01.12

279 38 31
                                    

— Ale w ogłoszeniu nie było nic o drugim współlokatorze! — warczę, chodząc nerwowo po salonie. Blondyn zaś siedzi na kanapie, jak gdyby nigdy nic i chamsko się uśmiecha. Mam ochotę przywalić mu w tą piękna buźkę, byleby zmazać arogancję z jego twarzy.

Podpisując umowę, zgodziła się Pani na mieszkanie ze współlokatorem, było to wyraźnie zaznaczone. Przykro mi, ale po wpłaceniu zaliczki, okres wypowiedzenia to trzy miesiące. — Mówi kobieta, a we mnie się coraz bardziej gotuje. — Czy to wszystko, co chciałaby Pani wiedzieć?

Tak. — Mówię przez zaciśnięte usta, po czym się rozłączam. Odwracam się w stronę Reyes'a i widzę, że mnie obserwuje. — Co się gapisz?

— Fajne masz cycki — mówi, a ja wywracam oczami i łapię poduszkę z fotela, po czym ciskam nią w niego.

— Nie komentuj moich cycków, tylko zabieraj swoje manatki i się wyprowadzaj. — Rzucam, po czym krzyżuje ręce na klatce piersiowej. Chłopak spogląda na mnie z niedowierzaniem i parska głośnym śmiechem.

— Chyba sobie żartujesz — śmieje się, co jeszcze bardziej mnie denerwuje. — Ja się nigdzie nie wybieram, mam takie same prawa do tego mieszkania jak ty. — Tłumaczy, a ja podświadomie przyznaję mu rację. Jednak nie daje po sobie tego poznać, moje ego na to nie pozwala.

— To co masz zamiar zrobić? — pytam, unosząc prawą brew w górę.

— Mieszkać tu? — parska. — Nie wiem, jak ty, ale ja nie zamierzam płacić kary za wyprowadzkę.

— Kurwa — klnę pod nosem.

— Takiej pięknej istocie nie wypada przeklinać — mówi, a ja mam ochotę udusić go własnymi rękoma.

— Takiemu kretynowi nie wypada się odzywać — warczę, co jeszcze bardziej go rozbawia. — No i co cię tak śmieszy?!

— Ty mnie śmieszysz, Lore. — Sarka, a ja autentycznie morduję go w myślach. Dobrze wie, że nienawidzę tego zdrobnienia i specjalnie go używa.

— Nie mów do mnie tym zdrobnieniem — upominam go, jednak niezbyt się tym przejmuje. — I ja mam tu niby wytrzymać? — Mówię do siebie, idąc w stronę kuchni.

— Nie przesadzaj, nie jest tak źle.

— Ty się lepiej tam zamknij. — Prycham, po czym siadam przy wyspie kuchennej i myślę, co zrobić.

          Nie zamierzam odpuścić, bo to mieszkanie jest dla mnie perfekcyjne, ale z drugiej strony, jak mam z nim mieszkać, to aż mnie skręca. Kompletnie nic się nie zmienił od liceum, nadal jest denerwującym i aroganckim dupkiem. Jak zawsze, to mnie musiało pokarać i co dostaję? kompletnego kretyna, z którym muszę dzielić prywatną przestrzeń.

          Chwilę później, blondyn także przychodzi do kuchni i obrzuca mnie analizującym spojrzeniem. Opiera się o blat obok mnie i krzyżuje ręce na piersiach. Wzdycha i patrzy na mnie spod rzęs.

— Nie denerwuj się tak, bo ci się zmarszczki robią — parska. — Po tych trzech miesiącach się wyprowadzę, tylko się tak nie bocz.

— Naprawdę? — ożywiam się i patrzę na niego, uważnie odczytując mowę jego ciała. Nie wygląda, jakby kłamał.

— Tak — wywraca oczami.

— Gdzie jest haczyk? — pytam, mrużąc powieki. Gdzieś w głębi czuję, że może stać za tym jakaś intryga.

— Musisz dać mi dupy — śmieje się głośno, przez co nawet nie hamuję ręki i z całej siły uderzam go w ramię.

— Jesteś obrzydliwy, Reyes — mówię z obrzydzeniem, na co blondyn wybucha jeszcze głośniejszym śmiechem.

LovelessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz