26.12

233 40 19
                                    

          Pożegnanie się z rodziną Reyes'a było trudniejsze, niż myślałam, że będzie. Przez ten jeden wieczór, czułam się kochana bardziej, niż przez całe moje życie. Mogę śmiało powiedzieć, że czuję magię świąt, jak nigdy dotąd.

          Dlatego też, po powrocie do domu, było mi przykro. Na tyle, że Reyes zaczął mnie zapewniać, że przecież będziemy jeździć tam częściej, skoro mi się tak podoba. Z każdą sekundą spędzoną z chłopakiem, czułam, że na niego nie zasługuję. Był najlepszym, co mnie dotychczas spotkało. I mimo trudnych początków, nasze życie aktualnie zamieniło się w bajkę.

          Pozostała kwestia Abby i jego zachowania przed świętami.

— Reyes — mówię z powagą, stając nad nim. Chłopak siedzi w salonie i ogarnia jakieś notatki na zajęcia. Odrywa wzrok od laptopa i odchyla głowę w tył, aby na mnie spojrzeć. Uśmiecha się i patrzy wprost w moje usta. — Musimy pogadać.

— Jesteś w ciąży? — Rzuca, a ja uderzam go delikatnie w czoło.

— Nie, baranie — wywracam oczami.

— Szkoda — robi smutną minę, przez co kręcę głową z politowaniem.

          Siadam obok niego i opieram głowę o jego ramię. Blondyn odkłada laptopa na stolik kawowy i obejmuje mnie, a następnie przyciąga bliżej do siebie. Biorę głęboki wdech.

— Mówiłam, że rozmowa o twoim wybryku sprzed świąt cię nie ominie — mówię, a chłopak jęczy przeciągle, co ignoruję. — Więc słucham.

— Przyznam, że trochę mi odjebało — śmieje się, głaszcząc mnie po plecach. — Ale to nic, czym musisz zaprzątać swoją śliczną główkę, aniołku.

— Okej, więc kim jest Abby? — Pytam, a jego ciało automatycznie się spina. Odsuwa się ode mnie i patrzy wprost w moje oczy, co mnie przeraża.

— Skąd o niej wiesz? — Warczy, przez co aż się wzdrygam. Odsuwam się od niego nieznacznie, co zauważa i odrobinę się uspokaja. — Przepraszam, to drażliwy temat.

— Okej, przepraszam, że zapytałam — mówię cicho, kuląc się w rogu kanapy. Mam wyrzuty sumienia, że o to zapytałam. Blondyn wzdycha i przeciera twarz dłońmi.

— Chodź tutaj — rozchyla ręce i wskazuje głową na swoje kolana, na które się przemieszczam. Kładę głowę w zagłębieniu jego szyi i słucham bicia jego serca. Czuję, jak jego policzek przylega do czubka mojej głowy, a następnie blondyn całuje mnie we włosy i wzdycha. — Zaraz jak skończyłem liceum i wyjechałem na studia, poznałem dziewczynę. Spotkanie za spotkaniem i się w sobie zakochaliśmy. — Nawija kosmyk moich włosów na palec, co chyba pomaga mu się uspokoić. — Byliśmy ze sobą dwa lata i pewnego wieczoru, jak wracała z pracy, straciła panowanie nad kierownicą i wjechała na czołówkę z ciężarówką. — Przełyka ślinę, a ja prostuję się i spoglądam prosto w jego oczy, które zachodzą się łzami.

— Nie musisz mówić dalej — szeptam, chwytając jego twarz w dłonie, na co uśmiecha się nieznacznie.

— Tamtego dnia wypadała rocznica jej śmierci — mówi cicho. — To wszystko mnie przytłoczyło i dlatego się tak zachowałem, przepraszam.

— Jest okej — zapewniam go. — Nie gniewam się.

          Reyes posyła mi smutny uśmiech i przytula się do mnie. Czuję się źle z tym, jak na niego wtedy najechałam, ale nie miałam pojęcia, że sprawy się tak miały. Głaszczę go po głowie, co go uspokaja, bo czuję, jak jego oddech się normuje.

— Ale nigdy więcej takich tajemnic, okej? — Rzucam, a on potakuje. Odsuwa się ode mnie i korzystając z okazji, cmokam go w usta.

— Tak myślałem... — Zawiesił się. — Chciałaś jechać do Keith'a. Może wybierzemy się dziś?

LovelessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz