Nigdy więcej nie będę uczestnikiem bójki. Nawet biernym, ale nie będę! Po tym jak Arek uderzył Marcela, nastąpiła naprawdę jedna, wielka katastrofa. Marcel rzucił się na Arka, zaczął okładać go mocnymi ciosami, Weronika doskoczyła do nich, ale Paweł w porę ją odciągnął, bo i ona by dostała. Arek jakoś się wywinął i po chwili to on bił Marcela. A po jakiś 2 minutach, które trwały wieczność, pojawiła się ochrona i wyprowadziła chłopaków z lokalu. Poszliśmy za nimi z obawy, że bitwa przeniesie się na zewnątrz.
Weronika zaczęła się wydzierać na Marcela, później na Arka. Ale na Arka trochę mniej, bo wyglądał tragicznie. Miał podbite lewe oko, które puchło, rozcięty lewy łuk brwiowy i wargę. No i chyba nawet miał złamany nos, bo był dziwnie zaczerwieniony. Marcel był lekko draśnięty, rozcięty łuk brwiowy i małe draśnięcie na policzku.
Kiedy Marcel ostatni raz rzucił spojrzenie Arkowi, zebrał się, pożegnał z Weroniką, przeprosił, tłumacząc, że to nie on zaczął i odszedł. Z dziewczynami spojrzałyśmy po sobie, Patrycja ukucnęła przed Arkiem, który cały czas pluł krwią.
-Okej? - zapytała.
-Cudownie - odpowiedział.
-Odsuń się - poprosiła Weronka Patrycję, zajęła jej miejsce, wyjęła z torby chusteczki nawilżające i zaczęła nimi wycierać twarz Arka.
-Weronika - szepnął i chciał coś powiedzieć, ujął jej nadgarstek, ale ona strzepnęła jego dłoń i przemywała dalej jego twarz.
-Nic nie mów! - powiedziała tylko przez zaciśnięte zęby.
I tak świętowaliśmy zakończenie roku szkolnego i prawie zakończenie matur. Pół godziny później byliśmy już wszyscy w swoich domach. Więc raczej zabawa nie była zadowalająca.
Rozbrzmiał dzwonek. Wreszcie przerwa. Nie, stop, wreszcie koniec lekcji. Poniedziałki są najgorsze. Spojrzałam w telefon, żeby sprawdzić, czy nie dostałam jakiegoś smsa, ale mój telefon był niewzruszony, nikt do mnie nic nie napisał. Wyszłam ze szkoły i zobaczyłam Weronikę, które siedziała na ławce. Gdy mnie ujrzała, natychmiast wstała i podeszła do mnie z lekkim uśmiechem.
-Hej - przywitała mnie pocałunkiem w policzek.
-Hej. Po maturze ustnej? - zagadnęłam.
-Tak - odparła zadowolona.
-I jak ci poszło?
-No całkiem nieźle, a nawet bym powiedziała, że bardzo dobrze - uśmiechnęła się tajemniczo.
-Okej, o więcej nie pytam.
-Masz chwilę? - zapytała nagle lekko spięta.
-Jasne, własnie skończyłam lekcje. Wszystko w porządku?
-Tak, chciałam pogadać - powaga na jej twarzy trochę mnie przerażała. - Może pójdziemy na lody?
-Spoko, chodźmy.
Dziesięć minut później byłyśmy już w kawiarni i zajadałyśmy się lodami czekoladowymi.
-Chodzi o Arka, prawda? - zapytałam widząc, że Weronice brakuję słów i chyba odwagi, żeby zacząć rozmowę. Uciekła wzrokiem, ale po chwili pokiwała powoli głową.
-Był u mnie wczoraj - zaczęła niepewnie. - Z kwiatami.
-Tylko nie mów, że żonkile! - poprosiłam, a ona się roześmiała.
-Nie, róże. Mateusz mu powiedział - przewróciłam oczami. - Arek przeprosił mnie za to, jak się ostatnio zachował. Wygląda strasznie, Marcel go nieźle poturbował.
-Kochasz go... - powiedziałam tylko, a Weronika ucichła.
-Wiem.
-On ciebie też.
-Nie wiem - Weronika westchnęła. - Zachowywał się beznadziejnie jak byliśmy razem. A teraz tak cholernie mi go brakuję. Widzę jak się stara, żeby naprawić to co zrobił. I czasami to mam ochotę powiedzieć mu, żeby przestał i żeby było jak dawniej.
-Chcesz do niego wrócić?
-Nie wrócę teraz do niego - odpowiedziała stanowczo. - Po maturach wyjeżdżam do taty do Londynu.
-Jak to? Na stałe? - zapytałam przerażona.
-Nie - szybko zaprzeczyła. - Wrócę dopiero w lipcu albo w sierpniu.
-Dlaczego?
-Żeby zapomnieć. Poukładać sobie wszystko w tej pustej główce - puściła mi oczko. - Chciałam ci podziękować! Postawiłaś mnie na nogi. Mnie i moją godność. Mogłaś wykorzystać sytuację i zarywać do Arka, ale tego nie zrobiłaś.
-W porę przejrzałam na oczu - zaśmiałam się.
-Tak, ale nawet jak z nim byłam zawsze się kontrolowałaś i pamiętałaś o mnie, o tym, że jestem. Dziękuję jeszcze raz. Wiele ci zawdzięczam.
-Każdy by zrobił tak na moim miejscu.
-Nie każdy! - Weronika pokręciła głową. - Dziewczyny to suki i uważaj, żeby żadna ci nie sprzątnęła sprzed nosa Mateusza. A Mateusz to świetny chłopak. Uwierz mi, jesteś największą szczęściarą na świecie, więc tego nie zmarnuj! - pogroziła i obie się zaśmiałyśmy.
-Arek wie, że wyjeżdżasz?
-Jeszcze mu nie powiedziałam i chyba nie będę mu mówiła.
-Weronika, musisz mu powiedzieć!
-Po co? - Weronika zamknęła oczy. - Nie chcę się z nim żegnać.
-Masz mu powiedzieć! - rozkazałam. - I powiedz, że to będzie czas, w którym oboje musicie sobie wiele przemyśleć.
-Izka, nie rozumiesz! Myślisz, że on będzie na mnie czekał? Przecież jak tylko mój samolot wystartuję, to poleci do pierwszej lepszej.
-Nie masz takiej pewności.
-Mam! Znam go i wiem, że dokładnie tak będzie. Nasz związek nie ma sensu. Kocham go i to bardzo mocno, dlatego muszę wyjechać, żeby zapomnieć. Może poznam kogoś jak to bywa we wszystkich amerykańskich filmach! Będę szczęśliwa. A tutaj tylko tkwię w miejscu. I to u boku Arka. A ten układ jakoś mi chyba nie pasuję.
-Mam nadzieję, że szybko wrócisz - powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Też mam taką nadzieję - posłała mi lekki uśmiech.
Gdy wróciłam do domu nie mogłam uwierzyć, że to wszystko się tak kończy. Weronika naprawdę chcę wyjechać, zostawić nas wszystkich. Ona naprawdę chcę zostawić Arka. Czułam smutek, bo byłam przyzwyczajona do nich razem, ale jednocześnie, podziwiałam Weronikę, zachowała się naprawdę godnie i wyszła z tego wszystkiego z twarzą. Położyłam się na łóżku zmęczona tym wszystkim. I nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.
Obudziłam się 3 godziny później. Bolała mnie głowa i kiedy wstałam, musiałam od razu usiąść, bo zrobiło mi się słabo. Po kilku sekundach ponownie wstałam, tym razem wolniej i udałam się na dół. Napiłam się soku i zobaczyłam, że tata zrobił zakupy. Rozpakowałam torebki. Dom był pusty, nie było nikogo. Czułam jak mój żołądek wywraca koziołki, byłam głodna, ale nie miałam ochoty na jedzenie. Nie miałam ochoty na nic. Schyliłam się, żeby schować do szafki torebki cukru i wtedy poczułam, że głowa zaraz mi pęknie, ponadto przed oczami znowu pojawiły mi się te cholerne plamki. Nie pamiętam kiedy, a upadłam. Upadłam i straciłam całkowicie kontakt ze światem.
Hej kochani, bardzo was przepraszam, że dodaję rozdziały tak rzadko, a jeśli je dodaje, to takie krótkie, ale mam urwanie głowy. Postaram się jeszcze w tym tygodniu dodać jeden albo dwa, nie wiem czy mi się to uda, no i oczywiście zdecydowanie dłuższe. Mam nadzieję, że ten wam się spodoba. Gwiazdkujcie i komentujcie!
Miłej niedzieli! :*
CZYTASZ
Czemu mówią, że jestem konkurencją kościotrupa?
Teen FictionPoczucie pustki? Poczucie niezadowolenia z samego siebie? Swojego ciała? Swojego wyglądu? Iza jest zwykłą siedemnastolatką. Nie należy do brzydkich dziewczyn. Zresztą, nie ma brzydkich dziewczyn. Jednak ona nie jest zadowolona ani z siebie, ani ze s...