Rozdział 12

988 20 5
                                    

Moje zdziwienie było jeszcze większe jak wstałam kiedy zobaczyłam drugiego brata siedzącego na kanapie w salonie. Nie wiedziałam co mam zrobić więc skoro mnie nie zauważyli to po prostu wróciłam do swojego pokoju i ogarnęłam się by w miarę jakoś wyglądać.

Pomalowałam się i ubrałam w czerwone skórzane spodnie z ćwiekami i czarny top z krwawymi nadrukami. Wzięłam tabletki na kaca i rozczesałam włosy. Ubrałam też kapcie i schowałam broń i noże. Nie wiadomo jaki on teraz jest, wole być przygotowana. Zeszłam na dół, a oni dalej byli w tym samym miejscu, nawet się nie poruszyli. Chrząknęłam i od razu starszy się na mnie spojrzał. Szefuncio gangu zawitał.

- Maeve, wow zmieniłaś się.

- Tak wiem. Co się stało, że cie tu przywiało Ben?

- A co nie mogę już odwiedzić mojego rodzeństwa.

- My nie jesteśmy już rodzeństwem.

- Prawnie jesteśmy.

- Niestety.

- Co się dzieje? Słyszałem, że ponoć nic fajnego.

Spojrzałam więc na Luke'a, którego miałam ochotę jeszcze bardziej zabić.

- Poważnie? Poskarżyłeś się starszemu bratu?- prychnęłam.

- Możemy normalnie pogadać?

- Nie. Ja idę.

- Gdzie?

- Nie wasza sprawa.

Ubrałam buty i kurtkę i ruszyłam do znajomej mi kawiarenki, w której zawsze z mamą chodziłam po zajęciach jak byłam mała. No cóż życie idzie dalej, a ja już mam dość i chyba po prostu to wszystko zakończę znacznie szybciej niż by mi się to wydawało i jak to planowałam. Już sama nie wiedziałam czy miałam ochotę zabić ich czy siebie. A może w sumie to i to. Najpierw ich, a potem siebie, fajnie by było. Zakończyłabym to wszystko raz na zawsze i nie byłoby już odwrotu. To nie jest historia, która skończy się happy endem, wręcz przeciwnie. Tu sporo osób umrze. Może i główna bohaterka czyli ja też. Byłby przynajmniej spokój.

Tak w sumie to może to zrobię, po prostu ich zabije. Akcja jest jutro więc właśnie wtedy poznają kim tak naprawdę jest ich kochania siostrzyczka. To słowo nawet przez myśl mi cholernie trudno przechodziło, nie oszukujmy się oni od tamtego momentu przestali być moimi braćmi, sama to wyparłam. Cóż niestety musiałam wrócić ale to nie potrwa za długo już jutro wszyscy skończą swój żywot, tak jak to planowałam już dawno, a dokładnie wtedy kiedy siedziałam w więzieniu. Jak to się mówi oko za oko ząb za ząb, jutro przekonają się na swojej skórze jakie znaczenie mają te słowa. Uśmiechnęłam się szeroko popijając moją kawę i rozmyślałam wszystko krok po kroku.

Zabawę czas zacząć. Niech to miasto spłonie, a może jednak utonie we krwi innych, tych co na to zasłużyli. Zapłacą za wszystko co mi zrobili. Jak to mówią zemsta jest słodka, to jakie ukojenie i adrenalinę daje same planowanie, a co dopiero czyny, które jutro zobaczy ten pierdolony świat. Może jednak mój dawny psychiatra miał racje mówiąc, że jestem niezrównoważona i ostro popierdolona. Taa, chyba tak. No ale co zrobić, taka już właśnie jestem, nie zmienię siebie ot tak i w zasadzie to nawet nie chcę. Pasuje mi tak jak jest teraz.

Wróciłam do domu o jakiejś czwartej w nocy bo byłam jeszcze w barze, żeby dokładniej to opracować. Wszystko o takiej godzinie jest zamknięte ale na szczęście bary nie. Położyłam się spać z myślą, że jutro nadejdzie długo oczekiwany dzień. Dzień, w którym dokonam zemsty.


Bad sisterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz