rozdział 6

137 9 0
                                    

Kim,a właściwie czym jestem? To pytanie dręczyło mnie od wydarzeń w lesie. Historia powtórzyła się wcześniej raz. Tej nocy spałam nie spokojnie. W snach nawiedziła mnie kobieta wygląda jak ta na zdjęciu w pamiętniku mamy. A może to właśnie ona?

"Ada twoje życie się zmieni. Masz w sobie moc wszystkich zmarłych zmiennokształtnych,gdy będziesz czuła się zagrożona oni dodadzą ci siły. Wiem o tobie i Jacob'ie. Jestem szczęśliwa,że wasze drogi znowu się złączyły. Jesteś mu przeznaczona. Już zawsze będzie razem. Kocham cię córeczko"

W tym momencie sen się urywa, a ja budzę się zlana potem.

- księżniczko. Co się dzieje?

- śpij kochanie.

Nie chciałam teraz o tym rozmawiać. Wtulona w ciało Jake'a wróciłam do krainy snów.

Kolejnego ranka padał deszcz biegłam przez las mokry od kropel deszczu. Nadal zastanawiałam się o co musiała poprosić matka,że mam taką moc. Gdybym wtedy wiedziała o tym wszystkim Jacob nie ucierpiał by przy walce z nowonarodzonymi wampirami. Dręczyło mnie to. Ale coś jeszcze nie dawało mi spokoju. Seth Clearwater. Od kilku dni widziałam jak wieczorami wymyka się z rezerwatu i znika na kilka godzin. Czyżby miał kłopoty? Chciałam z nim pogadać. Nagle pojawił się na mojej drodze.

- cześć kuzynka gdzie tak biegniesz?

- właśnie o tobie myślałam młody. Musimy pogadać.

- Ada nie strasz mnie.

- spokojnie. Powiedz mi gdzie znikasz nocami?

- bo to chodzi o córkę Cullenów tą Renesmee. Ja i ona no wiesz wpojenie.

- kurde młody. A co na to Bella i Edward?

- no nie wiedzą. To się stało,gdy zobaczyłem ją jak polowała.

- czemu mi nie powiedziałeś?

- dużo się u ciebie dzieje nie chciałem ci dokładać zmartwień.

- jesteśmy rodziną. Twoje kłopoty są też moimi.

Walnęłam go w ramię. Młody wyraźnie poczuł ulgę. Skoro telepatia mówi wszystko dlaczego nie doszło to do mnie? Czy tak bardzo skupiłam się na sobie, że myśli innych nie mogły przebić się przez tą warstwę?  To było kolejne pytanie bez odpowiedzi. Postanowiłam przestać skupiać się na sobię. Każdego dnia czytając w głowach innych znałam ich smutki i radości. Miłość Jacoba i moja weszła na wyższy poziom. Rozumieliśmy się bez jakichkolwiek słów. Staliśmy się jedym. Dziś dręczyło go coś szczególnie.
Podeszłam do niego i przytulając od tyłu zapytałam

- co jest?

- martwię się o ojca. Jego stan się pogarsza.

- wiedzę to. Wezwałam pielęgniarkę do niego. Będzie nie długo. Ale to chyba nie wszystko?

- Ada księżniczko wiesz , że kocham cię najbardziej na świecie,ale musimy chyba na trochę się rozstać.

- Jake nie rób mi tego. Powiedz co się dzieje razem damy radę.

- to nie dotyczy ciebie. Przepraszam.

Mój świat runął niczym domek z kart. Nie mogłam czytać mu z myśli, więc pobiegłam do alfy. Choć nie byli zbyt blisko Jake zwierzał mu się ze swoich problemów.

- EMI jest Sam?

- nie księżniczko. Nie długo wróci. Herbaty?

- tak po proszę. Może ty wiesz co się dzieje z Jacobem.

- czemu pytasz?

- właśnie powiedział, że musimy od siebie odpocząć.

- wiesz. Od twojego wpojenia wizja waszego dziecka nie daje mu spokoju.

- no ale dlaczego?

- Jacob nie może mieć dzieci.
Powiedział Sam stając w progu domu.

- nie wierzę. Przecież widziałam nas we trójkę szczęśliwych.

- daj mu czas. Jak wróci to wszystko się wyjaśni.

- a gdzie on w ogóle jest?

- wyjechał zrobić jakieś badania dodatkowe. Ada bądź cierpliwa.

- postaram się. Oby nic głupiego nie strzeliło mu do głowy.

Emily i Sam próbowali mnie uspokoić to wszystko coraz bardziej robiło się pokręcone. Całe moje życie się zmieniło. Jestem zmiennokształtna, mam albo miałam miłość swoje życia. To wszystko zbyt piękne,aby było prawdziwe. Czekałam teraz na jakieś wieści od Jacoba. Nie chciałam dokładać mu zmartwień,jednak musiał wiedzieć co tu się dzieje. Wyjęłam z kieszeni telefon próbowałam dzwonić jednak to na nic. Nie odebrał. W wiadomości sms napisałam

"Kochany nie chce dokładać ci zmartwień,ale musisz wiedzieć że Billy właśnie zmarł. Miał atak serca. Wróć jak możesz.  "

Nie czekałam długo na odpowiedź. Napisał,że wraca i będzie najszybciej jak się da. Po godzinie był w domu.

- gdzie jest ojciec?

- tak mi przykro. Zanosiłam się od płaczu.- zabrali go lekarz stwierdził zgon.

Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej nie widziałam Jacoba tak wściekłego. Stwierdził, że to moja winna i zostawił mnie. Odeszłam od watahy. Nie mówiąc nic nikomu uciekłam. Chciałam tylko umrzeć.

Ada i Jacob. Love StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz