Buyan

61 8 4
                                    

Nis zawirowało w głowie. Gdy świat dookoła utworzył się w całość, dziewczyna ujrzała ocean. Stała na piasku, na samym brzegu jakiegoś morza. Szybko cofnęła się w głąb lądu przeklinając pod nosem, gdy fala lekko musnęła jej stopy. Jack natomiast stał w miejscu, a pod jego stopami, wilgotny piasek pokrywał się szronem.

Nis rozejrzała się dookoła. Po niebie można było poznać, że byli gdzieś na zachód od Chin, z których się przenieśli. Dziewczyna spojrzała poddenerwowana na chłopaka.

- No i co zrobiłeś?

- Ja? Uratowałem cię. Nie ma za co.

- Przed nieistniejącym zagrożeniem. Bardzo szlachetnie, dziękuję, o mój rycerzu w lśniącej zbroi - Nis pokłoniła się teatralnie. - Gdzie my w ogóle jesteśmy?

- Nie wiem - Jack rozejrzał się wokoło. - Chciałem tylko znaleźć się daleko od ognia.

Nis rozejrzała się wokoło. Wyspa była dość mała, a w jej głębi znajdowało się wielkie wzgórze. Nie był to wulkan, nie czuła jego energii. Na szczycie, wzniesienie było skaliste, a na samym jego czubku można było dostrzec, biały obiekt, przypominający bezę, bądź kapelusz wielkiej pieczarki. Nis już wiedziała gdzie byli.

- Idioto - powiedziała do chłopaka. - Zabierz mnie stąd.

- Co jest? - zapytał Jack. - Nie jesteś fanką wysp?

- Nie chodzi o to. Przeniosłeś nas na Buyan!

- To... źle?

- Może nie dla ciebie. Ja mam dość nieprzyjemne wspomnienia związane z tą wyspą.

Nis usiadła na piasku wpatrując się w zachodzące słońce. Jack żwawo podszedł do niej i usiadł obok. Dziewczyna spojrzała na niego zirytowana, ale ten posłał jej dumny uśmiech.

- Zamieniam się w słuch.

- Nie będę ci opowiadać o swoim życiu. Po prostu zabierz nas stąd.

- Nigdzie nie idę. Muszę trzymać cię z dala od ognia, a sam być z dala od zimna.

- Daj z tym spokój.

Chłopak tylko wyciągnął się na piasku i założył ręce za głowę.

- Chodź promyczku, przytul się i mi opowiedz - powiedział wyciągając ramie, robiąc jej miejsce do położenia się obok niego. Dziewczyna tylko parsknęła śmiechem i sypnęła w jego stronę piaskiem. Chłopak wypluł ziarna, które wpadły mu do ust i podniósł się z powrotem do siadu.

- Widzisz ten kamień tam na górze? - powiedziała w końcu.

- To białe coś?

- Tak. To Alatyr. Kiedyś wylądowałam na tej wyspie. Dawno dawno temu. Jak wiesz, jest ona żywa, więc skoro tu wylądowałam musiał być ku temu powód...

- Chwila chwila. Ta wyspa jest żywa?

Nis spojrzała na niego jak na idiotę.

- Nie słyszałeś o Buyanie?

- Fakt, że o to pytam mówi sam przez się.

- Touché - odparła. - Tak, jest żywa. W pewnym sensie. Pojawia się gdy bohater jej potrzebuje. Przeważnie daje odpoczynek, ale na pobyt trzeba sobie zasłużyć. W każdym razie wylądowałam tu kiedyś po tym jak zatrzymywałam pożary podczas niemieckiej inwazji na ZSRR w 1941. Używali taktyki spalonej ziemi. Udało mi się uratować niewielką część ofiar. W każdym razie, ten kamień, Alatyr. Wierzono, że jest on źródłem mocy i wiedzy.

Jack uśmiechnął się na jej słowa. Dziewczyna może nie zdawała sobie z tego sprawy, ale właśnie wyjawiła, że zależy jej na ludziach, skoro ratowała ich życia. Jack jednak nie wytknął jej tego, zachowując tą informacje dla siebie.

Believe In Me || Jack FrostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz