20.12

203 37 18
                                    

          Jazda komunikacją miejską nigdy nie należała do moich ulubionych zajęć. Raczej wolałam się przespacerować lub Reyes mnie odbierał, ale niestety obie opcje nie wchodzą w grę. Albowiem chłopak jest na dyżurze w szpitalu, a na zewnątrz pada śnieg na tyle mocno, że pójście na nogach to misja samobójcza.

Tyle dobrego, że chociaż jestem pod mieszkaniem piętnaście minut później.

Wchodzę do środka, zdejmuję buty oraz kurtkę i pierwsze co robię, to idę do kuchni. Jestem tak bardzo głodna, że zaraz chyba wyjdę z siebie i stanę obok. Rozglądam się po pomieszczeniu i widzę, że Reyes pofatygował się ze zrobieniem obiadu. Obok talerza z porcją leży karteczka z napisem „Smacznego <3". Uśmiecham się pod nosem, czując rozlewające się ciepło wewnątrz mnie.

Chwilę później zmywam naczynia i zastanawiam się, co mam do zrobienia. Teoretycznie, na zajęcia mam wszystko ogarnięte, więc zostaje mi oglądanie seriali lub udekorowanie mieszkania na święta.

Tylko nie mam nawet czym udekorować.

Wzdycham i wyjmuję telefon z kieszeni, a następnie wybieram numer do Reid'a. Mam to daleko gdzieś, że jest aktualnie w pracy. Najwyżej nie odbierze.

Co tam? — Słyszę tuż po dwóch sygnałach. Aż jestem w szoku, że tak szybko odebrał. Przez ten fakt, nie odzywam się na początku, bo jestem za bardzo zdziwiona.

— Mógłbyś pojechać po zajęciach do jakiegoś sklepu i kupić jakieś ozdoby? Bo mamy jakoś tak pusto w mieszkaniu — mówię na jednym tchu, oglądając uważnie swoje paznokcie.

Pewnie — odpowiada. — Co mam kupić?

— Uh, nie mamy jakoś dużo miejsca, więc możesz wziąć jakieś światełka i małą choinkę — mówię, drapiąc się po karku. — No i jakieś ozdoby na choinkę.

Okej — śmieje się cicho. — Może przyjadę po ciebie i pojedziemy razem?

— Nie chce mi się zbierać — jęczę, powodując tym samym wybuch jego śmiechu.

Niech będzie. Do później — mówi i kończy połączenie.

Wzdycham i opadam miękko na sofę. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić do czasu, aż wróci.

*

Przyznam szczerze, że czekając na Reyes'a, zasnęłam. Nawet nie wiem, kiedy to się stało. Obudziłam się dopiero wtedy, jak wrócił do mieszkania. A bardziej ocucił mnie trzask drzwi frontowych, bo najwidoczniej blondyn nie potrafił sobie poradzić z przytrzymaniem ich.

Podchodzę do niego i chwytam dwie siatki, aby mógł w spokoju się rozebrać. Nie mam pojęcia, ile on tego kupił, ale na pewno więcej, niż prosiłam. Odkładam zakupy obok sofy i czekam, aż blondyn także znajdzie się obok mnie. Przy okazji patrzę, co jest w środku. Widzę kilka łańcuchów, dwa opakowania światełek, jakieś bombki i inne takie. To, co podoba mi się najbardziej, to fakt, że wszystko jest w kolorze czerwonym i czarnym. Chłopak dobrze wie, co najbadziej trafia w moje gusta.

— Dużo tego kupiłeś — zauważam, gdy chłopak wchodzi do salonu. Reyes cicho śmieje się pod nosem i stawia małą choinkę obok reszty zakupów.

— Być może. — Śmieje się. — Ale taki już mój urok.

— Może powiesimy światełka przy oknie, a choinkę postawimy na wyspie kuchennej? — Proponuję, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

LovelessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz