𝐁𝐘Ł𝐎... 𝐙𝐈𝐌𝐍𝐎.
Była to właściwie pierwsza rzecz, która przykuła twoją uwagę. Jednak zważając na absolutną pustkę w głowie, odrobina bólu stanowiła wręcz jedyną stałą w ciemności. Wszystko wydawało się niesamowicie ciężkie. Jakby ktoś umieścił cię w ciemnym, lepkim miodzie, zabierającym możliwość naturalnego oddychania. Co prawda nadal pobierałxś powietrze, czerpiąc zaledwie małe, ledwo brane wdechy, ale nie było to tym samym. Dopiero po chwili odważyłxś się w jakikolwiek sposób obudzić. Otwarcie oczu było pierwszym pomysłem. Aczkolwiek, jak się okazało, niezbyt błyskotliwym.
Światło, przygaszone i nieznacznie cieplejsze od promieni słońca, uderzyło twoje oczy, docierając od nich z takim impetem, że powieki z powrotem zamknęły się, nie pozwalając na ich podrażnienie. Bolało. Poprzez tak szybki ruch nie byłxś w stanie jednak rozejrzeć się po boku. Chęć poznania swojego otoczenia była jednym z głównych instynktów, który pozwalał ci na nieodpłynięcie z powrotem do przyjemnej nicości. Przez chwilę prawie nawet poczułxś dreszcz przechodzący po twoim ciele, ale tuż zaraz zdałxś sobie sprawę, że właściwie ciężko było ci wyczuć kończyny. Mimo wielu sygnałów dłoń, którą prosiłxś wewnętrznie o podniesienie się, nie odpowiadała, ignorując wezwania.
— Huh... — Gardło działało. Co prawda ledwo, a mruk wydoił z ciebie praktycznie całą energię, ale nadal świadczył o tym, że żyłxś.
Właściwie, czemu żyłxś?
Obraz spadających kamieni i trzask drewna przesunął się szybko w twoim umyśle, przywołując niechcianą migrenę. Prawie skrzywiłxś się na twarzy. Odpowiedzi bardzo by się przydały w tym momencie. Dlatego powoli poruszyłxś powiekami, próbując ponownie zerknąć na żyjący świat. Przypominało to wstawanie z najcięższej, ale zarazem najlepszej drzemki. Tuż przed tobą znajdowało się coś... Ciemnego. Nie przypominało to nic szczególnego, w szczególności przez to straszne zamglenie wzroku, ale w jakiś sposób przywoływało poczucie ulgi. Coś w tym widoku było znajomego.
Ah, wreszcie twoja dłoń odpowiedziała na wezwanie. Wskazujący palec poruszył się nieznacznie, przesuwając się flegmatycznie, jakby umieszczony był w czymś płynnym. Zmusiłxś głowę do delikatnego wysunięcia się, czując, jakby zaraz twój żołądek miał wywrócić się w drugą stronę. Całe twoje ciało czuło się... Niedobrze. Jak odgrzane jedzenie po tygodniu. Zamrugałxś parę razy, aby przyzwyczaić oczy do rzeczywistości. Wokół znajdowało się coś przezroczystego, coś mającego w sobie małe iskierki i niedającego się odcyfrować. Przynajmniej głębokie wdechy w jakiś sposób pomagały.
Woda.
Twoje ciało leżało w wodzie. Unosiło się bezwiednie, ale bynajmniej temperatura była odrobinę wyższa, niż wiatru, który muskał policzki, jak bicze. Było strasznie zimno. Jakby ktoś wystawił cię bez ubrań na środek Dragonspine'a. Mrużąc oczy, powoli przeskanowałxś pomieszczenie, szukając głównego punktu zawieszenia. Światło głównie dochodziło z palącego się ogniska, bądź czegoś, co miało tego kształt. Ominxłxś go, nie chcąc niszczyć jeszcze bardziej wzroku, z tego co udało ci się pozyskać. Zaraz świat pozyskał większej ostrości, a ty w tym czasie skupiłxś się na swojej dłoni, wpatrując się w odmęty wody, sięgające twoich ramion. Skóra wyróżniała się spośród przezroczystej cieczy, więc łatwo ją było znaleźć. Gorzej z podniesieniem.
Dopiero po dłuższej chwili udało ci się ją oprzeć o brzeg... Wanny? Nawet nie miałxś pojęcia, gdzie byłxś. Z cichymi sapnięciami podniosłxś się do góry, próbując powstrzymać absolutny chaos w głowie. Natłok myśli i migrena praktycznie wyciszały delikatny dźwięk przesuwanej wody i syk płomienia, znajdującego się niedaleko. Wreszcie udało ci się zerknąć na świat. Jak zombie zaczxłxś przyglądać się otoczeniu, w szczególności obserwując białą plamę na drugim końcu. Wtedy zdałxś sobie sprawę, że znajdowały się tam wielkie pokłady śniegu. Zacisnxłxś palce wokół wanny, odzyskując w nich czucie i dopiero wtedy spojrzałxś w dół.
Albedo.
Jasne włosy, co prawda strasznie rozczochrane i pogrążone w kompletnym chaosie, ale nadal te same kosmyki ułożone w tą samą fryzurę od tylu lat. Chłopak opierał się o brzeg, ułożywszy głowę na złożonych rękach i oddychał spokojnie, najwyraźniej śpiąc. Twój puls chyba podskoczył o parę stopni. Jak oddychanie było do tej pory trudne, to teraz wydawało się to praktycznie nieskończonym maratonem. Przesuwając nieudolnie bezsilne ciało w bok, wysunxłxś dłoń przed siebie, aby sprawdzić, czy rzeczywiście jest to on. Prawie drżącymi palcami, ledwo trzymającymi się w górze, założyłxś kosmyk blond włosów za ucho i zatrzymałxś rękę w tej pozycji, przyglądając się mu z odrętwieniem.
— Al... — zdążyłxś wydusić, zanim ostre ukłucie przeszkodziło ci w dokończeniu zdania. Jedyna stała. Jedyna ważna rzecz pośród całej tej nicości. Czemu nagle bolała cię klatka?
— Mphm... — wymruknął cicho, kiedy krople wody spłynęły po policzku. Powoli poruszył się niespokojnie na miejscu, aby tylko otworzyć swoje oczy i zaspanym spojrzeniem zerknąć w górę. Jego oczy nadal miały w sobie swoje własne mało niebo.
Albedo wciągnął szybko powietrze, po czym wstał szybko z miejsca, przewracając stolik na którym siedział. Z otworzonymi ustami i oczami wpatrywał się w ciebie, prawie drżąc. Szczęka poruszyła się niepewnie, jakby zaraz z gardła miały mu wypaść jakieś słowa. A na morskim, niewielkim niebie pojawiły się przezroczyste chmury, powoli tworzące strumień spływający po policzkach. Dłonią sięgnął w stronę twojego policzka, jakby nie dowierzając swoim oczom. Zanim zdążyłxś cokolwiek zrobić, Albedo przysunął się bliżej i przyciągnął cię do siebie, chowając w swoich ramionach, kiedy w końcu wybuchł płaczem.
— A-Albedo? — zapytałxś chrypliwym głosem, wypuszczając powoli powietrze. Blondyn jedynie zadrżał nieznacznie, jeszcze bardziej przysuwając cię do swojego ciała. Ułożyłxś dłonie, druga ledwo co się obudziła, na jego plecach, wdychając znajomy zapach. Nigdy tak nie reagował.
— Myślałem... Myślałem, że cię straciłem... — powiedział między rzewnym płaczem. Otworzyłxś szerzej oczy, mrugając po chwili parę razy. Co właściwie się działo? Nie miałxś jednak serca niszczyć momentu i wyrywać Albedo z jego nagłego wybuchu.
Bowiem jego nagły wybuch uderzył w twoje serce, sprawiając, że łzy spłynęły z twoich oczu, nawet jeśli nie miałxś pojęcia, co się stało.
Ból w klatce piersiowej znacznie się powiększył, a ty mogłxś jedynie siedzieć i patrzeć na rozwinięcie akcji. Kiedy jego dłonie ułożyły się na twoich policzkach, ściągnxłxś brwi, próbując powstrzymać atak migreny. Albedo od razu zareagował, mówiąc coś do ciebie w międzyczasie, ale przez szum w uszach nie mogłxś usłyszeć tego, co próbował ci przekazać. W momencie kiedy chciał odwrócić się, aby sięgnąć po coś na blacie, przyciągnxłxś go z powrotem, chowając się w znajomych ramionach.
Nareszcie było ciepło.
CZYTASZ
❝MY GHOST❞ albedo x reader
Fanfic【what happened to the soul you used to be】 ❝ż𝘺𝘤𝘪𝘦, ś𝘮𝘪𝘦𝘳ć - 𝘸𝘴𝘻𝘺𝘴𝘵𝘬𝘰 𝘵𝘰 𝘱𝘰𝘥𝘸𝘢ż𝘢ł𝘢 𝘢𝘭𝘤𝘩𝘦𝘮𝘪𝘢❞ chłód dragonspine'a nigdy nie miał przejść na twoją osobę.