𝐓𝐎 𝐍𝐈𝐄 był koniec.
Albedo nie należał do osób, które łatwo się poddawały i zostawiały napoczęte sprawy w momencie, kiedy napotykał trudną przeszkodę. Ostatecznie za każdym razem, kiedy zajmował się projektem, kończył go i dochodził do satysfakcjonującej konkluzji wieńczącej pracę. Dlatego, mimo że przed nim znajdowało się martwe ciało, nadal wierzył w to, że sprowadzi z powrotem jego ukochaną osobę. W końcu był geniuszem, więc jakże miałoby się mu nie powieść?
Wystarczyło zaledwie rozwiązać zagadkę ludzkości. Przecież odwrócenie śmierci nie mogło być aż tak ciężkie. Tyle razy wysłuchiwał komplementów innych na temat jego inteligencji. Mnóstwo osób chwaliło go za jego osiągnięcia, chociaż w jego oczach to było niczym. Przy tym, co wykonała jego mistrzyni to co robił, było niczym. Chociaż może tym razem jego eksperyment, do którego miał się przymierzyć, zadowoliłoby ją i wreszcie spotkałby się z najważniejszym komplementem w jego istnieniu.
Po śmierci mózg jeszcze działa. Nawet jeśli serce przestało bić, miał jeszcze czas, aby zachować umysł. Dopóki nie był pewien, co poczynić dalej, musiał w jakiś sposób zachować swój obiekt doświadczalny. A jako że główną częścią dla możności funkcjonowania człowieka był mózg, musiał go ocalić. Aby utrzymać więc stan, w którym jeszcze komórki nie obumarły, a krew, mimo prawie znikomego, ale nadal istniejącego tempa, ciągle krążyła w nim po wielogodzinnej próbie resuscytacji.
Przynajmniej w tym aspekcie Dragonspine okazał się przydatny.
Początek był w miarę prosty. Wykorzystując właściwości Cryo oraz ciekły azot zostawił trupa w bryle lodu, pozwalając, aby stworzona przez niego temperatura doszła do około minus dwustu stopni. Dzięki temu komórki nie umarły. Tak, musiał jedynie utrzymać ciało, aby zdobyć czas na zamysł. Był w stanie coś wymyślić. Nie mógł się przecież tak poddać, prawda? Bez myśli zajął się pracą, pozwalając jej zająć całą jego uwagę. Emocje nie wpływały na niego w żadnym stopniu. Pod żadnym pozorem nie mógł sobie pozwolić na załamanie... Przecież to była praca. Zaledwie kolejny eksperyment. Nic wielkiego.
Dopiero kiedy morskie tęczówki przypatrywały się zamrożonej sylwetce, lód w jego oczach topił się, ujawniając wszystko, co starał się chować przez cały ten czas. Był przerażony tym, co przed nim stało. Przeczył zasadom świata, aby odzyskać utraconą osobę. Nawet on sam wiedział, że nie powinno się sprzeczać zasadom Teyvatu. Jeśli ktoś umarł, to nie było powrotu. W końcu każdy kiedyś musiał trafić do grobu i jedynie Celestia oraz Bogowie stanowili wyjątek. W świecie Bogów obowiązywała zasada śmiertelności. Przeczenie jej było praktycznie wymówieniem mu wojny.
— Wrócisz... Zadbam o to. — A mimo to i tak składał sobie obietnicę, przyglądając się swojemu obiektowi, zaciskając przy bokach pięści. Sprowadzi do twojego serca z powrotem życie i wymusi w nim bicie, aby te powróciło do jego ramion.
Kiedy wreszcie odżyjesz, wszystko wróci do normalności. Jego uśmiech ponownie zakwitnie na twarzy. Klee znowu będzie się przytulać do ciebie, wołając do ciebie jak do rodzeństwa. Kwiaty ponownie znajdą się między kosmykami blond włosów, wsunięte, podczas kiedy on będzie powoli kreślił na papierze rysy tak znajomej dla niego twarzy. Tyle że w tym momencie ta twarz schowana była pod warstwą lodu, czekając, aż Albedo wymówi należące do niej imię i przywróci do życia to, co stracił.
Tak niewiele, a zarazem tak dużo.
CZYTASZ
❝MY GHOST❞ albedo x reader
Fanfiction【what happened to the soul you used to be】 ❝ż𝘺𝘤𝘪𝘦, ś𝘮𝘪𝘦𝘳ć - 𝘸𝘴𝘻𝘺𝘴𝘵𝘬𝘰 𝘵𝘰 𝘱𝘰𝘥𝘸𝘢ż𝘢ł𝘢 𝘢𝘭𝘤𝘩𝘦𝘮𝘪𝘢❞ chłód dragonspine'a nigdy nie miał przejść na twoją osobę.