𝑁𝑜 𝑖 𝑝𝑜𝑧𝑎𝑚𝑖𝑎𝑡𝑎𝑛𝑒...

73 7 2
                                    

20:19 dla Seijōh
Prowadzili jednym punktem. Każdy padał już z wyczerpania, ale obiecali  kontuzjowanemu asowi drużyny tuż przed jego odjazdem do szpitala, że dokończą i wygrają ten mecz.

Blondynka zdobyła kilka punktów dla drużyny, ale miała dziwne uczucie, którego nie potrafiła powstrzymać.
Miała wrażenie, że straciła kontrolę nad swoim ciałem. Jej umysł działał na najwyższych obrotach, ale nogi odmawiamy jej posłuszeństwa i to nie od zmęczenia. Zauważył to Kunimi, który przyglądał się dziewczynie od jej wejścia na boisko.

Wiedział, że dziewczyna ma o wiele większe możliwości. Więc dlaczego ich nie wykorzystywała?
Po porozumiewawczym wzorku chłopaka z trenerem, ten zażądał przerwy.

-Wiem, że jesteście wstrząśnięci wszystkimi dzisiejszymi wydarzeniami, ale mamy jeszcze szansę! Jesteśmy na wygranej pozycji, ogarnijcie się! Wygrywamy z Shiratoizawą, wygrajcie to dla Iwaizumiego.

-Idziemy!- Krzyknął do siatkarzy kapitan dając znak, że wracają na boisko.

-A ty Vassilieva zaczekaj proszę- dokończył trener.

-Tak?- odpowiedziała wciąż zdezorientowana.

-Wytłumaczysz mi dlaczego nie grasz w 100% na poważnie? Widzę przecież, że coś nie gra.

-Przepraszam trenerze, pokłóciłam się dziś z mamą i nie daje mi to spokoju. Ale już sobie wszystko poukładałam. Obiecuję, że dam z siebie wszystko!- Skłamała, ale tylko w pierwszej części zdania, nie miała innego wyjścia. Jednak teraz postanowiła wrócić na stare śmieci. Pora zagrać w końcu bez zbędnych wymówek.

Po tym dziewczyna weszła w innym już, trochę przerażającym stanie. Wyglądała jakby miała zmieść wszystkich z boiska, a zjawiła się na to okazja. Szatyn zauważając zmianę w nastawieniu nastolatki wystawił jej ostatnimi resztkami sił, na co ona w odpowiedzi wbiła z impetem piłkę w boisko przeciwnika.

No i pozamiatane pomyślał kapitan drużyny przeciwnej wiedząc do jakiego stanu doprowadziła się niebieskooka. Teraz już nic do niej nie mogło dotrzeć.
Z prawego skrzydła przeszła ona na zagrywkę.
Niby dobrze, ale tylko dla jednej z drużyn.

Takim oto sposobem samą zagrywką zastępczyni asa drużyny zdobyła ostatni punkt do wygranej.
Przynajmniej wszyscy by chcieli żeby tak było.

Ostatni serw dziewczyny odebrał nikt inny jak Ushijima. Zbyt dobrze znał jej technikę by po czasie nie odebrać zagrywki nastolatki.

Rozgrywający ich drużyny wystawił swojemu kapitanowi, aby ten odegrał się tym samym czym dziewczyna przed swoją zagrywką.

Wszyscy dookoła nie mieli pewności czy ta gra nie toczy się pomiędzy nimi samymi, czy całą drużyną. Zmierzyli się wzrokiem przez krótką chwilę. Szatyn, który obiecał jej być zawsze przy niej ponownie nie miał pojęcia co zrobić. Nie podobał mu się fakt, że ten idiota, wielce wszechmocny Ushijima Wakatoshi może mieć jakiego kolwiek odczynienia z jego obiektem zainteresowania.

Przerwał on ich wymianę wzrokową podchodząc do dziewczyny mówiąc jej do ucha tak aby nikt nie usłyszał:

-Słuchaj mnie uważnie, bo nie będę się powtarzał. Zaufaj nam szanownie. Nie grasz tutaj sama, żaden z nas cię nie opuści jeżeli nie wybronisz jego zagrywki. To nie tylko twoja walka zapamiętaj to sobie.

-Te słowa wybudziły ją z transu, w którym znajdowała się przez ostatnie minuty.
Nie wiedziała za bardzo co właściwie robiła i dlaczego to robiła. Jedyne co wiedziała to to aby w końcu się ogarnąć i zebrać drużynę w garść. To była jej główna rola.

Nie jestem sama? Mam zaufać?

-Ostatni punkt chłopaki! Postarajmy się !- krzyknęła po odejściu szatyna na swoje miejsce.

Ostatni punkt, a akurat na zagrywce musiał się znaleźć on ten sam człowiek, który zostawił ją z dnia na dzień. Zostawił ją samą udając, że nic się nie stało. Jak on mógł w ogóle mieć czelność spojrzeć jej po tym w oczy. Co on próbuje udowodnić?

To krążyło gdzieś z tyłu głowy blondynki, ale miała ona teraz ważniejsze zadanie-wybronić zagrywkę tego zadufanego w sobie osobnika.
Wraz z całym zespołem wyczekiwała gwizdka.
No i jest i on
Piłka leciała wprost na libero Seijōh.

Lepiej być nie mogło, kto normalny celuje w libero podczas serwu.

Watari odebrał, następnie piłkę przejął Oikawa, i rozegrał ją do Mey.

Okej, skup się dziewczyno. To twoja jedyna szansa. Jedyna!!!

Dziewczyna wyskoczyła już do ataku, a pod jej ręką wylądowała idealnie wystawiona piłka przez szatyna.

Za co mnie takie szczęście spotyka?

No cóż nigdy nie jest zbyt dobrze. Piłka została wybroniona.
Kolejny atak ze strony Shiratoizawy.
Piłka odebrana, kolejna wystawa Tōru.

Tego to sie nikt nie spodziewał.

Chłopak wybrał aby to ostatni punkt zdobyć kiwką. Przygotowani atakujący wyskoczyli już pod siatkę, a on pod przykrywką wystawy przełożył piłkę nad siatką, delikatnie uderzając nią o parkiet. Wszyscy stanęli z opuszczonymi rękami.
Po sali rozbiegł się gwizdek świadczący o końcu meczu, a zaraz po nim krzyki całej drużyny.

Naprawdę nie wierzę, że to zrobił. W końcu nawet ja czy trenerzy się tego nie spodziewaliśmy, a co dopiero ktoś taki jak ten idiota Wakatoshi.

𝐾𝑖𝑒𝑑𝑦 𝑡𝑜 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑒𝑙𝑜?𝑂𝑖𝑘𝑎𝑤𝑎𝑥𝑅𝑒𝑎𝑑𝑒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz