01.01.2033r.
Walczyłem długo, chociaż szanse na zwycięstwo miałem marne. Gdy obezwładniłem jednego człowieka, zaraz rzucał się na mnie drugi, bogaty o nowe doświadczenia w walce ze mną. Mundurowi jak zwykle na nic się nie zdali: co drugi leżał martwy na podłodze.
- Jastrzębiu, cokolwiek wykombinowałaś, sądzę, że to idealny moment na zabawę w Kameleona! - krzyknąłem i wskoczyłem na stół, aby rozejrzeć się w poszukiwaniu mojej towarzyszki. Nie ujrzałem jej. Może wcześniej doszła do wniosku, że najlepiej uciec?
Kameleon to był nasz najdroższy kumpel, który słynął z umiejętności ucieczki niemalże z każdego miejsca. Nawet dwudziestce osób ciężko było dojrzeć, którędy się wymyka.
- Nie łudź się - syknęła czarnowłosa, stając tuż przede mną. - Szef się nią dobrze zaopiekuje.
Spróbowała mnie dźgnąć nóżem, jednak odskoczyłem. Rzuciła drugim ostrzem, ale i tym razem udało mi się uchronić przed ciosem.
Bez problemu unikałem jej kolejnych ciosów, śmiejąc się z jej wściekłości. Jej bursztynowe oczy wyrażały tak wielką złość, że aż widziałem w nich swoją śmierć.
Jaka szkoda, że to ja byłem na tej wygranej pozycji w walce z nią.
W końcu wściekła się tak bardzo, że rzuciła nożami i wyrwała swojemu sojusznikowi pistolet z ręki, przez co ten stracił życie.
Przyłożyła mi lufę do klatki piersiowej i spojrzała w oczy. Na jej twarzy malowało się czyste szaleństwo.
Zaśmiałem się kpiąco.
- Wrona już sprawdził, że ciężko mnie zabić - powiedziałem głosem pełnym kpiny. - Chcesz się upewnić, czy to nie była zwykła sztuczka? Śmiało, strzel. Pokaż wszystkim tutaj zebranym, że śmierć to mój dobry przyjaciel, który zbyt szybko po mnie nie przyjdzie.
Prowokowałem ją, a ona była kompletnie zdezorientowana. Czułem, że to idealny moment na ofensywę.
Wyrwałem jej broń, chwyciłem ją i rzuciłem o ścianę tak, że straciła przytomność. Cała rodzina Iwana już dawno uciekła, a ja sam właśnie wziąłem z nich przykład.
Zjechałem po barierce schodów, niedostrzeżony przez ludzi. Zdziwiło mnie to, gdyż ostatnio byłem tam jedynym ze stróżów prawa. Przy wyjściu spotkałem Fiodorowa. Próbował zaaresztować całą rodzinę Wrony.
- Zostaw ich - warknąłem. - W środku są prawdziwi przestępcy, oni są niewinni.
Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym kpiny, jednak po chwili wykonał moje polecenie, biorąc ze sobą większość ludzi.
Bał się mnie. Bał się mnie cholernie, ze względu na to, że potrafiłem tak wiele. To ja wyszkoliłem Wierę, to ja pokazałem jej czym jest ta praca. To ja przeżyłem, kiedy lekarze dawno żegnali się ze mną.
To ja byłem tym mistrzem, którego mały Jastrząb już dawno przerosła.
Jednak nie to teraz było najważniejsze.
CZYTASZ
Samochodzik za dziesięć złotych
Adventure"- Jesteś oskarżony o napad na bank... - ...czysta rozrywka. - ...napaść na wielu funkcjonariuszy... - ...przymus. - ...morderstwo kilkudziesięciu osób... - ...taka praca. - ...wyłudzanie pieniędzy... - ...na życie trzeba sobie jakoś zarobić. ...