Sytuacja, z którą spotkała się doświadczona strażniczka Piltover, była co najmniej niestandardowa. Rzadko w tym słynnym mieście postępu, zdarzały się występki, które w jakikolwiek sposób zakłócały normalny, rutynowy tryb dnia każdego mieszkańca. Zazwyczaj było tu cicho i spokojnie. W przeciwieństwie do Zaun, w którym od zawsze roiło się od szemranych postaci, znikających w ciemnościach tamtejszych ulic.
Dziś jednak, to nie tam, a w samym centrum Piltover wydarzyła się niecodzienna sytuacja. Trójka młodych ludzi została zatrzymana w pubie, za wszczęcie poważnej bójki. Poważnej do tego stopnia, że kilku strażników musiało udać się na szwy i ogólne sprawdzenie stanu ich zdrowia. Jednemu nawet została złamana ręka w trzech miejscach.
Najciekawszym jednak w tym wszystkim był fakt, że tylko jedna z tych osób zaszła w konflikt ze strażnikami. Opisywali ją jako nieopanowaną i żądną krwi dziewczynę o różowych włosach. Caitlyn podekscytowywała się w duchu, na spotkanie z osobą, która posiadała w sobie na tyle siły, by powalić rzędy strażników. Oczywiście, nie chciała jej poznać tylko dlatego, że była silna. Absolutnie. Po prostu ciemnowłosej imponowały osoby, które potrafiły coś osiągnąć. Nawet jeżeli robiły to siłą.
Stała teraz przed celą, ściskając w rękach jedyne akta znalezione na temat różowowłosej dziewczyny. Było ich bardzo niewiele. Niektóre wyglądały na specjalnie uszkodzone. Będzie to potem musiała skonsultować z archiwistą.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i weszła do sali.
***
Dziewczyna siedziała przy stoliku, dłubiąc sobie palcem wskazującym w zębach.
Strażniczka skrzywiła się na ten widok i delikatnie wzdrygnęła widząc jasne, niebieskie oczy wpatrujące się w nią.- Witam serdecznie Panią Strażnik. - Dziewczyna z różowymi włosami uśmiechnęła się szeroko, prezentując zaskakująco białe zęby. Caitlyn zmarszczyła brwi i spojrzała na nią beznamiętnie, rzucając na stolik niewielki stos kartek.
Niebieskooka spojrzała na swoją kartotekę rozbawiona.
- Widząc tę stertę oskarżeń, aż robi mi się słabo. - Powiedziała dziewczyna, odchylając się na krześle. Caitlyn zauważyła, że więźniarka ma słabo obandażowane kostki, które przeciekały od krwi. Uniosła wzrok wyżej, na dwuznaczne spojrzenie kobiety przed nią.
- Oczy mam tutaj, proszę Pani. - Powiedziała dziewczyna, po chwili prezentując bezczelny uśmiech, widząc zakłopotanie na twarzy swojej przesłuchującej.
- Nie gapiłam się tam, gdzie myślisz. Po drugie, zwracaj się do mnie z szacunkiem. Po trzecie przestań się bujać na tym krześle. Wyglądasz mi na dorosłą osobę, a nie na dziecko. - Jasne oczy strażniczki starały się w równym stopniu speszyć spojrzenie dziewczyny.
- Fakty. Jestem dużą i grzeczną dziewczynką, proszę Pani. - Jej prześmiewczy ton głosu, zaczynał powoli irytować kobietę.
- Cokolwiek... Vi. - Caitlyn spojrzała znad akt, na swoją towarzyszkę, która spoglądała na nią spod długich, ciemnych rzęs.
Z tej perspektywy nie wyglądała jak maszyna śmierci i bólu. Wyglądała wręcz... Ładnie. O ile można tak powiedzieć. Chociaż i tak wzbudzała w Caitlyn ogromny respekt. Dziewczyna już dawno odkryła, że nigdy nie powinno się lekceważyć swoich wrogów. Jeżeli są ładni, mali albo chudzi. Każde z nich może mieć ukryty talent, który w parę chwil powali Cię na plecy i zabije.
A co do Vi była pewna, że te śliczne oczy skrywają wiele pokładów energii zdolnej powalić konia.- Co się tam wydarzyło? - Zaczęła spokojnie.
- Jak to co? Zwykła bójka. Każdemu się zdarza podniesione ciśnienie. - Odpowiedziała krótko.
CZYTASZ
zaułki || vi x caitlyn || Arcane
FanfictionCzasem nasze ścieżki krzyżują się z tymi należących do innych ludzi. Często bywa tak, że te połączenia dróg są głupie, nierozważne czy niebezpieczne. W normalnych okolicznościach, Caitlyn nigdy nie chciałaby mieć nic wspólnego z istotą Vi. Jednak...