Bliżej końca niż początku

322 33 2
                                    

Weszliśmy do kawiarni i przysiedliśmy się do Maćka, który już na nas czekał. 

-Miło cię znowu widzieć - przywitał mnie uśmiechem chłopak, a później zamknął w swoim uścisku. 

-Ciebie też - wyznałam zgodnie z prawdą. Przy Maćku zawsze czułam się swobodnie, może dlatego, że on w przeciwieństwie do Darka, był bardziej "wyczilowany". 

-Wracamy od Kingi - poinformował Darek. 

Podeszła do nas kelnerka, aby przyjąć zamówienie. Maciek zamówił lody z bitą śmietaną, ja ponownie kawę mrożoną, a Darek wodę. 

-Byłem u niej całą noc - powiedział Maciek. - Nie jest dobrze. 

-Jest fatalnie - Darek podrapał się po brodzie. 

-Jak zareagowała na jej widok? - Maciek wskazał brodą na mnie. 

-Nijak - Darek się skrzywił. - Zero reakcji. Ciągle tylko pytała o Sebastiana. 

-Jeśli ten palant się wybudzi, to urwę mu jaja - warknął Maciek, co mnie zaskoczyło. Przecież on też chciał, żeby Sebastian się obudził, a teraz zachowywał się co najmniej dziwnie. 

-A ty to święty jesteś? - Darek spojrzał na niego kpiąco. - Dzisiaj się jeszcze nie zdążyłeś naćpać? Hajsu ci brakło na działeczkę? 

-Spieprzaj - mruknął. - Co u ciebie Izunia? 

-Lepiej niż u was - odpowiedziałam. - Naprawdę znowu ćpasz? 

-Takie życie - rozłożył ramiona, że niby z rezygnacji. 

-Gówno prawda! - wyskoczyłam na niego, jak to w moim stylu. - Szukałeś tylko okazji, żeby się naćpać. A gdy się taka przytrafiła, to wszystko nią usprawiedliwiałeś. Wiedziałeś, że tak będzie. Wiedziałeś doskonale, że jak wyjdziesz, to znowu zaczniesz brać i co? Teraz nie pieprz, że to przez tą chorą sytuację. Prędzej czy później i tak byś to zrobił. 

Darek spojrzał na mnie z uznaniem, a Maciek ledwo co się powstrzymywał od otwarcia buzi z szoku. Gdy kelnerka przyniosła zamówienie, chłopak przestał się huśtać na krzesełku i oparł się rękoma na stoliku. 

-Masz rację - wzruszył ramionami. - To moja wymówka. I tak, cieszę się, że biorę. Nie żałuję i będę to robił nadal. 

-Gdzie tu sens i logika? - westchnęłam. 

-Napierdalasz na Kingę, że spieprzyła sytuację, bo siedziała w tym zasranym ośrodku szmat czasu, a teraz umiera, a sam nie jesteś lepszy - warknął Darek. - Ludzie, czasami mam wrażenie, że mózg wymieniliście na używki. 

-Nie każdy ma takie szczęście jak wy! 

-Ale jakie do cholery szczęście? - zapytałam. 

-No co? Wyszłaś z ośrodka szczęśliwa i niemalże zdrowa. Nic ci nie brakuję. Masz przyjaciół, rodzinę i chłopaka. A ty? - spojrzał na Darka. - Zacząłeś nowe życie, znalazłeś pracę, spłacasz długi u tatulka, żyć nie umierać. W dupie macie wszystko i wszystkich. 

-Gdybyśmy mieli wszystkich w dupie, to zamiast siedzieć tu teraz z tobą i rozkminiać, co mamy zrobić z Kingą, leżeli byśmy przed telewizorem - warknął Darek. 

-A co my tu mamy zrobić? - Maciek spojrzał na nas i wstał. - Ona umrze! I teraz to już gówno zrobimy. 

Położył 10 zł na stoliku za swoje lody, których nie zjadł i wyszedł. 


Gdy Darek odwiózł mnie do domu nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Kompletnie zapomniałam o Mateuszu, któremu miałam odpisać. Nie liczyło się dla mnie nic. Około 18 tata oznajmił, że jadą z Pawłem oglądać nowy lokal po drugiej stronie Warszawy. 

Czemu mówią, że jestem konkurencją kościotrupa?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz