~ 11. Zatem w drogę ~

643 32 58
                                    

Pov.Paprot.

Podążałem ścieżką w stronę Królestwa Wróżek. Moje wszystkie myśli koncentrowały się na jednym pytaniu - Co ja zrobiłem?

Przystanąłem. Co ja sobie wtedy myślałem?! Czemu zostawiłem Kendrę?!

Usłyszałem eksplozję. Dźwięk dochodził ze strony domu Sorensonów.

- Kendra! - Odwróciłem się i zacząłem biec w stronę jej domu. Musiałem być przy niej. Nawet jeśli mnie odepchnie. Nawet jeśli jej rodzina mnie odeśle. Musiałem upewnić się czy wszystko u niej w porządku.

Nagle jeden z korzeni na ścieżce podniósł się, a ja (jakby to powiedział Seth) z gracją zaliczyłem glebę.

Próbowałem dźwignąć się na nogi, jednak poczułem pulsujący ból w moim prawym nadgarstku.

Ktoś kucnął obok mnie i zanim zdążyłem choćby mrugnąć, przyłożył mi szmatę do ust.

Starałem się wyrwać, co było praktycznie nie możliwe - Mój nadgarstek najprawdopodobniej był złamany, do ust przyciśniętą miałem szmatę z jakimś cuchnącym płynem, a postać, która ową szmatę trzymała siedziała na mnie i unieruchomiła.

Moje płuca błagały o choćby trochę powietrza. Chwilę później do moich płuc dostał się drażniący zapach, a wszystko przede mną zaczęło stawać się czarne.


Pov.Kendra.

Robimy szybki time skip

Siedziałam cicho na tylnym siedzeniu i oglądałam świat za szybą. Warren prowadził samochód, a Seth siedział na siedzeniu pasażera. Przez całą noc płakałam w swoim łóżku, a Seth siedział przy mnie i mnie pocieszał.

Czułam, że musiałam się wypłakać. Do samego wyjazdu miałam nadzieję, że Paprot wróci, przeprosi mnie i wszystko będzie dobrze. A jak było?

Paprot nie wrócił, Baśniobór płonął, Mama i Tata musieli zostać w domu, Vanessa bardzo źle się czuła i rano nie była w stanie wyruszyć na misję. Tak więc byłam jedyną dziewczyną na wyprawie. I jeszcze zaczął mi się okres.

Wprost bajecznie.

Szczerze mówiąc zastanawiałam się nad swoim płaczem. Moja mama stwierdziła, że wszyscy muszą się czasem wypłakać. Nawet bez powodu.

Ja miałam powód. Powód nazywający się Paprot, tajemnicza kobieta z lasu, podróż na jakieś zadupie zwane Sercem Ziemi oraz trucizna.

- Ile jeszcze? - zapytał Seth po raz 16 w ciągu półgodzin.

- Seth nie jesteśmy nawet w połowie drogi. - Westchnął Warren.

- Przypomnisz mi proszę, gdzie jedziemy? - spytałam cicho.

- Aktualnie zmierzamy w stronę portu, gdzie mój przyjaciel podrzuci nas swoim promem do Wenezueli. - odparł spokojnie mężczyzna. - Dobrze się czujesz?

- Bywało lepiej. - Odparłam.

Bez Paprota i Vanessy było mi ciężko. Bez rodziców także. Mimo, że byliśmy w ciągłym kontakcie. To nie było to samo co ich obecność.

Bardzo martwiłam się o Paprota. Jego ciemne oczy, chłodny ton oraz odejście było totalnie nie w jego stylu. 

- Ileee jeszczeee - stęknął Seth opuszczając się w fotelu.

- No przyrzekam, że zaraz wyrzucę Cię z tego samochodu. - odparł Warren. - Możesz być spokojny jak twoja siostra? Ona nie marudzi. 

- Jak dla mnie możesz wyrzucić mnie nawet teraz! - Krzyknął. - W jeden i pół dnia udało mi się przelecieć sam pół kontynentu! Już dawno bym zdążył przelecieć się do Wenezueli i z powrotem!

Warren rzucił mu spojrzenie mówiące ,,Zamknij się, bo wrzucę Cię pod koła jakiegoś tira" po czym włączył radio.

Do moich uszu dotarł znajomy tekst jednej z moich ulubionych piosenek.


- Welcome to the panic room
  Where all your darkest fears are gonna
  Come for you, come for you
  Welcome to the panic room
  You'll know I wasn't joking
  When you see them too, see them too


Warren natychmiast przełączył stację radiową.

- I sat alone, in bed till the morning
  I'm crying, "They're coming for me"
  And I tried to hold these secrets inside me
  My mind's like a deadly disease


Mężczyzna przeklął pod nosem. Widocznie starał się puścić jakąś wesołą piosenkę, żeby poprawić mi humor. Coś nie wychodziło.

- Oh, you can't hear me cry
  See my dreams all die
  From where you're standing
  On your own
  It's so quiet here
  And I feel so cold
  This house no longer
  Feels like home


Warren zacisnął ręce na kierownicy.

- 3:0 dla Radia. - Podsumował Seth, ale odwrócił się, żeby sprawdzić czy wszystko ze mną okej. - Wyłączyć tą piosenkę?

- Nie, chce jej posłuchać. - Odparłam i szczelniej opatuliłam się bluzą Paprota.

Oh, when you told me you'd leave
  I felt like I couldn't breath
  My aching body fell to the floor
  Then I called you at home
  You said that you weren't alone
  I should've known better
  Now it hurts much more

You caused my heart to bleed and You still owe me a reason
I can't figure out why
Why I'm alone and freezing
While you're in the bed that she's in
I'm just left alone to cry


You caused my heart to bleed and
You still awe me a reason
I can't figure out why
You caused my heart to bleed and
You still awe me a reason
I can't figure out why


Oh, you can't hear me cry
See my dreams all die
From where you standing
On your own
It's so quiet here and I feel so cold
This house no lounger
Feels like home


Zamknęłam oczy. Dlaczego to wszystko spotykało mnie?

Wzięłam głęboki wdech. Seth miał rację. Musiałam wziąć się w garść.

- Seth mam dla ciebie dobrą wiadomość. - Powiadomił Warren.

- Jaką? - spytał mój brat.

- Jesteśmy na miejscu.

- NARESZCIE. - Seth wyskoczył z samochodu niczym proca.

- Jak Ty z nim wytrzymujesz? - spytał Warren odwracając się do mnie z uśmiechem.

- 17 lat się do tego przyzwyczajam Warren. - odparłam również uśmiechając się.

Wysiadłam z auta i zobaczyłam mężczyznę średniego wieku rozmawiającego z Tanu i Sethem.

- Dzień Dobry. -  Powiedziałam.

- Ty musisz być Kendra. - Uśmiechnął się do mnie. - Cole Walker. - Wyciągnął w moją stronę rękę, a gdy ją ujęłam odwrócił ją i pocałował.

Paprot gdyby to widział najprawdopodobniej by go zabił. Zarumieniłam się delikatnie i wsadziłam dłonie do kieszeni.

- Odwiozę was do Wenezueli, a później stamtąd zabiorę. Będę towarzyszył wam podczas misji. - Powiedział w moją stronę. To mnie dosyć peszyło. Miał około 40 lat, a patrzył na mnie w dosyć...dziwny sposób.

- Zatem w drogę. - Zmusiłam się do uśmiechu.

Baśniobór; Droga przez LegendyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz