Rozdział 4 | Zainteresowanie

236 12 2
                                    

Komisarz Levi zamknął drzwi od swojego biura i usiadł w fotelu. Złapał się za głowę, ponieważ od kilku tygodni dręczyła go migrena. Ból głowy był tak uciążliwy, że zdecydował się wziąć urlop - a jednak wrócił szybko, bo nie dość, że sprawy na wydziale toczyły się źle, kiedy go nie było, to do tego wszystkiego, był pracoholikiem. Spędzał swój czas w pracy, ślęcząc w dokumentacji albo załapując się na jakąś akcję. Skupiając się na swoim zadaniu, przestawał myśleć o tym co niepotrzebnie zaprzątało jego umysł.

Spojrzał po raz kolejny na dokumenty dotyczące szeregowego Jegera. Jego życiorys nie był wcale radosny, a wręcz przeciwnie. Jego ojciec wyjechał na wojne między Zjednoczoną Ziemią Marii i południową Siną, z której nie wrócił. W dodatku jego rodzinne miasteczko, Shiganshina, znalazło się na drodze pod ostrzałem wojska. Żołnierz, który wtargnął do ich domu, najpierw zgwałcił, a potem zamordował jego matkę. On, mając dziewięć lat, w żałości i pod wpływem impulsu, zamordował żołnierza. Zrobił to z zimną krwią. Brutalnie zadźgał go dwadziścia osiem razy. Potem uciekł i przez dwa lata, w uścisku międzywojennym, walczył o przetrwanie.

Levi był pod niemałym wrażeniem. Znał wiele dramatycznych historii i jego osobista też wcale nie była kolorowa, a jednak Eren Jeager, mając niespełna dziesięć lat, stał się nie tylko ofiarą wojny, ale kimś kto uszedł z niej z życiem. Było to godne podziwu, ponieważ Levi też był na wojnie i wiedział jaka to była rzeź.

"Sprawię, że zwróci pan na mnie uwagę i przyjmie do swojego zespołu!"

Levi miał wrażenie, że kiedy ten głos tak odbijał się w jego głowie, migrena stawała się jeszcze większa. Wziął tabletkę na ból i popił ją szklanką whisky. Alkohol zdawał się mieć mocniejsze działanie przeciwbólowe niż nie jeden lek. Nic nie powstrzymałoby go od picia w trakcie pracy. Poza tym zbliżała się już 23. i na wydziale było tylko kilka osób.

Zwykle siedział do późna w swoim biurze i dopiero koło północy wychodził na spacer do domu. Szedł przez park w strone osiedla mieszkaniowego. Potem wjeżdżał windą na najwyższe piętro apartamentowca by wejść do swojego mieszkania.

Tamtego wieczora kiedy spotkał Erena, zatrzymał się by mu pomóc. Podszedł do dwójki przestępców i zwrócił swoją uwagę szorstkim głosem:

- Oj, oj! Co tu się odpierdala?

Oni spojrzeli na niego z góry. Cyniczne miny i lekceważące podejście do porucznika Leviego to był ich pierwszy błąd.

- Nie wpieprzaj się, albo pożałujesz kurduplu! - zawołał ten tęższy. - Spieprzaj stąd, słyszysz?

Drugi błąd jaki popełnili to drwiny. Wyśmiali go i obrazili.

- Ej - odezwał się Eren - to chyba o mnie wam chodzi! Chcecie się bić, tak?

Eren zachwiał się, bo był nietrzeźwy. Był łatwym celem i sam by nic nie zdziałał. Gdyby nie Levi to pewnie on by teraz wąchał kwiatki od spodu. Komendant natychmiast rzucił się na łotrów i odepchnął ich oboje od pijanego Erena. Stanąwszy między nimi, wyjął z pokrowca broń i naładował ją. Wycelował i spojrzawszy na nich groźnie, powiedział:

- Macie dwie sekundy, żeby zejść mi z oczu, albo was podziurawie jak ser szwajcarski.

Groźba Leviego wydała się wyjątkowo wiarygodna. Gdyby powiedział to ktoś inny, pewnie możnaby mu nie uwierzyć, ale on miał w swoich oczach coś czego nie można było zlekceważyć. Pewnie gdyby zostali o jedną sekundę za długo to zacząłby strzelać. Sądząc po jego wyrazie twarzy, na pewno by się nie zawahał.

Gdy uciekli, odłożył broń.

- Właśnie! Uciekajcie, jeśli wam życie miłe! - zawołał Eren. Z poważną miną pomachał ręką, a potem się zaśmiał. - Ser szwajcarski!

Prawo do miłości | SnK | BxBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz