14 listopad 2032 rok
Uważnie przyglądałem się każdemu ruchowi mojej ukochanej. Swoje długie, niebieskie włosy pozostawiła rozpuszczone i jak zawsze lekko pofalowane. Gdy ubierała ten swój żabot, skrzywiłem się nieco - nie przywykłem jeszcze do tego, że to ona odawala za nas tak naprawdę najgorszą robotę.
A gdyby ktoś się dowiedział z kim współpracuje? Wi sama do końca nie wiedziała, kim jestem: rozwydrzony dzieciak, któremu została masa hajsu po zmarłych rodzicach. Członek klubu golfowego, który nie istnieje. Dorabia sobie w barze, który tak naprawdę jest jego własnością i to on tam sprawuje władze.
Jej naiwność do niej nie pasowała, jednak wiedziałem, że to jeszcze nie moment, aby powiedzieć jej o wszystkim. Jakby zareagowała, gdyby dowiedziała się, że jej chłopak to kolejny szef gangu? Słyszała o Wronie nie raz - byłem częstym tematem plotek wśród jej znajomych. Każdy mówił, że jestem nieuchwytny. Widziałem, że to ich fascynowało. Wzmacniało mnie to na duchu - cała gra toczyła się w sposób, w jaki chciałem, aby się toczyła.
Wystarczyło tylko odpowiednio ułożyć karty.
Gdy kobieta próbowała przejść tuż obok mnie, najprawdopodobniej kierując się do lustra, bez wachania i większego wysiłku przyciągnąłem ją do siebie, usadzając ją na swoich kolanach. Ta pisnęła cicho, a ja delikatnie odgarnąłem jej włosy z twarzy. Od jej stalowych oczu biła radość, choć usta wyrażały zniesmaczenie.
Genialna aktorka.
- Mówiłam ci już, żebyś mi nie przeszkadzał, jak szykuje się do pracy - powiedziała, patrząc mi prosto w oczy. Na moją twarz wkradł się cwany uśmieszek. - Nie mogę sobie pozwolić nawet na sekundę spóźnienia...
- Ach tak? - zapytałem, drażniąc się z nią. Wiedziałem, że jest perfekcjonalistką. Czy mi to przeszkadzało? Ani trochę. - Czyli praca jest ważniejsza ode mnie?
Wi westchnęła. Przysunęła swoją twarz bliżej mojej i pocałowała mnie w usta, czym mnie kompletnie zaskoczyła. Szybko jednak oderwała się ode mnie i, wykorzystując chwilę mojej nieuwagi, wstała. Odeszła ode mnie pospiesznym krokiem, chichocząc pod nosem.
Skubana.
Gdy Wi wyszła z pokoju, zastanawiałem się jak to będzie. Wiedziałem, że ten idiota nie będzie chciał z nią współpracować, więc moja najdroższa będzie musiała znaleźć sposób na zabić jego wygórowanego ego. Wierzyłem, że da sobie radę jednak trochę się o nią bałem - gdy tylko Nik spotykał się z groźbą, odpowiadał śmiercią.
Sam go tego nauczyłem.
Wiedziałem, że zarówno Wi jak i Nik nie dadzą sobą pomiatać. Moją jedyną nadzieją było to, że ten idiota zaufa mnie, jak zawsze to robił.
Sięgnąłem po papiery, leżące na biurku Wi. Szybko znalazłem te, dotyczące sprawy Nika. Przejrzałem je z uwagą: niby zbrodnia doskonała, a jednak ochroniarz musiał się napatoczyć. Jego też będzie trzeba się pozbyć - dla dobra sprawy. Komu by tu przyznać to zadanie... Cień na pewno załatwi to cicho i szybko.
Wstałem i podszedłem do drzwi, chcąc wyjść, aby ustalić spotkanie z moim skrytobójcą. Niestety, w tym momencie drzwi otworzyły się, a ja w ostatniej chwili odskoczyłem od nich, aby uniknąć uderzenia. W przejściu stanął starszy mężczyzna z siwiejącymi włosami i błękitnymi oczami. Przyjrzał mi się z uwagą i westchnął.
- Zastałem Wierę? - zapytał, a w jego głosie brzmiała władza i pewność siebie.
- Niedawno wyszła, aby poznać swojego nowego klienta - odparłem spokojnym tonem, uśmiechając się delikatnie. Przy wszystkich ludziach grałem potulnego chłopaka Wi.
CZYTASZ
Samochodzik za dziesięć złotych
Aventura"- Jesteś oskarżony o napad na bank... - ...czysta rozrywka. - ...napaść na wielu funkcjonariuszy... - ...przymus. - ...morderstwo kilkudziesięciu osób... - ...taka praca. - ...wyłudzanie pieniędzy... - ...na życie trzeba sobie jakoś zarobić. ...