Złote Skrzydła To Nie Bajka

4 1 0
                                    

15 XI 2032 rok

Siedziałem spokojnie nad papierami w swoim gabinecie. Nienawidziłem ich, ale taka praca. Chciało się być szefem gangu to się teraz ma. Wszystkie raporty, zeznania... pierwsze sprawy nowoprzybyłych... od czasu na wolnej kartce pisałem tylko krzywe "Zezowaty".

Usłyszałem kilka strzałów na korytarzu, jednak zignorowałem to - codziennie jakiś żółtodziób przesadzał z używaniem broni, jednak Szakal szybko się z tym rozprawiał. Kroki stawały się coraz głośniejsze więc spojrzałem na drzwi. Gdy klamka się poruszyła, warknąłem od razu:

- Mówiłem, żeby mi nie przeszkadzać!

W drzwiach stanęła dwójka młodych ludzi. Mężczyzna celował we mnie pistoletem a dziewczyna obracała swoją lufę na palcu. Niebieskowłosa zaczęła mówić, powoli podchodząc do mnie:

- Aleksiej Bykow, bliżej znany jako Zezowaty. Szef gangu i oskarżony o grożenie Nikicie Iwanow poprzez śmierć jego dziewczyny, Iriny Woronow. Pójdziesz z nami, czy mamy użyć siły?

Nie odpowiedziałem, a jedynie zmierzyłem dziewczynę uważnym wzrokiem. Nie spodziewałem się, że takie delikatne istoty zyskują tak brutalną pracę.

W moim gangu nie było żadnych kobiet - nie narażałem ich na niebezpieczeństwo.

W drzwiach pojawił się ledwo dyszący Leniwiec - nasz spec od alarmów. Ewidentnie coś zawiodło.

- Przyszedłem... powiedzieć... że... wkradli... się... na... nasz... teren... - mówił, przerywając co słowo, aby wziąć oddech.

- Dziękuję za informację, ale właściwie to już zauważyłem - odparłem.

Leniwiec spojrzał na mężczyznę wystraszonym wzrokiem, jednak to dziewczyna wycelowała w niego broń.

- Na ziemię albo strzelę - warknęła.

- Słucham się tylko jednego człowieka - odparł Leniwiec.

Padł strzał. Blondyn ledwo co uchylił się przed strzałem.

Sprytnie, pomyślałem. Wymuszają posłuszeństwo poprzez groźbę śmierci. Ciekawe kto dopuścił ich do pracy w policji...

- Wszyscy, którzy będą się stawiać skończą marnie - syknął rudowłosy, wciąż celując we mnie bronią.

Idealnie się zgrali: on rude, ona niebieskie włosy. Para idiotów myśląca, że cokolwiek uda im się osiągnąć.

Wstałem, a kobieta wycelowała we mnie bronią. Zaśmiałem się kpiąco.

- To nie jest zabawka dla dziewczynek, słońce - powiedziałem głosem pełnym drwin. Oboje mieli nie więcej niż trzydzieści lat, podczas gdy mnie zbliżała się pięćdziesiątka. To były jeszcze dzieciaki nie wiedzące co będą robić w życiu. - Odłóżcie pistolety, to ja mam tutaj przewagę.

- Coś nam się nie wydaje, Bykow - warknęła niebieskowłosa.

- Czego chcecie? Irina Woronow była moją dziewczyną, chcecie powiedzieć, że znalazła już sobie innego?

- Masz prawo do zachowania milczenia, bo wszystko co powiesz może być wykorzystane przeciwko tobie - między młodymi pojawił się mężczyzna w mundurze. Spostrzegłem, że dzieciaki skrzywiły się na jego widok. Zaśmiałem się drwiąco.

- Pierw mnie złap, Fiodorow - syknąłem, bez problemu rozpoznając mężczyznę. Ten machnął ręką, a zza jego pleców przybiegło pięciu mundurowych, uzbrojonych po zęby.

Samochodzik za dziesięć złotychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz