Zmiany

429 36 4
                                    

W piątek rzeczywiście Weronika zrobiła pożegnalnego grilla. Więc o godzinie 18 byłyśmy z Patrycją już u Wery i szykowałyśmy przysmaki na wieczór.

-Zaprosiłaś Arka? - zapytała Patrycja.

-No dzisiaj rano - odpowiedziała wymijająco Weronika.

-Ej, coś ukrywasz przed nami! - zauważyła moja przyjaciółka.

Weronika schowała twarz w lodówce i udawała, że zawzięcie czegoś szuka.

-Weronika! - upomniałam ją. Zamknęła szybko lodówkę i spojrzała na nas.

-Nie zamierzałam mówić mu z jakiej okazji ten grill, chociaż doskonale wiedziałam, że jak przyjdzie, to się dowie. Ale Paweł się wygadał i Arek zrobił mi wielką awanturę.

-Co powiedział? - Patrycja przestała kroić warzywa na sałatkę.

-Że nie chcę żebym wyjechała, że sobie nie wyobraża życia beze mnie, i wiele innych kitów, w które nie wierzę.

-Myślę, że mówił prawdę! - powiedziałam.

-Proszę cię, Izka, do cholery, nie wierzę mu już w nic. Poza tym, to oczywiste, że lepiej mu będzie jak wyjadę. I mnie też będzie lepiej.

-Ale przemyślałaś dobrze tą decyzję? - zapytałam. - Wiesz, że gdy już wrócisz do Polski, możliwe, że nie będziesz mogła wrócić do Arka?

Weronika utkwiła wzrok w podłodze, ale po chwili spojrzała na nas i posłała nam delikatny uśmiech, ale doskonale widziałyśmy, że powoli do jej oczu nabierają się łzy.

-Wiecie, to nie ja to schrzaniłam. I myślę, że gdyby on naprawdę mnie kochał, nigdy by nie odwalał takich numerów - łza spłynęła po jej policzku, a my obie rzuciłyśmy się w jej stronę, żeby ją przytulić.

-Werka - Pata głaskała ją po ramieniu. Odezwał się dzwonek do drzwi.

-Otworzę - powiedziałam, a Weronika natychmiast zaczęła się ogarniać.

W drzwiach ujrzałam Mateusza. Uśmiechnął się szeroko na mój widok.

-Cześć piękna - gdy tylko przekroczył próg, ujął mój podbródek i złożył na ustach delikatny pocałunek.

-Jezu, człowieku, panuj nad sobą! - zawył mój brat, który nas minął i ruszył w stronę kuchni.

-A daj mu spokój! Zakochał się, a to cudowna rzecz! - obronił go Arek i puścił mi oczko.

-Ej stop! - zawołałam przerażona widząc Arka. - Co wy tak wcześniej robicie?

-Przywieźliśmy alko! - odpowiedział Paweł i spojrzał na mnie jak na debilkę.

-Ale my... - zaczęłam, bo nie chciałam, żeby Arek ujrzał Weronikę rozmazaną, ale ta wyszła z kuchni ze łzami w oczach.

-Izka, dokończ tą cebulę, proszę! - poprosiła mnie, a ja odetchnęłam z ulgą i pochwaliłam dziewczyny za spryt.

-Ja ci mogę pomóc z tą cebulą - wyrwał się Arek. - Mogłaś poczekać na mnie, a nie niepotrzebnie płakałaś!

Weronika przełknęła głośno ślinę, ale zignorowała uwagę Arka i zapytała Pawła:

-Jak tam z alkoholem? Co kupiliście?

-Oj stara, nie chcesz wiedzieć co - posłał jej tajemniczy uśmiech Paweł.

-A ty to chyba nie pijesz, bo przecież jesteś samochodem - zauważyłam.

-Nie jestem samochodem, tylko człowiekiem, to po pierwsze - odpowiedział mój brat, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. - A po drugie, tata po nas przyjedzie, bo teraz przywiózł nas tata Mateusza.

Czemu mówią, że jestem konkurencją kościotrupa?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz