Rozdział 9

678 46 21
                                    

Burdel, jak nazwała to Vi, ukryty  był w ciemnej alejce. Schodziło się do niego po kamiennych schodach, które ubrudzone były zewsząd dziwnymi plamami, nieznanego pochodzenia. Caitlyn bojąc się niesmacznej prawdy o tych dziwnych, wylanych substancjach, wstrzymywała odruch wymiotny. 

Nie była przyzwyczajona do brudu. Od kiedy pamiętała dbała o czystość. Zawsze sprzątała u siebie w pokoju, myła naczynia,  a nawet była honorowym uczestnikiem sprzątania świata. Zawsze miała w kieszeni woreczek na odpady, które uznała za szczególnie nieprzyjemne.

A przestrzeń przed domem towarzyskim, zdecydowanie potrzebowała porządnej renowacji pod tym względem. Caitlyn złapała się na tym, że sięgnęła do kieszeni po swój aluminiowy woreczek, gdyby nie uprzedziło jej skonsternowane spojrzenie Vi. 

- Co ty robisz? - Spytała różowowłosa.

- Ee... - Strażniczka zająknęła się, ale na swoje szczęście, nie musiała udzielać uwłaczającej odpowiedzi. 
Wyblakłe, czerwone drzwi uchyliły się lekko prezentując chudą, zakapturzoną postać. Nie odezwała się, jednak widząc twarz Vi, otworzyła drzwi na oścież, chowając się za nimi.

- Widzę, że ktoś tu jest stałym klientem. - Burknęła Caitlyn, wchodząc do korytarza zaraz za swoją towarzyszką. 
Różowowłosa roześmiała się cicho, spoglądając na nią zza ramienia.

- Jeżeli myślisz, że to miejsce służy tylko do pieprzenia się z ludźmi, to się srogo mylisz. Byłaś już w takim miejscu, że o to mnie osądzasz cupcake? - Głos Vi przesiąkał rozbawieniem, które działało strażniczce na nerwy. Poza tym, jak ona w ogóle śmiała tak pomyśleć, o prawej ręce szeryfa!

- W Twoich snach, Violet. 

Różowowłosa dygnęła delikatnie, ale nie skomentowała odpowiedzi Caitlyn.

Ciemnowłosa w tym czasie, gdy szły korytarzem, przyglądała mu się z zainteresowaniem. Wszystko w Zaun, było takie szare i wyblakłe. Takie puste i bez wyrazu, jakby całe życie uszło z tych ulic, budynków, a najbardziej z ludzi. Nic nie było tu intensywne i kolorowe, jak gdyby ktoś rozlał w całym tym miejscu szarą farbę, lub za pomocą jakiegoś magicznego przedmiotu, zabrał mu cały blask.

Jednak mimo wszystko, to specyficzne miejsce zachowało w  sobie szczątki jakiegoś wyrazu. Wisiały tu liczne korale, różowe zasłony, niedokończone, lub uszkodzone mozaiki w różnych kolorach ozdabiały ściany, lub podłogę w niektórych miejscach. Rozlegały się gdzieniegdzie chichoty, pomrukiwania, westchnięcia. Jednak, ten mały fragment, nie był tym, co wiedziała strażniczka.

Niegdyś,  Zaun prezentowało się niesamowicie. Było kwitnącą, metropolią chemiczną. Zradzały się tutaj najdoskonalsze umysły, które stawały u progu Akademii w Piltover i zostawały sławne na wszystkie strony świata. 
Jednak któregoś roku, coś się wydarzyło. 

Coś co zakończyło złoty wiek Zaun.

- Widzisz ją? - Odezwała się nagle Vi, wskazując palcem na młodą kobietę. Była niewiele niższa od Caitlyn. Brązowe włosy sięgały jej łopatek. Barki miała wąskie, a jej talia wyraźnie się odznaczała. Stała tyłem do dziewczyn, rozmawiając z chłopakiem z maską mima.
Strażniczka spojrzała z dziwną miną na towarzyszkę.

- Trudno ją przeoczyć. Ale tak. I co w związku z tym? - Błękitne oczy powędrowały na burzowe tęczówki Vi.

- Idź ją poderwij. - Mruknęła tylko dziewczyna, sportowym krokiem oddalając się w stronę czerwonych zasłoń na końcu korytarza. 

Ciemnowłosa otworzyła szeroko oczy, ale nie zdążyła w porę zaprotestować, gdyż niesamowicie szybko, Vi zniknęła jej z pola widzenia.
Caitlyn została teoretycznie sama z misją, która dla jej nieśmiałego lesbijskiego charakteru wydała się niemożliwa to zrealizowania. 

Ciemnowłosa wzięła jednak głęboki wdech i rozluźniła ramiona. Uśmiechnęła się do siebie śmiało i ruszyła w stronę brunetki, która dalej odwrócona była do niej plecami. 
Szła w jej kierunku pewnym siebie krokiem. Wyprostowana z wysoko uniesionym podbródkiem. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, gdyż miał prezentować przyjazne usposobienie i inne... emocje, potrzebne do podrywania dziewczyn. 

- Dobra Caitlyn. Słowo 'nie' nie istnieje. - Caitlyn uniosła palec by zwrócić uwagę dziewczyny, ale ta odwróciła się  niemal natychmiast, jak na zawołanie.

Błękitnooka zamrugała gwałtownie oczami, widząc ją przed sobą.

Miała gładkie rysy, ale nie sprawiało to wrażenia, jakoby dziewczyna była pulchna. Miała prosty nos, kocie oczy i tęczówki w mahoniowym kolorze. Miała kilka kolczyków w lewym płatku ucha, a także jednego w brwi, który dość uroczo się prezentował. Usta miała dość blade, ale pełne i kuszące. Wręcz hipnotyzujące.
Zastępczyni szeryfa, rzadko miała do czynienia z aż tak ładnymi dziewczynami. A właściwie jakimikolwiek dziewczynami, gdyż często zachowywała się jak frajer... 

- Cześć kochanie. - Głos brunetki był cichy i przyjemny. Brzmiał niczym delikatny, ciepły powiew wiatru delikatnie muskający dziurawe pnie drzewa. I jakkolwiek idiotycznie to nie brzmi, to Caitlyn nie potrafiła porównać go do niczego innego. - Wszystko w porządku? Wyglądasz na trochę zagubioną. Jesteś tu pierwszy raz? - Jej przyjemny głos znów rozległ się w uszach strażniczki, która powoli zaczynała tracić kontrolę nad własnym ciałem.

Była przyzwyczajona do walk z bandytami, do widoku krwi i śmierci. Do pościgów, zranień, ale do rozmowy z pięknymi dziewczynami? Caitlyn była w tym całkowicie świeżakiem.

- Ja... Ja um... Być, znaczy jestem pierwszy raz tutaj, ja być. Tu. - Ciemnowłosa spojrzała na delikatnie skonsternowaną twarz brunetki.

- Rozumiem... Masz ochoty się czegoś napić, słonko? Obiecuję, że nie pożałujesz, gdy skosztujesz mojej herbaty. - Wyższa dziewczyna złapała Caitlyn za dłoń, prowadząc ją do jednego z pokoi.

Odhaczone.

***

Gdy czerwone zasłony się uchyliły, Vi zobaczyła swoją starą znajomą. 

Starsza kobieta siedziała na czarnym krześle, trzymając między palcami papierosa. Po jej biurku chodził potężny kot, z górą miękkiej sierści. Przymilał się co chwila do swojej Pani, pomrukując niemal ciągle. 
Jednak Yordl ignorował jego zaloty i pisał coś na kartce, nie przejmując się jego obecnością.

Dopiero po wejściu różowowłosej kobieta uniosła wzrok znad stosu kartek i aż papieros, którego wtedy trzymała między wargami, upadł na podłogę.

- Miałaś być martwa, Violet. 

***

haha
to ten
mam zaraz ferie, może będę bardziej regularna? 

nie sprawdzałam błędów!!

zaułki || vi x caitlyn || ArcaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz