Rozdział 2

1.5K 42 8
                                    

Obudziła mnie ciecz, która na mnie wylądowała. Ktoś mnie oblał. Usiadłam jak poparzona na  łóżku i popatrzyłam na sprawcę tego, a w zasadzie to sprawców. Byli to Harry i Louis. No jakże by inaczej. Zgromiłam te dwójkę wzrokiem, po czym położyłam się i jeszcze bardziej wtuliłam się w poduszkę co wywołało ich śmiechy.

- Wstawaj księżniczko.

- Nie chce mi się, dajcie pospać.

- Maeve bo nie zdążysz się z nami dobrze pożegnać - dobre pożegnania no właśnie, całkowicie o tym zapomniałam.

- Zapomniałaś o tym prawda?

- Tak...

- No dobra, szykuj się i chodź na dół- z tymi słowami wyszli.

Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam czarne kabaretki, tego samego koloru top z zakrwawionym sercem z napisem team Edward i ciemno szare jeansy z dziurami. Do tego dobrałam jeszcze srebrny krzyż, jakieś bransoletki i pierścionki. Poszłam do toalety gdzie załatwiłam poranne czynności, pomalowałam się dość mocno, bo pomalowałam brwi ciemniejszą pomadą, zrobiłam kreski, nałożyłam cieliste cienie, wytuszowałam rzęsy i pomalowałam usta najpierw konturówką, a później dość jasną, naturalną pomadką wypełniłam je. Ubrałam się w przygotowane wcześniej rzeczy. Spojrzałam jeszcze raz w lustro poprawiając swoje platynowe, średniej długości, dość gęste włosy. Wyglądałam całkiem dobrze, pasuje mi ten kolor ale jednak w moim sercu na zawsze czarny i to też będzie mój następny kolor włosów. Uznawałam, że lepiej być nie może. Gotowa wzięłam telefon do kieszeni i zeszłam wraz z walizkami na dół. Na szczęście udało mi się spakować wszystko do dwóch walizek z czego jestem dumna.

Gdy zeszłam zjadłam śniadanie i spakowałam bagaże i akta do swojego cudeńka i mam tu na myśli białego mustanga shelby gt350. Boże kocham ten samochód bardziej niż wszystko. No chyba, że domowników to tu już trzeba było się dobrze zastanowić.

Razem z chłopakami postanowiliśmy zrobić sobie mały maraton filmowy. Razem z Louis'em, Ethan'em i Jassmine przygotowaliśmy przekąski, a reszta miejsce i film.  Dziś padło na Harry'ego Pottera. Ułożyłam się wygodniej na kolanach Zayna i włączyliśmy pierwszą część.

Była już godzina 18 więc poszłam się ostatni raz pożegnać z przyjaciółmi, bo zaraz będzie trzeba jechać na lotnisko.

- Będziemy cholernie za tobą tęsknić ale postaramy się najszybciej jak się da cię odwiedzić.

- Wiem, ja za wami też i to bardzo. I dziękuje za wszystko co dla mnie zrobiliście. Kocham was mocno- z tymi słowami przytuliłam się do każdego po kolei i już miałam łzy w oczach ale wiem, że muszę być silna.

Jeszcze raz przytuliliśmy się wszyscy na pożegnanie i musiałam już jechać. Gdy byłam już na miejscu załatwiłam wszystkie potrzebne rzeczy związane z odprawą i moment później wezwano pasażerów na lot z Los Angeles do Sydney. Nie będę opowiadać jak wyglądała procedura startu bo to nic ciekawego. Po kilku godzinach lotu uznałam, że przejrzę ich akta. Tak jak powiedziałam tak też zrobiłam. Dowiedziałam się, że bracia nie mieszkają już razem, dla mnie to nawet lepiej jeden już z głowy. Ale i tak akta mam wszystkich. Po kilkunastu minutach wiedziałam już wszystko. Nie było tam jakiś nie wiadomo jakich ciekawych informacji, oprócz tego, że należą do gangu i jakie mają pozycje. Ogólnie gang ten jest dość wysoko postawiony i nie zgadniecie kto jest jego szefem, no oczywiście, że mój brat. Ben był szefem, a Luke był jego prawą ręką. Było tam też kilka wykroczeń ale poza tym to nic ciekawego. Zapomniałam też wspomnieć, że mój brat wie o tym, że przyjeżdżam, więc nie muszę do niego dzwonić.

Byłam dość zmęczona, wczorajszy dzień był troszkę trudny dlatego założyłam słuchawki i puściłam muzykę. Ułożyłam się wygodniej na fotelu i zasnęłam.

Obudziło mnie szturchanie i przyjemny głos stewardesy informującej mnie o tym, że za chwilkę lądujemy. Nie cieszyło mnie to ale trudno, żyć nie umierać. Chwile później wychodziłam z lotniska wraz z moimi bagażami skierowałam się na parking w poszukiwaniu mojego auta, co nie było takie łatwe. Postanowiłam napisać do Camerona z zapytaniem.

Do Kaszojad:
Hej słońce, które auto jest moje?

Od Kaszojad:
Dziś wyjątkowo twój Nissan, później dostarczymy ci ukochanego mustanga

Do Kaszojad:
No po prostu kocham was!

Od Kaszojad:
My ciebie też

I na tym skończyliśmy rozmowę. Zaczęłam poszukiwanie mojego nissana GT-R i znalazłam go. A przy nim grupkę chłopaków robiących sobie z nim zdjęcie. Wybuchła śmiechem widząc to. Podeszłam tam i automatycznie zobaczyłam jednego z tych chłopaków siedzącym na moim skarbie. Oj nie tak się bawić nie będziemy, nikt nie ma prawa dotykać moich samochodów bez pozwolenia.

- Co się tak patrzysz? Podoba się?- spytał się właśnie ten, który na nim siedzi.

- I to bardzo. Twoja fura?

- To chyba jasne.

- No właśnie nie, ponieważ jest moja.

- Żartujesz sobie? Spadaj stąd jeśli nie chcesz mieć problemów.

- Sam zaraz będziesz je mieć- i razem z wypowiedzeniem tych słów podeszłam bliżej i wykręciłam mu rękę.

- Nie dotykaj więcej mojego auta, zrozumiano?

- T-tak.

Kiedy otworzyłam auto spojrzeli się na mnie jak na jakiegoś ducha. Jakby to, że dziewczyna miała taki samochód było czymś niemożliwym. Nienawidzę takiego myślenia. Spakowałam walizki po czym wsiadłam i wyjechałam z piskiem opon z parkingu.

Jedziemy do brata i jego przydupasów. Zabawę czas zacząć.

Bad sisterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz