Rozdział 7

1.2K 31 0
                                    

Luke Pov's

Nie mogłem tego wytrzymać. To tak mocno boli, kiedy osoba, którą kochacie płaczę. Od jakiś dziesięciu minut Mae tak cholernie szlocha, że słychać ją na cały dom, a ja jestem tchórzem i boje się tam do niej pójść, boję się, że mnie od razu wyrzuci. A ja nie chcę jej stanu pogarszać. Chcę tylko by była szczęśliwa. Wiem, że kurewsko późno się obudziłem ale dopiero po wyjeździe Bena to zrozumiałem sam nie rozumiem dlaczego tak późno, ale przynajmniej zrozumiałem. Razem z nim szukałem dziewczyny jednak nic. Ślad po niej zaginął, myśleliśmy, że nie żyje. Dlatego też cholernie bardzo chcę by mi wybaczyła, nie chce jej kolejny raz stracić przez swoją głupotę. Dobra idę tam.

Gdy wszedłem do jej pokoju zastałem tam dziewczynę opartą o ścianę z głową ukrytą w kolanach. Obok widziałem rozwalone kilka rzeczy. Boże nie zasługiwała na to gówno co przeszła. Była, a w zasadzie to jest za dobra na ten świat, podszedłem do niej i wziąłem na ręce po czym położyłem na łóżku. Zdjąłem jej ubrania i przykryłem dziewczynę. Dopiero teraz zobaczyłem jej blizny na rękach jak i całym ciele. Ona się tnie. Kurwa moja młodsza siostra się tnie. Położyłem się obok niej i wyszeptałem do ucha.

- Boże tak strasznie przepraszam Mae. Mam nadzieje, że kiedyś mi wybaczysz.

Poprawiłem jej włosy by nie wlatywały jej do ust i dałem buziaka w czółko. Na koniec szczelnie opatuliłem ją kołdrą i zostawiłem by spała spokojnie. Rano muszę z nią porozmawiać i zrobię jej śniadanie i o tak. Pójdę do sklepu po jakieś słodycze i zrobię jej miły dzień. Przynajmniej tak myślę. Od razu wziąłem kluczyki do auta i skoczyłem do sklepu po potrzebne mi rzeczy. Już zaraz wszystko było gotowe. Ostrzegłem też chłopaków, że to wszystko dla siostry i jutro spędzam z nią dzień. Po obejrzeniu jakiegoś filmu na netflixie z braku laku poszedłem już spać.

Maeve Pov's

Obudziłam się w swoim łóżku, a dobrze pamiętam, że byłam gdzieś indziej. Dobra nieważne. Podniosłam się na rękach i spojrzałam na godzinę, którą wyświetlał mój telefon leżący obok. Już dziesiąta? Czemu nie zadzwonił...a no tak przecież go wczoraj wywaliłam przez okno. No cóż to chyba pora by wstać. W całym domu było cicho, za cicho nawet jak na nich. Wyszłam z pod kołdry i ubrałam się w czarne jeansy i tego samego koloru jakiś top. Skorzystałam z toalety i zeszłam na dół.

Tam zastałam brata śpiącego przy blacie kuchennym. Okej to zasługuje na zdjęcie. Bez namysłu wyciągnęłam aparat i zrobiłam fotkę. Słodko. Wyśle je do Mike'a. Podeszłam do Luke'a i lekko go szturchnęłam.

- A ty nie w szkole?

- Czekałem na ciebie.

- Na mnie? Po co?

- Bo chciałem porozmawiać ale to po śniadaniu. Siadaj.

Okej to jest dziwne. Czy on właśnie zrobił dla mnie śniadanie? Wow to chyba pierwszy raz kiedy to zrobił, tego się nie spodziewałam. Przede mną trafił talerz z naleśnikami i dżemem wiśniowym. Pamiętał. Teraz jestem jeszcze bardziej zaskoczona, ale na widok jedzenia mój brzuch się odezwał więc postanowiłam już zjeść. No co powiedzieć kocham jedzenia, a szczególnie naleśniki z tym dżemem. Jak byłam młodsza zawsze mama mi je robiła w niedziele. Czasem tęsknię za tym ale jestem już inną osobą z innym życiem i tak mi lepiej.

- O czym chciałeś pogadać?- zapytałam z pełną buzią na co on się zaśmiał.

- O tym co się wydarzyło przed tym zanim uciekłaś. Chciałem cię przeprosić za wszystko co ci wtedy zrobiłem. Nigdy na to nie zasługiwałaś, a ja byłem chujem i tego nie rozumiałem. Byłaś i jesteś cudowna siostra no i kocham cię ponad wszystko. Nie mogę sobie wybaczyć tego bólu, który ci sprawiłem. Kiedy kładłem cię wczoraj spać widziałem blizny przez co obwiniam się coraz bardziej. Tak cholernie przepraszam Mae. Mam nadzieje, że może kiedyś mi to wybaczysz.

Tego się nie spodziewałam. To on mnie położył do łóżka, czyli słyszał i widział ale nie zadaje pytań za co jestem mu wdzięczna.

- Cóż wybaczyłam wam już dawno ale nie zapomniałam.

- I nie każe ci tego robić, po prostu chcę odzyskać siostrę.

- Rozumiem Lukey- z tymi słowami przytuliłam go. W końcu tęskniłam.

- Chcesz coś obejrzeć?- spytałam mimo, że nie musiałam. Ale jakoś tak coś mnie do tego ciągnęło. Dalej oczywiście pamiętam i nie zapomnę, ale może się pogodzę.

- Ty się jeszcze pytasz.

I tak oto skończyliśmy przed kanapą przez kilka godzin oglądając jakieś gówna na telewizorze i obżerając się jakimiś słodyczami i przekąskami. Ten dzień minął mi całkiem fajnie. Nagle poczułam wibracje mojego telefonu więc sprawdziłam kto napisał.

Nieznany: Dzisiaj wyścigi motorowe o 22.30 na starym lotnisku

O będzie fajnie. W końcu coś fajnego się tutaj dzieje. Tym razem już nie wygracie chłopaki, oj jak mi szkoda. Spojrzałam na godzinę, 21:07. Okej, zabawę czas zacząć.

- Dobra ja już idę spać, zmęczona jestem.

- Dobranoc.

-Branoc.

No to lecę się już pomału szykować. Poszłam do swojego obecnego pokoju i od razu podeszłam do szafki, w której schowane są potrzebne mi teraz ubrania. Ubrania na motor i kominiarka i kask schowane były porządnie na samym dole by któryś z chłopaków tego przypadkiem nie znalazł. Na ten wyścig wezmę Kawasaki Ninja H2R więc dopasuje właśnie do niego mój strój. Wybrałam zwykły czarny kombinezon z zielonymi dodatkami, błagam to tak idealnie pasuje do tego motoru. Kiedy wszystko uszykowałam była już prawie 22. Nagle z dołu usłyszałam krzyk chłopaków, że idą na imprezę. Dobra, ubrałam się i pojechałam do magazynu zabrać to cudo.

Po niecałych dziesięciu minutach byłam już na miejscu. W sumie to idealne na nielegalne wyścigi. Dobrze, że wzięłam więcej towaru bo widzę sporo chętnych. Podjechałam do organizatora i dałam stawkę oraz prosiłam by zapisał mnie jako Lilith. W gangu często tak na mnie mówią ale nikt z poza niego o tym nie wie więc nie powinni mnie tu znaleźć. Okej stanęłam na linii startu i zobaczyłam, że ściga się Ashton i Luke. Oj tym razem przegrają. Tak naprawdę w tych wyścigach chodzi o zabawę i wygraną, a nie o popisówe, którą zawsze ktoś odwala. Ważne żeby szybko i bezbłędnie dojechać na metę. Kiedy dobiegł ryk silników już wiedziałam, że zaraz się zacznie. Popatrzałam na dziewczynę która macha flagą i odpaliłam swoje cudeńko. Szybko i zwinnie omijałam kolejnych zawodników aż został mi sam Ash. Nie policzkowałam się i dodałam gazu wymijając go na ostatnim zakręcie. Teraz już tylko sama prosta i wygrałam. O to właśnie chodziło. Podjechałam po wygraną i stanęłam gdzieś w ukryciu i poszłam do ludzi obserwujących sprzedać jakiś towar. No i pięknie ludzie rzucili się na to świństwo jak reksio na szynkę. Lepiej dla mnie. Kiedy sprzedałam cały wróciłam do magazynu gdzie zabrałam swój samochód i wróciłam do domu. Poszło idealnie.


Bad sisterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz