14.11.2032 rok
Siedziałem na korytarzu w otoczeniu policji, zakuty w to strare żelastwo. Po co ich tak dużo? Jeden uzbrojony po zęby mężczyzna w zupełności by wystarczył. Jestem jeden, zakuty w kajdany i chętny do współpracy z normalnymi ludźmi. Czy naprawdę nie można tego załatwić w inny sposób? Wyglądam aż tak niebezpiecznie, że potrzeba pięciu mundurowych?
Dziennikarze znowu przechodzą z tymi swoimi kamerami. Uśmiecham się dziko, mimo iż wiem, że w mediach moja twarz będzie zamazana. Racja: niech nikt nie zna twarzy nieuchwytnego Nika. Jak dla mnie lepiej - odsiedzę swoje i znowu będę mógł działać, nie wzbudzając podejrzeń u obcych. Całe szczęście myślą, że tylko ja jestem zagmatwany w to wszystko.
Gdy usłyszałem stukot obcasów, spojrzałem w tamtym kierunku - wciąż czekałem na porządnego człowieka, który będzie pomagać wykaraskać się z tej sytuacji. Zastanawiałem się kogo załatwił mi Wrona. Moim oczom ukazała się niebieskowłosa kobieta. Ubrana była w żabot adwokacki i czarne buty na średniej wysokości obcasie.
Wariatka - pomyślałem. - Kto ją w ogóle dopuścił do takiego zawodu?
Gdy podeszła do mnie, dostrzegłem na jej szyi fragment tatuażu, przedstawiającego ptaka. Nie byłem w stanie go rozpoznać, wszak widziałem tylko skrzydło, ale przypuszczałem, że głuptak idealnie by pasował do niej. Spojrzałem w jej stalowe tęczówki z pogardą. Radość w jej oczach diametralnie zmieniła się w obojętność. Pokazała mi ruchem dłoni, żebym wstał. Prychnąłem. Nie miałem zamiaru wykonywać jej poleceń. Widziałem, że policjanci już się do mnie zbliżali, żeby pomóc mi w wykonaniu tego polecenia, jednak krótkie "nie" dziewczyny powstrzymało ich od tego.
- Rozkuć go - powiedziała oschle. Teraz nie miałem wątpliwości - kobieta na stówę uciekła z psychiatryka. Gdy mundurowi zaczęli się sprzeczać, ona dodała ostrym tonem: - Natychmiast.
Widziałem strach na twarzach policjanta, który ściągał kajdany z moich rąk. Od razu zacząłem rozcierać ręce w miejscach, gdzie wcześniej miałem żelastwo.
- A teraz idźcie, bo chcę porozmawiać z moim klientem - mówiąc to, przykucnęła przede mną, przyglądając mi się z uwagą. Mógłbym zastanawiać się czy jest naprawdę odważna czy wybitnie głupia, jednak definitywnie obstawiałem to drugie. - No już, raz, dwa. Nie ma was.
Machnęła na nich ręką. Ci ani drgnęli. Westchnięcie opuściło jej usta. Spojrzała na nich z mordem w oczach. Kretynka. Nie powinna sobie pozwolić na takie wachania nastrojów. Na psy jednak to podziałało, bo odmaszerowali, mrucząc coś między sobą. Jeszcze więksi kretyni.
Gdy kobieta spojrzała na mnie, ja wbiłem wzrok w podłogę. Przemówiła spokojnym, stonowanym głosem, kompletnie nie pasującym do jej poprzedniego:
- Jestem Wiera Sokołow. Mój chłopak powiedział, że masz poważne kłopoty. Ponoć jesteście przyjaciółmi.
Chłopak? Zaśmiałem się drwiąco. Przecież król mafi nie może się zadawać z adwokatem. Nie z takim, do którego nawet psy odczuwają respekt. Chyba, że Wrona znowu coś kombinował...
- Coś nie tak?
- Nie jestem pewien, czy mówimy o tym samym człowieku - warknąłem, spoglądając na nią. Była uśmiechnięta, przez co zrobiło mi sięniedobrze. Jak można być taką kretynką?
CZYTASZ
Samochodzik za dziesięć złotych
Aventura"- Jesteś oskarżony o napad na bank... - ...czysta rozrywka. - ...napaść na wielu funkcjonariuszy... - ...przymus. - ...morderstwo kilkudziesięciu osób... - ...taka praca. - ...wyłudzanie pieniędzy... - ...na życie trzeba sobie jakoś zarobić. ...