~ 3. Legenda o 4 Żywiołach ~

960 41 50
                                    

Pov.Paprot

- Dawno, dawno temu na Ziemi wszystkie istoty magiczne żyły w pokoju z ludźmi. - Zacząłem opowiadać. - Wtedy jeszcze nie było magicznych rezerwatów, ani azylów gdyż nie były one potrzebne.

- Demony też żyły w pokoju z innymi? - wtrącił się Seth.

- Demony nie wtrącały się w sprawy ludzi ani innych istot. Trzymały się swoich terenów, a w zamian inne istoty dawały im spokój lub co jakiś czas przynosiły im jakieś upominki. Ludzie i magiczne istoty mieszkali razem na całym świecie w małych wioskach.

- Jednorożce też mieszkały z ludźmi? - usłyszałem pytanie wtulonej we mnie Kendry.

Uśmiechnąłem się smutno i odparłem

- Większość jednorożców trzymało się w Krainie Wróżek, ale całkiem sporo mieszkało z ludźmi.

- Dobra przejdź do sedna. - niecierpliwił się Seth.

Zaśmiałem się pod nosem. Boże jak on i Kendra się różnili.

- W pewnej wiosce mieszkała 14-letnia dziewczyna. Miała na imię Louise. Jej mamą była driadą, natomiast ojciec człowiekiem. Pewnego dnia bawiąc się z rówieśnikami, jeden z chochlików zaczął jej dokuczać. Louise wkurzyła się i straciła nad sobą kontrolę. Jej oczy zaświeciły na biało, i mimo że nie odziedziczyła po matce żadnej mocy, używając magi zabiła chochlika. Od tamtej pory wszyscy w wiosce zaczęli się jej bać. Do jej wioski zjeżdżali się czarodzieje, jednorożce i inni, jednak nikt nie był w stanie ustalić jakim cudem Louise zamordowała chłopaka.

- Robi się ciekawie. - skomentowała Vanessa.

- Nie przerywaj. - Uciszyła ją Kendra, a następnie skupiła wzrok na mnie. Zapatrzyłem się w jej oczy. Piękne orzechowe oczy.

- Ziemia do Paprota. - Vanessa pstryknęła palcami. Zarumieniłem się.

- Louise bardzo bała się że zrobi krzywdę swojej rodzinie,lub przyjaciołom dlatego pewnej nocy uciekła z domu. Po długiej wędrówce przez zaklęte lodowce dotarła do serca ziemi, czyli najbardziej magicznego miejsca na świecie. Louise spotkała tam piękne oraz dostojne elfy, które przyjęły ją do swojego miasta. Gdy Louise opowiedziała im o swojej historii, elfy wskazały jej drogę do Świątyni 4 Żywiołów. Louise spotkała w środku Czterech Władców Żywiołów: ognia, wody, ziemi i powietrza. Nikt tak naprawdę nie wie jak zakończyła się jej wizyta, ale podobno już nigdy nie wyszła ze świątyni.

- No to wiadomo co z nią zrobili. - Westchnął Dale.

- Nie bądź takim pesymistą. - Upomniał go Warren

- Nie jestem pesymistą. Jestem po prostu realistą.

- Dacie skończyć Paprotowi? - spytał Seth.

- Jasne opowiadaj. - Zachęcił mnie Dale. - Możesz pominąć fragment zabijania Louisy.

- Na jej pamiątkę elfy stworzyły magiczne jezioro, w którym zamiast wody znajdowała się śmiertelna trucizna. - Dokończyłem cicho.

Wszyscy w pokoju milczeli.

- Ile mi zostało? - spytała cicho Kendra

- Trucizna ma proste działanie. - Powiedział nagle Tanu. - Przy wstrzyknięciu jej ofiara trafi przytomność, a następnie czuje się jak zwykle. Substancja rozchodzi się po całym ciele i powoli wyniszcza go od środka. Trucizna wykańcza dopiero po 3 miesiącach...

Kendra załkała cicho. Przytuliłem ją mocno i pogłaskałem po głowie.

- Czyli zostały mi 3 miesiące spokojnego życia, tak? - Spytała.

Tanu milczał. Dziadek milczał. Ja milczałem.

- Paprot...?- wiedziałem że spyta mnie. Chociaż znałem odpowiedź na to pytanie, z całych sił starałem się nie dopuszczać jej do Siebie.

- Nie. Trucizna będzie cię wykańczać. Nie da Ci żyć. Możesz czasami miewać halucynacje, gorączkę, silne bóle głowy, ataki paniki, wymioty... - Zamilkłem kiedy Kendra odsunęła się ode mnie. Usiadła obok i schowała twarz w kolanach.

Kiedy przestałem czuć jej ciepłe ciało wtulone we mnie - poczułem pustkę.

- Damy radę Kendra, zobaczysz. - Pocieszyła ją Vanessa.

Kendra pokiwała głową, a ja czułem że coś jest nie w porządku.

- Kendra widzę że coś nie tak. - Odezwałem się.

- Ja po prostu nie chcę tak żyć. - wyszeptała. 

Coś we mnie pękło i nagle wszystkie moje komórki zapragnęły być obok niej i chronić przed złem tego świata.

Zanim zdążyłem coś powiedzieć, Setha olśniło.

- Skoro elfy stworzyły tę truciznę, to pewnie wiedzą jak zrobić antidotum! - Podskoczył Seth.

- Nie wiem Seth. - powiedziałem wstając z kanapy. Poczułem na sobie błagalny wzrok Kendry, jednak go zignorowałem. Aktualnie byłem na siebie wściekły, bo uświadomiłem sobie że przecież dziś w lesie mogłem ją ochronić i to wszystko moja wina.  - Nawet nie wiemy gdzie mieszkają elfy. Po za tym myślisz że tak po prostu do nich przyjdziesz a one dadzą ci antidotum?

Wszyscy milczeli. Chyba dopiero teraz dotarła do wszystkich powaga całej sytuacji. Każdemu z nas zależało na Kendrze.

W tym momencie Kendra wstała i pobiegła w stronę łazienki. Chciałem ją zatrzymać i pobiegłem za nią, ale zamknęła mi drzwi przed nosem. 

- Kendra, wszystko w porządku? - zawołał Warren stając przed zamkniętymi drzwiami.

- Zostawcie mnie! - Krzyknęła Kendra. Słyszałem jej płacz.

- Kendra otwieraj. - Nakazał Scott. W tym momencie usłyszeliśmy brzdęk metalu. Coś spadło na ziemię.

- Kendra?! - zawołałem. - Wszystko w porządku?

Kiedy nie usłyszeliśmy odpowiedzi, Warren mocniej pociągnął za drzwi. Nie otworzyły się.

- Kendra proszę. - Tym razem to Seth stanął przy drzwiach. - Wiem że to wszystko cię przeraża, mnie też ale nie możesz się tak zamykać w łazience, słyszysz? Kendra błagam, bo zaczynam się o Ciebie coraz bardziej martwić! Otwórz proszę.

Nie usłyszeliśmy odpowiedzi.

- A jeśli ona tam straciła przytomność? - przeraziła się Babcia.

- Cholera jasna. - przeklął Warren i z całej siły pociągnął drzwi.

- Odsuń się. - Nakazałem i podszedłem do drzwi z nożem. Ukląkłem na wysokości zamka i zacząłem dłubać w nim nożem. Po paru chwilach usłyszeliśmy ciche pstryknięcie i drzwi puściły.

Gwałtownie otworzyłem drzwi i otworzyłem szerzej oczy. Wydawało mi się że czas się zatrzymał. Krew w moich żyłach również. Zrobiło mi się zimno a oczy zapiekły pod wpływem napływu łez.

Mimo że nie raz widziałem krew, zbijałem i walczyłem, ten widok mnie złamał i wiedziałem że na zawsze będzie pojawiał się w moich koszmarach.

Kendra siedziała nieprzytomna na podłodze w małej kałuży czerwonej cieczy. Obok niej leżał wkład do golarki z ostrzem pobrudzony jej własną krwią.


Baśniobór; Droga przez LegendyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz