Pov.Kendra
Leżałam w ciepłej pościeli na moim łóżku. Przez uchylone okno, wpadały pierwsze promyki słońca wraz z delikatnym powiewem chłodnego powietrza, co sprawiło, że uśmiechnęłam się. Kochałam takie poranki.
Podniosłam głowę i zobaczyłam brata walczącego z zasłonami. Wyglądało na to, że firanka była godnym przeciwnikiem, bo chłopak nie był w stanie sobie z nią poradzić.
- No dzień dobry. - rzucił wciąż zirytowany. - Chyba pora wstawać.
- Po co? Dziś sobota. - Zazwyczaj wstaję rano, żeby móc pobiegać, ale ostatnio postanowiłam, że sobota będzie dniem odpoczynku i czystego lenistwa.
- A to nie dziś zaprosiłaś Paprota na śniadanie? - spytał z chytrym uśmiechem.
- Tak, ale przyjdzie dopiero o 10. - zmrużyłam oczy.
- Cóż...aktualnie jest 09:32.
- Co? - Szybko podniosłam się z łóżka i faktycznie ujrzałam godzinę 09:33 na zegarze. - Aż tak długo spałam? Dlaczego mnie nie obudziłeś?!
- Tak to bywa kiedy do późna czyta się romansidła, zamiast iść spać.
- Po pierwsze to nie było zwykłe romansidło, a po drugie... ugh nie będę tracić czasu na kłótnie z tobą.
- 09:34 - zawołał
Spojrzałam na niego kątem oka. Okej przyznaje się. Seth był całkiem przystojny. Od wojny ze smokami minął zaledwie rok, a on zmienił się nie do poznania. Jego włosy stały się gęstsze, trądzik oraz inne niedoskonałości magicznie zniknęły z jego twarzy, rysy się wyostrzyły a głos zmienił się na dojrzalszy. Nie będę już nawet wspominać o tym jak zmieniło się jego ciało odkąd zaczął regularnie ćwiczyć. Oczywiście nie podobał mi się pod TYM względem, ale coraz wyraźniej widziałam, że mój mały braciszek staje się mężczyzną...
O wyglądzie Warrena, Vanessy lub Paprota to ja nawet nie będę mówić.
Tylko ja wyglądam jak wyglądam - czyli źle
Chwyciłam przyszykowane wcześniej ubrania i poszłam do łazienki aby się ubrać. Z jednej strony chciałam jakoś wyglądać przy Paprocie, ale z drugiej strony to miało być zwykłe rodzinne śniadanie więc nie mogłam się za bardzo wystroić. Postawiłam na wygodne ubrania w których prezentowałam się całkiem dobrze. Mój ulubiony lekki zielony sweter oraz moje ulubione dżinsy z dziurami na kolanach.
Spojrzałam w lustro.
Włosy które mogłyby służyć ptakom za gniazdo - są.
Podkrążone oczy - są.Jak zwykle. Kiedy się gdzieś spieszę albo w pobliżu jest Paprot wyglądam jak strach na wróble. Westchnęłam. Momentami zastanawiałam się, czy komplementy od Paprota czy od kogoś innego faktycznie są prawdą. W tej chwili byłam zdania, że to największe kłamstwa.
Nie przepadałam za mocnym makijażem, jakim Vanessa lubi się popisać - ja po prostu się do tego nie nadawałam. Zakryłam niedoskonałości, dodałam trochę rozświetlacza, różu i musiałam przyznać, że wyglądałam świetnie. Związałam włosy i uznałam, że jestem gotowa.
- Dzień Dobry babciu. - Powitałam kobietę wchodząc do kuchni.
- Cześć Kendro. Zaraz śniadanie będzie gotowe. - Uśmiechnęła się do mnie.
- Ślicznie pachnie.
- Naleśniki mojego autorstwa zawsze pięknie pachną. Zapamiętaj to sobie na zawsze! - zamachała łyżką w powietrzu i roześmiała się.
CZYTASZ
Baśniobór; Droga przez Legendy
FanfictionZawiera spoilery do SS5! Po wojnie ze smokami Sorensonowie liczą na ciszę i spokój... Nic bardziej mylnego. W lesie pojawia się tajemnicza postać, która truje Kendrę. Okazuje się że trucizna zabije Kendrę w czasie ok. 3 miesięcy. Seth, Paprot oraz...