców. 

---Wydajesz się zestresowany-- stwierdził Erwin.
---Bo tak jakby jestem...-- westchnąłem.
---Dlaczego?-- zapytał opierając się o moją corvettę.
---Dowiedziałem się, że mam "siostrę" i zaraz ma tu przyjść moja matka, której nienawidzę bo chce pogadać...-- wyrzuciłem z siebie.
---Oh... Mogę zaczekać z tobą jeśli chcesz-- odezwał się po chwili, ale zanim odpowiedziałem podjechał sultan, a szyba się otworzyła. 
---Wsiadaj Er!-- krzyknął Carbonara. 

Pastor spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem, na co się lekko uśmiechnąłem, a on wsiadł do auta, które po chwili odjechało z piskiem opon zostawiając za sobą ślad opon. Po chwili na teren zakonu weszła niższa ode mnie szatynka z podobną karnacją do mojej... To była moja matka, od zawsze byłem i jestem do niej bardzo podobny. Podeszła do mnie i otarła łzy z swoich policzków. Westchnąłem patrząc na nią i po chwili przytuliłem ją, sam nie wiem dlaczego ale jakoś o tym nie myślałem. Kobieta wtuliła się we mnie lekko i cicho szlochając. Po chwili oderwała się ode mnie i ponownie otarła łzy...

---------------------------

Witam! 

Obiecuję, że następny rozdział będzie o wiele dłuższy!

Pozdrawiam i Kc <3

•《Notebook secret》•《Morwin》•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz