Jack Mróz

86 10 2
                                    

Jack był strażnikiem już od jakiś 10 lat i były to najlepsze lata jego życia. Pokonali Mroka i jedyne co teraz miał do roboty to latanie tam i z powrotem, zabawy z ludźmi i jakieś spotkania ze strażnikami. To na jakieś przyjęcie, to na naradę... Było świetnie. Miał przyjaciół i paru ludzi, którzy w niego wierzyli. 

Życie było świetne. Robił swoje, był szczęśliwy. Czego więc mu brakowało? Może kogoś kto by był przy nim. Bo niby wszystko jest fajnie, ale strażnicy nie mają często dla niego czasu. Każdy zawsze jest zajęty. On sam wykonywał swoją pracę jakby odruchowo. Tam gdzie był coś zamarzało, nie musiał się zbyt starać. Czasami jak chciał po prostu z kimś pogadać, nie było nikogo.

Tak sobie właśnie rozmyślał jak się z tym uporać. Może wykręci jakiś kawał temu Kangurowi Wielkanocnemu? Wtedy zobaczył na niebie wielką zorzę polarną. Wszystko fajnie, ale nie była to zwykła zorza. To sygnał od Northa. Zbierał Strażników...

...

- Co się dzieje? Jakaś nagła sprawa? Wszystko dobrze? Mrok nie wrócił? - nawijała Zębuszka gdy tylko się zjawiła. Jack był już od paru minut na biegunie razem z Northem i Piaskiem. Czekali tylko na Zająca.

- Spokojnie Ząbek, wszystko pod kontrolą, nie ja was tu zwołałem.

- A kto? - Zając właśnie wyskoczył ze swojego tunelu, a w jego miejscu teraz wyrastał pojedynczy kwiatek.

- On - North wskazał na Księżyc, który wyglądał jak zwykle groźnie, a jednocześnie urzekająco.

Wszyscy zamilkli na chwile wpatrując się w satelitę ziemskiego.

- No i? O co chodzi przyjacielu? - Odezwał się North. - Jakieś kłopoty?

Światło Księżyca pokierowało się na symbol na parkiecie. Cień na podłodze przedstawiał Mroka... ale na czele armii. Nie był sam. Za nim stali inni. Najgorsze duchy, które mógł znaleźć. Wszyscy na czele armii koszmarów.

- Ale jak? 

- Jeszcze mu nie dość? - dodał Zając.

- Co teraz, stary druhu? Jak mamy się bronić? - zapytał North.

Spod podłogi wychynął podest, a na nim wielki kryształ.

- Co to znaczy? - zapytał Jack. - Co to jest?

- Ostatnim razem coś takiego działo się, gdy wybierał cię na strażnika - wyjaśnił North. - Nie wiem czemu postanowił wybrać nowego po tak krótkim czasie...

Z kryształu wyłonił się księżycowy pył, który zaczął układać się w dziwne kształty.

- Tylko nie świstak, tylko nie ten głupi świstak... - mamrotał Zając.

- Co ci zrobił świstak? - zapytał Jack.

- Nie chcesz wiedzieć.

Wszyscy czekali w napięciu. Wtedy nad kryształem pojawiła się postać... nastolatki. Przynajmniej tak wyglądała. Była to dziewczyna z mieczem na plecach, której twarz przysłaniał kaptur peleryny. Z jej dłoni tryskało coś na kształt płomieni.

- Nie - powiedział North. - To nie może być prawda.

- Pożoga? - zapytała Ząbek. - Ale przecież...

Nikt nic nie mówił. Nastała cisza.

- Kim jest ta Pożoga? - zapytał w końcu Jack wpatrując się uważnie w postać z księżycowego pyłu. - Coś jest z nią nie tak?

- Nie tak? - zapytał Zając. - Czy z Mrokiem jest coś nie tak? Ona wcale nie jest od niego lepsza.

- A to niby czemu? - zapytał Jack. Z tego co widział w jej postaci nie wyglądała na groźną, pomijając jej płomień. Była nawet ładna... a nawet bardzo.

- Tylko mi się tu do niej nie śliń - powiedział zając widząc jak Jack wpatruje się w postać.

- Ja wcale nie...

- Chodzi o to - przerwał mu North - że Ignis jest niebezpieczna. Spaliła mi pół pracowni i razem z Mrokiem ukradła moje sanie. Tamtego roku... prawie przestałem istnieć. 

- Mi zniszczyła pisanki - odezwał się zając - wypaliła na nich "Kangur pozdrawia". Cała partia była do wyrzucenia, choć niektóre dzieci i tak je gdzieś znalazły.

Jack zaśmiał się na opowieść Zająca, a ten posłał mu mordercze spojrzenie. Chłopak ogarnął się i odchrząknął maskując śmiech.

- Nie tylko to - odparł North. - Dziewczyna jest odpowiedzialna za większość katastrof klimatycznych. Wszystkie wulkany jak i pożary to jej sprawka. Wiele ludzi i zwierząt przez nią zginęło. W dodatku co roku zabiera leprechaunom ich złoto przez dniem świętego Patryka. Parę lat temu oddała go piratom i biedne skrzaty musiały nauczyć się fechtunku, by je odzyskać.

Jack starał się nie śmiać z pomysłowości tego żartu. Nie mógł jednak powstrzymać uśmiechu. Spojrzał jeszcze raz na posąg dziewczyny. Wyglądała na w jego wieku. W końcu ktoś kto umie się bawić. jednak trzeba było zachować pozory.

- To może nie bierzmy jej na strażnika? Skoro jest taka zła? - zaproponował Jack.

- Musimy. Inaczej albo nie wygramy tego co się szykuje, albo będą inne złe konsekwencje.

- Jakie? 

- Chcesz to sobie poczytaj. Są w kodeksie strażników.

Jack nie miał zamiaru czytać jakiegoś kodeksu. Westchnął i przykucnął na końcu swojej laski.

- To co robimy?

- Trzeba ją tu sprowadzić. Takie są zasady. Wyjaśnić po co i liczyć na najlepsze. - powiedział North.

- Liczyć na najlepsze? Chcesz, by nas pozabijała? To ludzka zapałka, porywcza jak ogień! Nie bez powodu mówi się, by nie igrać z ogniem. Nie chcesz chyba nas narażać, co? - wściekł się Zając.

- Chłopaki spokojnie. Nie wiemy czy nadal jest taka jak kiedyś. Dajmy jej szansę - powiedziała Ząbek z uśmiechem. Inni strażnicy milczeli. - No i świetnie. To kto po nią pójdzie.

- Ja - powiedział North.

- I co wsadzisz ją do worka i przepchniesz przez portal? - zapytał Jack.

Para Yeti, która właśnie niosła worek schowała go, jakby nigdy nic za plecami.

- Nooo...

- Ona przecież jest chyba z ognia. Spali worek i ciebie jak będzie chciała nie?

- Racja - przyznał North.

- Może ja pójdę? - zapytał Jack. Zero reakcji. - Jestem duchem zimy. Chyba dam radę...

- W sumie - zastanowił się North. 

Piasek ułożył parę symboli nad głową.

-  Racja Piasek - przyznał North. - duch zimy i duch ognia raczej się dogadają nie?

Na ten moment nikt nie zdawał sobie sprawy z irracjonalności tego stwierdzenia.

- Dobra, to gdzie mam jej szukać?

- Panie Księżyc? - zawołał North.

Figurka Ignis zniknęła, a kryształ wsunął pod ziemię. Światło księżyca przesunęło się na wielki Globus i wskazało punkt w Ameryce.

- Wygląda na to, że udasz się do Waszyngtonu.

- Jest w Waszyngtonie? W środek zimy?

- Co w tym złego?

- Myślałem, że siedzi na pustyni czy coś...

- Ha! Stereotypy. 

North wziął jedną ze swoich kul i rzucił przed siebie tworząc przejście.

- Powodzenia. Przyda ci się.

Believe In Me || Jack FrostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz