Rozdział 11

571 23 7
                                    

Kolorowa alejka, w której stały, powoli traciła intensywność, a resztki promieni słonecznych docierających do jej zakamarków - nikły, zastępowane cieniem.
Ściemniało się, a latarnie nie zaczęły jeszcze pracować, więc miasto wyglądało jeszcze bardziej ponuro niż zwykle. 
Jedynie zielone, fluorescencyjne mazie zdawały się dawać jakiekolwiek źródło światła, które połyskiwało na naburmuszonych twarzach przechodniów. 

To był pierwszy dzień ich poszukiwań, a już trafiły na - być może - dobry trop. Zastępczyni szeryfa nie potrafiła ukryć ekscytacji, gdy razem z Vi, zaczęły iść przez kolejne aleje.

- Przecież to niesamowite! Nie sądziłam, że w burdelu, czy jak to tam się nazywa, można zdobyć tyle przydatnych informacji! - Uśmiechnęła się do siebie. 

- Można. - Mruknęła Vi, która od początku ich podróży nie wydawała się szczególnie wesoła. Może jedynie przez ten krótki moment, gdy trzymała się z Cait za ręce. Wtedy jakby, coś w jej oczach się zaświeciło, coś w środku zatrzepotało i błysnęło słabym światłem.
Jednak, to była tylko chwila. Może akurat chciała zwrócić śniadanie i to wprawiło ją w taką ekscytację. 

Caitlyn puściła jej słowa mimo uszu. Nabrała pewności siebie i już samolubnie wyobrażała sobie, jak rozwiązuje największy problem męczący Piltover i Zaun. Jej przełożony po tym odkryciu będzie mógł jej buty czyścić i błagać, aby nie skazywała go na bezrobocie. 
Wice szeryf musiała jeszcze przemyśleć czy będzie zgrywać złego czy dobrego 'glinę'. 

Właściwie to nawet nie potrafiła sobie wyobrazić innego potoczenia się spraw. To wszystko co ułożyły z Vi, składało się w przepiękną układankę. 

- Oh! Można jeszcze poznać kilka bliskich przyjaciółek, co? - Vi spojrzała znacząco na Strażniczkę, która momentalnie się zarumieniła i spojrzała w drugą stronę. 
Nie dość, że nie potrafiła robić takich rzeczy, to jeszcze nie potrafiła o nich mówić! A w głębi duszy wierzyła, że Vi nie wróci do tej kłopotliwej sytuacji. 

- Uhm. Zdobywanie informacji różnymi kanałami przekazu jest wskazane w pracy strażnika. - Powiedziała Caitlyn. 

- Na przykład kanałem rod-

- Nie! Vi, przestań! - Strażniczka, pełna czerwonych rumieńców stanęła w miejscu i wzięła głęboki wdech.

Różowowłosa patrzyła na nią z rozbawieniem i pewnym rodzajem rozczulenia. Uważała to w sumie za słodkie, że taka osoba jak Caitlyn nie potrafi rozmawiać o intymnych sprawach. Z jej figurą, nie wydawała się osobą, która ma jakieś kompleksy i nudne życie seksualne. 
W Zaun zapewne byłaby oblegana przez niejednego mężczyznę i na pewno z tuzin kobiet. Z rozbawieniem stwierdziła, że sama dodałaby się do tej grupy. 

- Już spokojnie kwiatuszku. Nie będziemy o tym mówić, skoro nie chcesz. - Vi splotła ręce z tyłu głowy i zaczęła pogwizdywać, idąc dalej, w głąb Alej. 

Caitlyn zmarszczyła brwi, widząc pewną siebie postawę towarzyszki. Szły jednak dalej już w ciszy.

Ich spacer po uliczkach Zaun dłużył się niemiłosiernie przez strażniczkę, która nie do końca potrafiła sobie poradzić z dziwnymi przejściami, które wybierała dla nich Vi. Przeskakiwanie z balkonu na balkon, ślizganie się po dachach, z których co rusz spadały dachówki, czy chociażby przeskakiwanie przez niezliczone ilości barierek.
Normalny spacer w Zaun chyba nie istniał. A przynajmniej dla Caitlyn, która przyzwyczaiła się do długich, przyjemnych przechadzek po mieście postępu. Kwitły tam kolorowe kwiaty, było mnóstwo parków i przytulnych kafejek, w których podawano najlepszą mrożoną kawę na świecie.

Tutaj w Zaun, kupowało się ryby od podejrzanych typów, którzy nie grzeszyli urodą zwykłego obywatela. Normalnie w Piltover byliby uznawani za podejrzane indywidua. Właściwie, to zboczenie zawodowe Cait sprawiało, że we wszystkich widziała kogoś niebezpiecznego i potencjalnie groźnego. Było jej głupio, przez jej własne uprzedzenia, które zakorzeniły się w jej umyśle i były starannie pielęgnowane przez jej rodziców i przełożonych. 

Kątem oka spojrzała na Vi.

Vi też wyglądała podejrzenie. Krótkie, różowe włosy, mocna i wysportowana sylwetka i ten błysk w oku. Typowego rozrabiaki. W niej też wcześniej widziałaby potwora. Chociaż w przeciwieństwie do sprzedawców ryb, ona urodą grzeszyła tak bardzo, że pod strażniczką mogłyby uginać się kolana. I uginały gdzieś w głębi duszy, gdy towarzyszka podawała jej rękę na trudniejszych ścieżkach Zaun.

Czemu wcześniej widziała w niej potwora? Każdy chyba w środku ma w sobie coś miękkiego. Vi miała bardzo silną otoczkę niezależnej i obojętnej osoby. I choć niezależna dalej pozostaje, tak Caitlyn wiedziała, że różowowłosa ma  bardzo miękki i troskliwy środek. Gdyby zasnęły przytulone, to nie byłaby w stanie określić, która z nich byłaby tą dużą łyżeczką.

Stróż prawa poczuła delikatne wypieki na twarzy.

- Z Twoim ślamazarskim tempem dojdziemy do bezpiecznego miejsca o wschodzie słońca. - Vi spojrzała na strażniczkę. - A nie wiem jak ty, ale ja wolałabym się przespać przed jutrzejszym dniem. Będziemy znów sporo chodzić i odwiedzimy kilku moich starych znajomych. Nie gwarantuję, że każdy z nich będzie do nas pozytywnie nastawiony, więc mam nadzieję, że potrafisz strzelać z tej swojej broni. - Powiedziała.

- Jestem wyśmienitym strzelcem. - Odparła Caitlyn. - Powiedziałabym nawet, że najlepszym w mieście.

- Wierzę Ci, cupcake. - Vi uśmiechnęła się na chwilę, po czym jej wyraz twarzy znów wrócił do normalnego. Normalnego czyli - Zjeżdżaj mi z drogi patałachu.

Szły dalej, a im bardziej wgłąb, tym jaśniej i żywiej było.
Teraz co jakiś czas napotykały przechodniów, którzy również musieli mieć jakieś szemrane interesy na sumieniu, skoro chodzili podobnymi drogami co one. Tylko, że ich 'szemrany' cel był dla dobra ogółu. Ich pewnie tylko dla zysku i pozycji.
Mimo to żaden z podejrzanych typów ich nie zaczepił. Caitlyn pomyślała, że to pewnie przez Vi. Raczej była w tych kręgach znana i cieszyła się zapewne sporym szacunkiem. W przeciwieństwie do Cait, która zginęłaby tu w przeciągu paru chwil.
Zaniepokoiła ją ta wizja, ale nie miała się czym przejmować, skoro obok niej szła ikona Zaun.

Ikona Zaun...

Idzie jak ślimak obok ikony Zaun.

Żałosne.

- No. He. Co my tak się obijamy, huh? - Caitlyn wyprostowała się dumnie i położyła stopę na najbliższym schodku. Przybrała pewną minę i uśmiechnęła się szelmowsko. A przynajmniej tak jej się zdawało.

- Wiesz, że masz coś między zębami? Czy to koperek?

Caitlyn umarła.


***

Hola
Piszę do Was ten rozdział z komputera znajdującego się w Polskiej Agencji Prasowej
Miałam być regularna, wiem
Nie wyszło T.T

Przepraszam z góry za wszelkie błędy:)



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 05, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

zaułki || vi x caitlyn || ArcaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz