Znam ciebie! Dokładnie całą.

583 39 2
                                    

Niestety, nadszedł czas na poniedziałek. A jak wiadomo, poniedziałki są ZAWSZE najgorsze. 

Rano obudziły mnie ciepłe promyki słońca. Przeciągnęłam się radośnie i wstałam szybko z łóżka. Zignorowałam kolejne mdłości, wyjęłam z szafki sukienkę bawełnianą z Medicine, która wyglądała jak dżinsowa, nową bieliznę i pobiegłam do łazienki. Szybko się umyłam i ubrałam, a później przystąpiłam do delikatnego makijażu. Na dworze był ukrop. Czułam to jeszcze za nim wyszłam do szkoły. Oczywiście, mój brzuch domagał się jakiego posiłku, więc wrzuciłam do buzi kawałek jabłka i zabrałam swoje rzeczy. 

-Chodź! - poganiał mnie Paweł, który już wziął kluczyki i kierował się w stronę swojego samochodu. 

-Przejdę się! - poinformowałam go. 

-Za 10 minut zaczynają się lekcje! - spojrzał na swój czarny zegarek od Hugo Bossa. 

-Co? - byłam zaskoczona. Myślałam, że dzisiaj uszykowałam się naprawdę szybko. 

-Tak. A myślisz, że po co niby miałbym jechać tak wcześniej? Wskakuj, bo jak tak będziemy sobie gawędzili to na bank spóźnimy się oboje. 

Więc dzisiaj poranny spacer musiałam sobie odpuścić i do szkoły pojechałam razem z Pawłem. 


W szkole czas mi leciał nieubłaganie. Szczególnie na języku polskim. Omawialiśmy własnie romantyzm. I balladę Adama Mickiewicza "Romantyczność". 

- Starzec prezentował poglądy oświeceniowe, a tłum, Karusia i narrator romantyczne - mówiła nasza polonistka.

Ale ja przestałam jej słuchać, czułam, że jest mi naprawdę niedobrze. Patrycja szturchnęła mnie w bok. 

-Hej, Izka, wszystko w porządku? - zapytała zmartwiona. Pokiwałam mało przekonująco głową. 

-Cholera - mruknęłam sama do siebie, bo czułam, że jest naprawdę źle. 

-Przepraszam, Iza, czy dobrze się czujesz? - widocznie nie tylko Patrycja to zauważyła. 

-Właściwie to nie - usłyszałam swój własny głos. Co ja do cholery robię? 

-Patrycja, zaprowadź koleżankę do pielęgniarki - poprosiła nauczycielka. 

Razem z Patrycją wyszłyśmy z klasy, ale nie do gabinetu szkolnej pielęgniarki, ale do łazienki. Usiadłam pod ścianą i głęboko oddychałam. Nie mogłam się skoncentrować, czułam się jakbym była na chaju, jakbym była pijana. 

-Izka, co ci do cholery jest? - słyszałam w oddali głos Patrycji. Ale już nic nie widziałam. Stało się jasne i oczywiste. Kolejny raz zemdlałam. 


Ocknęłam się sama w pustej i chłodnej łazience. Leżałam na podłodze. Po chwili usłyszałam płaczliwy głos mojej przyjaciółki. 

-Nie zdążyłyśmy, a ona po prostu tak nagle upadła - tłumaczyła od rzeczy dziewczyna. 

Nagle obok mnie znalazła się pani pielęgniarka, a razem z nią moja nauczycielka od polskiego. Nadal byłam otłumiona i miałam spowolnione ruchy. Czułam się jak w jakimś transie. Pielęgniarka poświeciła mi latarką po oczach, zbadała puls i wszystkie te inne czynności, a kiedy już usiadłam, pomogła mi wstać i już obie, bez Patrycji i nauczycielki od polskiego, poszłyśmy do jej gabinetu. 

-No, więc Izka, mów co się tam z tobą dzieję? - zapytała, gdy już wygodnie usadowiłam się na krzesełku. 

-To nic takiego - zaczęłam. - Wczoraj do późna się uczyłam i to pewnie z przemęczenia. 

Czemu mówią, że jestem konkurencją kościotrupa?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz