🥀~Rozdział 21~🥀

352 35 0
                                    

🥀~Ostatnie starcie ~🥀

Perspektywa Aidena

Strzeliłem do ostatniego człowieka Rogera, po czym ruszyłem do jego biura. Chciało mi się rzygać na same wspomnienia, jak bawiłem się tutaj z braćmi.

Wejście do środka nie kosztowało nas żadnej ofiary z czego naprawdę się cieszyłem.
Wyrwałem z drzwi z zawiasów i wycelowałem pistolet w stronę mężczyzny.

— Witaj, mój drogi Aidenku — zakpił ze swoim szyderczym uśmiechem.

— Nie masz prawa tak do mnie mówić — warknąłem. Kątem oka dostrzegłem mężczyznę, który zaczynał się podnosić. Czy był to wspomniany przez Samuela, ojciec Promyczka?

— Popacz popacz, w końcu mogę się zemścić na Tobie.

Wywróciłem oczami, jednak cały czas zachowałem czujność. Nie można nigdy lekceważyć wroga.

— Ile razy mam Ci powtarzać, ze to nie była moja wina — wyznałem.

— Gdyby nie Ty i wasze gówniane kluby ona by żyła! — wrzasnął, a ja czekałem tylko, żeby pociągnąć za spust.

— To mogło się zdarzyć wszędzie. Ludzie po pijanemu zamieniają się stworzenia gorsze od zwierząt.

Widziałem w oczach Rogera błysk obłędu. Był to dla mnie sygnał, że czas kończyć tą zabawę. Jednak jak zwykle nic nie mogło pójść po mojej myśli.

Syknąłem prze ciągle, gdy dostałem w ramie. W ostatniej chwili uskoczyłem przed kolejnym strzałem. Przekręciłem się i zobaczyłem jak obok Rogera stoi kolejny jego człowiek.

— Jestem bardzo ciekawy, co będziesz robił, jak będę powoli zabijał Twoją Ray — powiedział, a we mnie zagotowała się krew.

— Nigdy jej nie dostaniesz — warknąłem.

— Jesteś w błędzie, Aiden. Właśnie teraz moi ludzie wchodzą do waszego...

Zacząłem się śmiać z niego, jednak gdy zobaczyłem jego minę, zacząłem się uspokajać.

— Czy ty naprawdę sadziłeś, że zostawię moją miłość z jednym człowiekiem — zakpiłem i zacząłem bawić się pistoletem. — Nawet nie zdajesz sobie sprawy, że mamy u was wtyczkę, która mówiła nam o wszystkich Twoich posunięciach.

— Co? — zapytał, a ja już widziałem przerażenie na jego twarzy.

— Game over, Roger — powiedziałem i strzeliłem prosto w jego klatkę piersiową.

Wielki mafioso upadł, a ja lekko się uśmiechnąłem. Już nie będzie stanowił dla nas zagrożenia.

— Szefie, przepraszam. Ja... Ja.. —zaczął się jąkać, a ja tylko podniosłem rękę. Musieliśmy jak najszybciej się stąd wynosić.

— Nie ma sprawy, Rick. Bierz Rogera w domu się z nim rozprawimy — odparłem i spojrzałem na drugie mężczyznę, który patrzył na mnie z niedowierzaniem.

— Wiesz, gdzie jest Ray? — wychrypiał, a ja uważnie go skanowałem.

— Nie mamy teraz czasu. Mogę Ci zaufać?

Mężczyzna kiwnął, a ja po mogłem mu wstać i razem biegiem ruszyliśmy do wyjścia. Po drodze spotkałem Samuela, który mi pomógł.

— Nigdy więcej nie ustawimy czasówki — ryknął, gdy wszyscy wypadliśmy z budynku.

Minutę później cała posiadłość Rogera wybuchła w powietrze. Spojrzałem na mężczyznę obok i na szczęście nie miał przy sobie pistoletu.

— Krwawisz, brat — powiedział Samuel, a ja machnąłem ręką. Teraz liczyło się dla mnie zobaczenie Promyczka.

W końcu było po wszystkim....

********
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek ❤️

"𝐙𝐣𝐞𝐝𝐧𝐚𝐧𝐚 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐚"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz