-Tęsknisz za mamą?- zapytał Christopher, jego głos był miękki, jakby niechętnie chciał przerwać spokojną, cichą atmosferę wieczoru.
Jesień powoli zmieniała się w zimę i choć w Los Angeles pory roku nie zmieniały się tak samo jak w innych częściach świata, można było odczuć zmianę w powietrzu, przynajmniej temperaturę spadającą na tyle, że przytulny wieczór na kanapie wydawał się całkowicie uzasadniony, a oni dwaj wtuleni w koc, który Eddie był pewien, że Buck mu kupił.
Buck był wszędzie, w ich domu, Eddie już dawno zdał sobie z tego sprawę i zaakceptował to. Buck był w jedzeniu, które stało w jego lodówce, w jego szafkach, Buck był w zapasowym płaszczu, który wisiał przy drzwiach, w zapasowych ubraniach, które znalazły dom w komodzie Eddiego. Buck był tam - całkiem dosłownie - na zdjęciach, które wisiały na ścianach.
Eddie nie ominął znaczenia tego wszystkiego, po prostu nie był gotowy, żeby się z tym zmierzyć. Jeszcze nie teraz.
-Każdego dnia- odpowiedział Eddie i mówił poważnie.
Żal był zabawną, starą bestią, szczerze mówiąc. Czasami, ciężar braku Shannon był tak duży, że Eddie zastanawiał się, jak wstanie z łóżka, jak przejdzie przez dzień z kowadłem na ramionach. W inne dni tęsknota za nią była tylko słabym szumem z tyłu głowy, czymś, co odzywało się tylko wtedy, gdy słyszał jej ulubioną piosenkę w radiu lub zauważył jej ulubioną tabliczkę czekolady w kolejce w sklepie spożywczym. Ten rodzaj tęsknoty za nią, który był bardziej w stylu och, już jej tu nie ma... jaka szkoda.
Jego życie zostało na zawsze zmienione, przez śmierć Shannon. To był fakt, bo gdyby Shannon nadal żyła, nawet jeśli nie byli już małżeństwem, życie Eddiego wyglądałoby inaczej. Tak bardzo jak opłakiwał Shannon, tak samo opłakiwał życie, które mógł mieć, przyjaciela, którego mógł mieć w swojej pierwszej miłości.
-Ja też- przytaknął Christopher- Ale nie zawsze mnie to smuci- przyznał- Czasami po prostu chciałbym, żeby tu była.
Eddie przeczesał dłonią niesforne loki syna, robiąc mentalną notatkę, aby zapytać Bucka, czy ma jakieś rady na temat właściwego rodzaju produktów dla Christophera, których powinien używać.
-Ja też, kolego- powiedział- Ale wiesz, że ona czuwa nad tobą... i chciałaby, żebyś był szczęśliwy i żył dla niej jak najlepiej.
Christopher przytaknął, ponownie.
-Czasami rozmawiam z nią.
-Tak?- Eddie uśmiechnął się smutno.
Słyszał, jak Christopher, czasami, mrucząc do siebie w sypialni, rozmawiał z mamą. Czasami zatrzymywał się i słuchał, jak Christopher opowiada mamie o szkole i przyjaciołach, a Eddie życzył sobie, ze względu na Christophera, bardziej niż ktokolwiek inny, żeby jego mama wciąż tu była.
-Ona chciałaby, żebyś ty też był szczęśliwy, wiesz- mruknął Christopher, mądry ponad swoje lata. Eddie zamrugał łzami, które napłynęły mu do oczu.
-Wiem- powiedział i może po raz pierwszy, miał to na myśli.
Czasami ... Czasami zastanawiał się, czy świat dał mu tego najmilszego, najbardziej empatycznego dzieciaka na świecie, ponieważ wszechświat wiedział, że Eddie nie przetrwałby utraty Shannon bez niego. Kiedy Eddie chciał zbudować sobie twardą skorupę i ukryć się przed światem, Christopher zachował go miękkim, miłym i chętnym do otwarcia się na miłość i związek.
-Wiem, że by chciała, dzieciaku.
Christopher był cichy przez sekundę.
-Czy myślisz, że jeszcze kiedyś pokochasz kogoś tak jak mamę?- zapytał z wyraźną ciekawością.
-Nigdy nie pokocham nikogo tak, jak kochałem twoją mamę- powiedział Eddie i to była prawda.
Nigdy nie pokocha nikogo tak, jak kochał Shannon, ale zdawał sobie sprawę, coraz bardziej, że to dlatego, że miłość nigdy nie wygląda tak samo dwa razy. Kochałby znowu, kochał kogoś, Eddie zdał sobie sprawę i zaakceptował to, ale to było inne uczucie i to było w porządku. To nawet dobrze, bo gdyby miłość za każdym razem była inna, Eddie nigdy nie musiałby czuć się tak, jakby zdradzał Shannon i sposób, w jaki ją kochał.
-Ale będę kochać kogoś innego, pewnego dnia.
Christopher wydawał się zadowolony z odpowiedzi, biorąc łyk swojej gorącej czekolady.
-Czy Buck przyjdzie?- zapytał.
Eddie złożył pocałunek na czubku głowy Christophera.
-Jest w drodze- zapewnił, nie musiał patrzeć na swój telefon, żeby wiedzieć, że Buck jest w drodze. Postanowili wcześniej, po swojej zmianie, że zafundują Christopherowi przytulny wieczór filmowy i jakieś włoskie jedzenie. Buck załatwiał jedzenie, a Eddie zajmował się gorącą czekoladą.
A Buck nigdy się nie spóźniał.
CZYTASZ
i hope you never lose your sense of wonder
RomancePięć poważnych rozmów Eddiego z Christopherem i jedna Eddie'go i Buck'a z ich synem. lub - Eddie radzi sobie z zerwaniem z Aną, samotnym rodzicielstwem, seksualnością i zakochaniem się w Buck'u, a wszystko to z niewielką pomocą najlepszego dziecka n...