Rozdział 6 - 10 minut i plan odebrania Madzi

154 2 0
                                    

           pov: Ojciec Diluca

Po długiej podróży w celu poszukiwania pożywienia udało mi się znaleźć trochę chleba i innych dóbr. Naszą tymczasową kryjówką był zabarykadowany hotel w Mondstadt, którego sprzątaniem mieli zająć się moi synowie. Nie chciałem ich zostawiać samych, w końcu Kaeya nie zachowywał się na dwudziestolatka, którym był. Raczej było mu bliżej do pełnego energii dziesięciolatka, a z tego powodu niezbyt miałem ochotę zostawiać samego w towarzystwie mojego syna. Wciąż uważam że lepiej by było gdybym go wtedy rzucił na pożarcie Makłowiczowi, ale to że wtedy byłem zszokowany zaistniałą sytuacją, nie myślałem trzeźwo, w sumie tak jak zwykle. Od niektórych żywych wciąż ludzi dowiedziałem się, że Madzia, która z nami podróżowała została aresztowana, niedługo po tym jak uciekła z sali rozpraw. Została osadzona w miejskim areszcie, którego siedziba znajdowała się pod katedrą. Miałem zamiar odnaleźć synów i pójść ją odbić, ale wpierw musiałem przygotować nas na tak niebezpieczną podróż. Poszedłem do pokoju, który służył za sypialnie Diluca i Kaeyi. Kiedy stanąłem przed drzwiami usłyszałem dziwne jęki, więc postanowiłem je sprawdzić.

         pov: Kaeya

Usłyszałem kroki więc uderzyłem Diluca w twarz, aby zwrócił na mnie uwagę.

- O co ci teraz chodzi, chyba nie rozmyśliłeś się w tym momencie? - Puścił mnie i odsunął się ode mnie na dość dużą odległość przywierając do drzwi. Usłyszał kroki dochodzące z korytarza, więc natychmiast przestał mówić. Zaczął się ubierać na szybko, wiedząc kto stoi przed ich pokojem.

- Ubieraj się debilu, chyba że chcesz tak wyjść do ojca. - Wyszeptał zdenerwowany sytuacją. Sam też nie chciałem kończyć w takim momencie tym bardziej, że mógł nas słyszeć i to właśnie tego obawiałem się najbardziej. Pomimo "problemu" w moich spodniach żałośnie zakrytego rękami wyszedłem z łazienki. Razem z moim bratem wyszliśmy z pokoju patrząc na mojego przyszywanego czerwonowłosego ojca, który z równie czerwoną ze wstydu twarzą odwrócił się w naszą stronę.

- Byłem pewien że nie będzie cie jeszcze przez jakiś czas... - skrępowany zaistniałą sytuacją popatrzyłem na niego starając się nie roześmiać z jego zakłopotanego wyrazu twarzy.

- Nie mam zamiaru pytać co robiliście, tym bardziej wchodzić wam do waszego pokoju, więc czekałem tutaj. - odpowiedział.

- Słyszałem, że Madzia została aresztowana, więc chciałem was prosić o pomoc w odnalezieniu jej, ale widząc że jesteście zajęci pójdę sam.

- Nie, spokojnie. Pójdziemy z tobą daj nam tylko 10 minut. - odparłem niepewny co na to ojciec.

- Niech będzie poczekam na dole przy barze. - powiedział i poszedł szybkim krokiem w kierunku schodów.

- Po co było to 10 minut? Nie zejdziemy od razu? - zapytał Diluc. - Wolałbym mieć to z głowy jak najszybciej.

- Chce jeszcze coś dokończyć, chodź ze mną. - odpowiedziałem i chwyciłem go za rękę, ciągnąc w stronę pokoju.

Usiadłem na łóżku pozbywając się jednocześnie pozostałych ubrań. Nie byłem pewny czy nasz ojciec nie będzie stał przed drzwiami i podsłuchiwał bo wyglądał mi na takiego starego pedofila co małe dziewczynki w kiblu podgląda i ofiaruje podejrzane cukierki, ale zignorowałem to bo jednak i tak już coś pewnie słyszał przedtem, a teraz się nie powstrzymam. Diluc, widząc do czego zmierzam również zaczął zdejmować kurtkę i koszulę. Po chwili chwycił moje nadgarstki i przytwierdził mnie do łóżka.

- To będzie 10 minut, których nie zapomnisz do końca swojego życia. - wyszeptał Diluc obok mojego ucha ściągając ostatni element mojego ubioru. Pocałował moje czoło i spojrzał na moje oczy. Swoimi dłońmi dotykał każdego skrawka mojego ciała tak, że całe aż drżało z podniecenia. Nagle wstał i popatrzył na mnie z góry, jego wzrok był pełen obrzydzenia, a usta wykrzywiły się patrząc na moje ciało.

- Jesteś ochydny. - powiedział, wciąż z oczami penetrującymi moje ciało doszczętnie.

- Co? - zapytałem wciąż nie do końca wiedząc co się dzieje. Skąd taka nagła zmiana. Przed sekundą pieścił moje nagie ciało tylko po to, żeby teraz przestać i z obrzydzeniem patrzeć na mnie. Oddałem mu się cały, niech zrobi ze mną cokolwiek zechce.

- Jesteś ochydny. - powtórzył - Oddajesz się swojemu bratu, chcesz zaspokoić swoje potrzeby i bez jakichkolwiek ubrań leżysz na materacu czekając aż podejdę do ciebie i zrobię to co przed chwilą w łazience. Przespałbyś się z byle kim tylko dlatego że masz taką ochotę, mam rację? Myślisz że ten cały czas czułem coś do ciebie? Że to wszystko to akt miłości prawda? Mylisz się drogi bracie, chciałem sprawić, abyś poczuł ten sam ból co ja 5 lat temu, kiedy przez wasz cholerny zakon zmarła moja matka, a twój ojciec z premedytacją wyśmiewał się z mojej straty. Chcesz się zabawić? Proszę bardzo, z chęcią zaspokoję twoje chore fantazje.- Diluc pochylił się nade mną ponownie aby, wbić się w moje usta gwałtownie. Czułem jego ból, wiedziałem jak to jest stracić rodziców. Nie miałem pojęcia, że zakon miał coś wspólnego ze śmiercią jego matki, więc starałem się o tym nie myśleć i okazać mu współczucie. Co prawda jego słowa dotknęły mnie i jako moja jedyna ukochana osoba, zranił mnie tym stwierdzeniem, ale postanowiłem o tym nie myśleć, nie w tym momencie. Przytulił się do mnie i wiedziałem, że robi to bo jest mu najzwyczajniej w świecie smutno. Czułem mokre, zimne krople na mojej szyi, pomimo, że nie wydawał takich odgłosów, wiedziałem że płakał. Lewą ręką chwycił moją nogę, a prawą zgubił gdzieś w moich włosach, po których raz po raz mnie głaskał. To było tak przyjemne uczucie, przede wszystkim dlatego, że pomimo że sam nie chciał tego przyznać, tym razem coś nas łączyło. Przeszedł niżej i zaczął całować moją szyję. To mnie bardzo uspokajało i w tamtym momencie wypełniało pustkę, którą zawsze czułem. Wtedy popatrzyłem na zegar i liczyłem czas. Wiedziałem, że jeśli minie 10 minut ojciec wróci i sprawdzi co robimy. Minęły 3 minuty, zostało 7. Diluc przeszedł jeszcze niżej i to był moment, w którym zacząłem wydawać niepokojące jęki, które same wyrywały mi się z ust i nie dałem rady ich zatrzymać. Wtedy spojrzał na mnie i zatkał mi usta ręką.

- Jeśli chcesz żebym kontynuował masz zamknąć mordę. - popatrzył na mnie złowrogo i wrócił do swoich poprzednich zajęć. Wrócił swoją prawą ręką do bawienia się moimi włosami, a lewą pogładził mój policzek. Po chwili lewa ręka zeszła trochę na dół dotykając szyi, później mojej klatki piersiowej, została na wysokości mojego uda. Rozchylił je trochę, żeby zrobić trochę miejsca i zaczął sprawiać mi przyjemność swoją dłonią. Moje ręce wciąż były w górze, nad moją głową, więc postanowiłem zmienić pozycję i bardziej się do niego przytulić. Zostało 5 minut. Swoimi ustami wrócił do moich nie przerywając czynności wykonywanej jego lewą ręką. Wszystkie moje mięśnie zaczynały się spinać. Diluc, widząc to przestał mnie zaspokajać i podszedł do swojej kurtki leżącej na podłodze. Zamruczałem lekko i przeciągnąłem się, wciąż obserwując każdy jego ruch. Zauważyłem małą okrągłą rzecz, która szybko okazała się być zabezpieczeniem. Miałem się zapytać po co mu to, skoro nie jestem kobietą, ale zdałem sobie sprawę że to ochrania przed chorobami, a wiem że on mi nie ufa w tej kwestii. Odwrócił się do mnie tyłem i założył ochronę. Podszedł do mnie i bez pytania powrócił do swojej zabawy. Rozchylił moje nogi i kucnął przede mną. Nachylił się i wziął go do ust. Teraz już nie dałem rady się powstrzymać. Zasłoniłem usta ręką i starałem się nie wydawać głośnych dźwięków. Zacząłem przygryzać dłoń, ale nie mogłem przestać. Moje mięśnie znowu zaczęły mi się spinać. Nie czułem nic oprócz rozkoszy przeszywającej moje ciało. Kiedy Diluc znowu się do mnie zbliżył, sam skróciłem ostatnie centymetry dzielące nasze usta i złączyłem je zanim on mógł zrobić cokolwiek. Opadliśmy na łóżko i pomimo że nie chciałem, oderwał się ode mnie i zajął się inną partią mojego ciała. Nie zdążyłem nic powiedzieć, ale poczułem jak wchodzi we mnie w całości. Wtedy nawet moja ręka nie dała rady, bo mój krzyk na pewno było słychać w całym hotelu. 2 minuty, cholera nie zdążymy. Jego ruchy były gwałtowne, ale jednocześnie bardzo przyjemne. Cały czas moja lewa ręka zasłaniała moje usta, a prawa spoczywała na szyi Diluca. Tym razem czułem jak cały się spina, sam zaczął głośno dyszeć i lekko jęczeć. Po chwili skończył, a ja spojrzałem na zegar. Była jedenasta dwa, więc ubraliśmy się bez słowa i zaczęliśmy iść w stronę wyjścia. Zatrzymałem go ręką zaraz przy drzwiach i pocałowałem w akcie mojej miłości. Odziwo sam się nie odsunął a brnął głębiej. Wiedziałem że nasz związek się dopiero rozpoczyna i choć nie mam pojęcia czy Diluc coś do mnie czuje, mam zamiar pogłębiać naszą relację, ale narazie musieliśmy uratować Madzię i jej zimną zupę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cygan z Krainy Zombie (Kaeya x Diluc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz