Pov.Eva.
Starałam się myśleć pozytywnie. Utknęłam w ciemnej, zimnej, starej i brudnej jaskini, ale przynajmniej nie sama, prawda? Był ze mną Warren i Seth.
Damy sobie radę. Musimy.
- Na trzy. Raz, dwa... trzy! - Odliczał Warren i razem z Sethem z całej siły pchnął jeden z kamieni zasypujących drogę. Ani drgnął. Mężczyzna westchnął i na mnie spojrzał. - Eva, jesteś pewna, że nie dasz rady nam jakoś pomóc?
- Daj jej spokój. - Warknął na niego Seth. W duchu mu podziękowałam. - Jest wyczerpana, po tym jak bezcelowo kazałeś nam dźwigać kamienie.
Zerknęłam na drugi koniec jaskini i przyjrzałam się dużej kupie małych kamieni. Próbowaliśmy odblokować wejście i zarazem wyjście przenosząc kamienie, ale było ich tak dużo i były tak ciężkie, że nam nie wyszło.
- Dobra, dobra rozumiem. - Warren podniósł obie ręce do góry w znaku poddania.
Seth ześlizgnął się po kamieniach w moją stronę i przy mnie usiadł.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Jest okej, ale jestem strasznie zmęczona. - Odparłam cicho. Nie kłamałam, byłam naprawdę wyczerpana.
- Chcesz wody?
- Nie. - Zaprzeczyłam. Nie mieliśmy dużo wody, a ja nie byłam jakoś strasznie spragniona.
Seth kiwnął głową i wstał. Ruszył w stronę ściany z malowidłami i skrzyżował ręce.
- Te rysunki robią nam nazłość. Akurat kiedy ich potrzebujemy, to one się zacinają. - Sfrustrowany chłopak wyrzucił ręce w powietrze. - Pech Kendry na nas spadł.
- Co?
- Nie, nic.
Wzięłam wdech i pomyślałam o Kendrze. Pomimo trucizny robiła wszystko by wszystkim pomóc i dawała sobie radę. Ja też mogłam.
Wstałam i spojrzałam na zawalone wyjście. Chwilę się zastanowiłam i powiedziałam.
- Wiecie co chłopaki? Wydaje mi się, że to nie był zwykły zbieg okoliczności. To może mieć coś wspólnego z próbami.
- Dobrze główkujesz. - przyznał po chwili Warren.
- Ta druga próba miała sprawdzić nasz spryt.
- Taaak. - Przyznał powoli Seth.
- Czyli musimy przeszukać tą jaskinię. Może jest tu jakieś ukryte wyjście?
- No nie wiem Eva. Jeśli okaże się to tylko twoją teorią, i nie ma tu innego wyjścia to możemy stracić dużo cennego czasu. - Próbował Warren.
- Pomysł Evy jest lepszy niż bezskuteczne przerzucanie kamieni. - Poparł mnie Seth
- Czyli co? - Spytał mężczyzna.
- Rekonesans! - Krzyknęłam równocześnie z Sethem.
***
Pov.Paprot.
Biegłem jak najszybciej się da. Musze jak najszybciej znaleźć resztę i pomóc Kendrze. Po chwili musiałem się zatrzymać, gdyż pojawiła się przede mną ściana. Cofnąłem się zaskoczony o pare kroków.
- Tu jej nie było. - Wymamrotałem pod nosem.
Odwróciłem się i ze zdumieniem wpatrywałem w kolejną ścianę. Nie było jej tu przedtem. Tamtędy biegłem. Zacząłem obracać się wokół własnej osi. Wszędzie stały kamienne ściany. Byłem uwięziony.
CZYTASZ
Baśniobór; Droga przez Legendy
FanfictionZawiera spoilery do SS5! Po wojnie ze smokami Sorensonowie liczą na ciszę i spokój... Nic bardziej mylnego. W lesie pojawia się tajemnicza postać, która truje Kendrę. Okazuje się że trucizna zabije Kendrę w czasie ok. 3 miesięcy. Seth, Paprot oraz...