— Ale w ogłoszeniu nie było nic o drugim współlokatorze! — warczę, chodząc nerwowo po salonie. Blondyn zaś siedzi na kanapie, jak gdyby nigdy nic i chamsko się uśmiecha. Mam ochotę przywalić mu w tą piękna buźkę, byleby zmazać arogancję z jego twarzy.
— Podpisując umowę, zgodziła się Pani na mieszkanie ze współlokatorem, było to wyraźnie zaznaczone. Przykro mi, ale po wpłaceniu zaliczki, okres wypowiedzenia to trzy miesiące. — Mówi kobieta, a we mnie się coraz bardziej gotuje. — Czy to wszystko, co chciałaby Pani wiedzieć?
— Tak. — Mówię przez zaciśnięte usta, po czym się rozłączam. Odwracam się w stronę Reyes'a i widzę, że mnie obserwuje. — Co się gapisz?
— Fajne masz cycki — mówi, a ja wywracam oczami i łapię poduszkę z fotela, po czym ciskam nią w niego.
— Nie komentuj moich cycków, tylko zabieraj swoje manatki i się wyprowadzaj. — Rzucam, po czym krzyżuje ręce na klatce piersiowej. Chłopak spogląda na mnie z niedowierzaniem i parska głośnym śmiechem.
— Chyba sobie żartujesz — śmieje się, co jeszcze bardziej mnie denerwuje. — Ja się nigdzie nie wybieram, mam takie same prawa do tego mieszkania jak ty. — Tłumaczy, a ja podświadomie przyznaję mu rację. Jednak nie daje po sobie tego poznać, moje ego na to nie pozwala.
— To co masz zamiar zrobić? — pytam, unosząc prawą brew w górę.
— Mieszkać tu? — parska. — Nie wiem, jak ty, ale ja nie zamierzam płacić kary za wyprowadzkę.
— Kurwa — klnę pod nosem.
— Takiej pięknej istocie nie wypada przeklinać — mówi, a ja mam ochotę udusić go własnymi rękoma.
— Takiemu kretynowi nie wypada się odzywać — warczę, co jeszcze bardziej go rozbawia. — No i co cię tak śmieszy?!
— Ty mnie śmieszysz, Lore. — Sarka, a ja autentycznie morduję go w myślach. Dobrze wie, że nienawidzę tego zdrobnienia i specjalnie go używa.
— Nie mów do mnie tym zdrobnieniem — upominam go, jednak niezbyt się tym przejmuje. — I ja mam tu niby wytrzymać? — Mówię do siebie, idąc w stronę kuchni.
— Nie przesadzaj, nie jest tak źle.
— Ty się lepiej tam zamknij. — Prycham, po czym siadam przy wyspie kuchennej i myślę, co zrobić.
Nie zamierzam odpuścić, bo to mieszkanie jest dla mnie perfekcyjne, ale z drugiej strony, jak mam z nim mieszkać, to aż mnie skręca. Kompletnie nic się nie zmienił od liceum, nadal jest denerwującym i aroganckim dupkiem. Jak zawsze, to mnie musiało pokarać i co dostaję? kompletnego kretyna, z którym muszę dzielić prywatną przestrzeń.
Chwilę później, blondyn także przychodzi do kuchni i obrzuca mnie analizującym spojrzeniem. Opiera się o blat obok mnie i krzyżuje ręce na piersiach. Wzdycha i patrzy na mnie spod rzęs.
— Nie denerwuj się tak, bo ci się zmarszczki robią — parska. — Po tych trzech miesiącach się wyprowadzę, tylko się tak nie bocz.
— Naprawdę? — ożywiam się i patrzę na niego, uważnie odczytując mowę jego ciała. Nie wygląda, jakby kłamał.
— Tak — wywraca oczami.
— Gdzie jest haczyk? — pytam, mrużąc powieki. Gdzieś w głębi czuję, że może stać za tym jakaś intryga.
— Musisz dać mi dupy — śmieje się głośno, przez co nawet nie hamuję ręki i z całej siły uderzam go w ramię.
— Jesteś obrzydliwy, Reyes — mówię z obrzydzeniem, na co blondyn wybucha jeszcze głośniejszym śmiechem.
CZYTASZ
Loveless
Teen FictionGdy Lorelei znajduje mieszkanie w idealnym miejscu, o niezbyt wysokim koszcie wynajmu, jest wniebowzięta. Myśli, że już nic jej bardziej nie zepsuje miesiąca, jakim jest grudzień, oprócz tych cholernych świąt, których tak bardzo nie lubi obchodzić...