Pov.Paprot.
Czasami zastanawiałem się dlaczego ja czasami nie myślę. Teraz też powinienem się nad tym zastanowić.
Wykradać dziewczynę z domu o północy i zabierać na ,,randkę" nad stawem to jedno.
Natomiast jeśli ta dziewczyna jest pod wpływem trucizny elfów, ta ,,randka" polega na odnalezieniu jej brata w ogromnym, pełnym niebezpieczeństw rezerwacie to zmienia postać rzeczy.
- Kendra! - Krzyknąłem i natychmiast do niej doskoczyłem. - Halo słyszysz mnie? - czułem że jestem na granicy.
W tym momencie łódka przechyliła się i straciłem równowagę. Wywaliłem się na kolana a Kendra bezwładnie na ziemię.
Chciałem krzyknąć w stronę najad, że natychmiast przestały, ale w tym momencie dziewczyna zamrugała.
- Paprocie? - Wyszeptała cicho.
- Spokojnie, jestem tu. - Odparłem szybko. Jedną ręką trzymałem się łódki, a drugą pomagałem usiąść Kendrze.
W tym momencie najady uderzyły w łódkę dwa razy mocniej.
Gdyby w łódce nikogo nie było najprawdopodobniej nic by się nie stało. Niestety w pojeździe siedziałem ja z Kendrą, więc staliśmy się zwykłym obciążeniem, przez które łódka obróciła się do góry dnem.
Pov.Kendra
Nic nie pamiętałam, ani nie widziałam.
Czułam jedynie mocny wstrząs a następnie zalewającą mnie fale zimnej wody. Później wspomnienia zamazują się.
Pamiętałam że chwyciły mnie trzy pary oślizgłych i lodowatych rąk, ciągnąc w dół. A może w górę? Nie miałam pojęcia. Dopiero po chwili zrozumiałam co się dzieje. A dokładniej wtedy, kiedy poczułam że moje płuca potrzebują powietrza.
To musiały być najady! Musiały jakimś cudem przechylić łódkę, dlatego wpadłam do wody!
Zaczęłam się szarpać, co w wodzie było trudne. Najady mocno trzymały moje ręce i nogi, tak żebym nie mogła się wyrwać. Czułam że to koniec. Że zaraz się utopię, i stanę się kolejną bezwartościową rzeczą w ich podwodnej kolekcji.
Mój bandaż na ręce był cały mokry, a ja czułam jak moje rany szczypią.
Oczy miałam szeroko otwarte. Widziałam jeszcze słaby blask księżyca, co oznaczało że nie byłam aż tak głęboko.
Czułam, że jeśli w tym momencie nie zaczerpnę powietrza będzie po mnie. Nie panowałam nad swoim ciałem. Moje usta i nos jednocześnie chciały wziąć głęboki wdech, a ja nad nimi nie panowałam.
Wbrew sobie zaczęłam się trząść. Czułam wodę w nosie i w ustach. Krztusiłam się. Chciałam żeby to się skończyło. Płuca tak bardzo mnie paliły. Oczy tak bardzo mnie szczypały. Tak bardzo miałam dość wody!
Moje oczy się powoli zamykały. Moje ciało i umysł uspokoiły się. Przestałam się szarpać. Wszystko nagle stało się tak odległe...
Moją ciszę przerwał krzyk. Nie mój krzyk. Tak więc czyj? Jednej z najad? A może nikt nie krzyczał, a ja już nie żyłam?
Później szło szybko - jak we śnie.
Najady puściły mnie, i chyba gdzieś odpłynęły. Ja poczułam jak czyjeś ręce łapią mnie i ciągną w górę.
Następnie zapadła ciemność i cisza.
Otworzyłam oczy na urywek sekundy. Byłam już na powierzchni. Dalej znajdowałam się w wodzie, ale na powietrzu. Słyszałam odległe krzyki.
CZYTASZ
Baśniobór; Droga przez Legendy
FanfictionZawiera spoilery do SS5! Po wojnie ze smokami Sorensonowie liczą na ciszę i spokój... Nic bardziej mylnego. W lesie pojawia się tajemnicza postać, która truje Kendrę. Okazuje się że trucizna zabije Kendrę w czasie ok. 3 miesięcy. Seth, Paprot oraz...