8 Wigilia

222 18 4
                                    

* 24 grudnia*

* Damiano

Dzisiaj wigilia i właśnie z tego powodu czekam w kolejce, ciągnącej się na pół sklepu zabawkowego. Stoję tu ponieważ chciałem kupić prezenty dla dzieciaków. A pro po Marleny i Damiano juniora, w tej chwili zajmuje się nimi Thomas. Splotem wydarzeń stało się to że całym zespołem spędzamy ten wieczór razem. 

Po dwudziestu minutach czekania stanąłem przed ekspedientką. Po tym jak na mnie spoglądała rozpoznałem że mnie rozpoznała. Liczyłem się z tym że jutro media będą dyskutowały na temat tego jakie zabawki kupuje swoim dzieciom i czemu moje podejście do ich wychowania jest nieodpowiednie. I wcale nie przesadzam z moim obawami. Średnio raz na tydzień pojawia się wywiad z psychologami i dietetykami na temat tego czym karmie swoje dzieci. Nie rozumiem czemu wszyscy tak bardzo mieszają się do mojego rodzicielstwa. Wielu aktorów i piosenkarzy zostaje rodzicami a jakoś nie wzbudza to takiej samej sensacji. 

Zebrałem się jak najszybciej i wróciłem do domu. Przekroczyłem jego próg taszcząc cztery wielkie torby. Przywitał mnie jakieś dziwne dźwięki wydawane przez Thomasa i śmiech dzieci. Radość moich pociech sprawiła że sam się uśmiechnąłem. 

- Wróciłem.

Niosąc  torby do kuchni usłyszałem jak gitarzysta zwraca się do maluchów.

- Bobasy tata wrócił.

 Jak najszybciej skierowałem się do salonu gdzie były. Tam zobaczyłem zabawki leżące wszędzie, panował ogólny rozgardiasz. A pośród tego dzieci leżące na plecach przed Thomasem który ich gilgotał. Porwałem swoją córkę z tych tortur w swoje ramiona. Spojrzała ona na mnie i zaczęła mówić coś w swoim języku po czym oślinioną rączką złapała mnie za nos. Robi to zawsze na przywitanie kiedy mnie widzi co jest urocze. 

- Panno Marleno proszę puścić mój nos. - Zacząłem mówić takim przesadzonym nosowym głosem. Rozśmieszyło to wszystkich w pomieszczeniu. 

Odłożyłem malutką na dywan i wziąłem swojego synka. 

- Witaj kawalerze.

On podobnie jak jego siostra zaczął coś mamrotać a później dorwał się do moich włosów. Za każdym razem kiedy mnie pociągnął reagowałem coraz głośniejszym ał. 

- Koniec żartów pora przygotować wigilie. - Powiedziała Vic która właśnie przyszła do domu.

* 3 godziny później 

Udało się nam we czwórkę ogarnąć cały dom, przygotować kolację i właśnie kończymy ubierać choinkę. Na szczęście po tym jak nakarmiłem dzieci zasnęły one bez problemu. Na nieszczęście obudziły się one właśnie w tej chwili. Poszedłem do nich i wróciłem razem z nimi. Jak szedłem z nimi gawędziły lecz kiedy zobaczyły ubrane drzewko zaniemówiły i patrzyły na nie jak oczarowane. 

* Po kolacji

Zjedliśmy pyszny posiłek a teraz siedzimy pod choinką i rozdajemy sobie prezenty które wcześniej tam położyliśmy. Oczywiście najwięcej dostali Marlena i mały Damiano. Pomogłem im rozpakowywać paczki ale największą radość sprawiał im papier w który były one zapakowane. Siedziały na moich kolanach i rozdzierały kolorowy papier ozdobny i śmiały się z tego. Rozmawiałem się z przyjaciółmi i razem cieszyliśmy się z prezentów które sobie nawzajem podarowaliśmy. Nagle poczułem małe rączki na swoich policzkach, spojrzałem w dół i zobaczyłem że dzieci patrzą na mnie i wyciągają rączki pełne kolorowych papierów. 

- Co się stało maluchy.

 - Ta.. ta tata pa. - Zaczęły gaworzyć na wzajem. Po tym jak powiedzieli tata w moich oczach stanęły łzy. To najcudowniejszy prezent jaki dzisiaj dostałem.


***************************************************************

Witam w kolejnym rozdziale. 

Mam nadzieje że wam się spodobał.

Chciała bym w tym miejscu podyskutować na temat jednej rzeczy.

Czy wy też zauważyliście jaki hejt spływa na zespół w ostatnim czasie. 

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.


Podrzuceni - ff MåneskinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz