Miłość Bywa Okrutna

6 1 0
                                    

31 grudzień 2032 rok

Siedziałem przy rodzinnym stole, wysłuchując tych wszystkich plotek o sąsiadach i dawnych opowieści o moim młodzieńczym życiu. Bliźniaczka się nie zjawiła - byłem pewien, że obściskiwała się z Zezowatym. Aż mi się niedobrze robiło. Było między nimi około dwudziestu lat różnicy wiekowej. Naprawdę, musieli być aż tak obrzydliwi?

Babka znowu zaczęła mówić o tym, jak to uratowałem młodą wronę, tonącą w basenie. Chwała Bogu, że żaden z nich nie wiedział co wyrosło z tego słodkiego chłopca o złotym sercu.

Patrząc na nich wszystkich, żartujących o moim wczesnym dzieciństwie, zapomniałem jak się ich wyparłem przy Wi. Okłamałem ją, mówiąc, że jestem sierotą... ale ona też miała przede mną tajemnice.

Gdy rodzina wybuchła śmiechem, również to uczyniłem: nie chciałem wyjść na wariata, który siedzi i nawet nie słucha.

Tak wyglądały każde obchody Nowego Roku: siedzenie i gawędzenie o wszystkim i niczym. Ugh... teraz bym pewnie załatwiał dużo ważniejsze sprawy, a mam ich wiele. Ale nie, moja rodzina musi obchodzić każde błahe święto...

Wciąż czułem ciepłą krew na rękach. Dwa dni temu wyciąłem serce jednemu z mych skrytobójców. Kaszmir sobie na to zasłużył. Ostrzegałem, że jak powie jeszcze jedno słowo to straci życie. Uparł się, to teraz leży martwy pod ziemią.

Uśmiechnąłem się pod nosem, co nie uciekło uwadze moich krewnych.

- O kim tak myślisz, Iwo? - zapytał dziadek, obejmując mnie ramieniem. - Kiedy ją poznamy?

- Nie mam dziewczyny... - powiedziałem spokojnie, patrząc po wszystkich.

- Och, przyznaj się - odparł kuzyn. - Najwyższa pora, żebyś sobie kogoś znalazł!

- Wiesz, masz już szóstkę dzieci, więc nadrabiasz za mnie, Pawlin.

Na jego twarzy pojawił się róż. W tej chwili jego dzieciaki wpadły do pokoju, a ja skrzywiłem się nieco.

- Tatusiu, tatusiu, chcemy pieska! - krzyknęła najstarsza dziewczynka.

- Nie, skarbie, żadnych zwierząt - odparł twardo. - Już wystarczy, że wujek Iwan ma psy.

- Ale wujek Iwan nie pozwoli się nam z nimi pobawić... - powiedział smutnie bliźniak dziewczynki.

Zaśmiałem się cicho. Pawlin rzucił mi krótkie spojrzenie, wyrażające nienawiść. Gdyby wzrok zabijał, ja leżałbym martwy na podłodze.

- Iwanie, kuzynie, pozwoliłbyś pobawić się moim dzieciom z twoimi psami? Wiesz, że nie dadzą mi żyć, jak się nie zgodzisz...

- Psy nie są do zabawy. One mają swoją pracę: pilnują dom - odparłem zimno.

Byliśmy w moim domu, a Kira i Borys niestety siedziały na dworze. Nie chciałem, aby zrobiły krzywdę komukolwiek z członków mojej rodziny. To były specjalnie wyszkolone zwierzęta, które odpowiednio interpretowały zachowanie człowieka i nie zawahały się skrócić jego żywotu, gdy tylko ten zachowywał się w nieodpowiedni sposób. A upici ludzie zawsze wyglądają nienaturalnie...

- Wujku, prosimy... - podszedł do mnie trzyletni Patrikij z maślanymi oczami.

- Nie i zdanie nie zmienię.

Jego oczy momentalnie się zaszkliły. Zaczął płakać i pobiegł do swojej matki. Reakcja jego rodzeństwa była natychmiastowa: już po chwili można było słyszeć płacz na sześć gardeł.

Samochodzik za dziesięć złotychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz