~ 3 ~

162 11 13
                                    

     To nie tak, że Kaoru tamtego dnia żałował, że nie zamknął drzwi od domu. Żałował tylko po części. W końcu gdyby nie to, Kojiro nie dostałby się do środka, a przyznać trzeba że jego intuicja go nie zawiodła. Co prawda sam wtedy niezbyt wiedział co się dzieje. Przez łzy widział tylko swój puszysty dywan, a gdy przymknął oczy nadal użalając się nad przeszłością, poczuł jak ktoś go podnosi do góry. Nie miał siły protestować. Czuł się jak bezwładna lalka. Ten sam ktoś ściągnął mu też okulary, a Kaoru oczy otworzył dopiero, gdy poczuł coś miękkiego pod plecami. Kołdra. Znajdował się w swoim łóżku. Ktoś go tu przyniósł z salonu. Tylko tyle do niego docierało. Kiedy odwrócił głowę w bok nie dostrzegł nikogo, za to chwilę potem do jego nozdrzy dostał się smakowity zapach i wtedy pojął. Kojiro. Ten goryl mimo tego jak go potraktował, zamierzał się nim zaopiekować. I zaopiekował znikając jak zwykle dopiero pod wieczór. Choć dzień nie zakończył się tak źle - znów poczuł, że dla kogoś znaczy coś więcej - sen już nie był dla niego tak łaskawy. To co mu się śniło było idealnym odzwierciedleniem jednej sytuacji, którą Kaoru choćby chciał, nie umiał zapomnieć.


Adam, zaczekaj! - różowowłosy złapał zakapturzonego chłopaka za przegub siłą zmuszając by stanął.

- O co chodzi? - usłyszał.

Ciągle korciło go by zapytać go dlaczego ukrywa oczy za grzywką skoro już raz pokazał im swoją twarz, a teraz? Dokądkolwiek zmierzali byli przecież sami. Sami, co dla złotookiego było aż za dziwne.

- Czemu Kojiro nie mógł z nami iść? - zapytał.

To pytanie nie dawało mu spokoju. Po prostu musiał wiedzieć.

- Powiedzmy, że chciałem spędzić trochę czasu z tobą.

- Nasza trójka tworzy zgrany zespół. Paczkę przyjaciół, których połączyła miłość do deski. Bez niego czuję się jakbym go zdradzał - wyznał spuszczając wzrok na swoją dłoń, tą którą powstrzymywał Adama przed ruszeniem dalej.

- Czasami tak trzeba, Kaoru... - powiedział drugą dłonią sięgając do jego twarzy.

Ujął jego podbródek, unosząc tak by zmusić go do spojrzenia w swoje oczy co było trudne przez zakrywającą jego rubinowe tęczówki kosmyki grzywki. Pod wpływem chwili, różowowłosy puścił jego nadgarstek, co granatowowłosy wykorzystał od razu, zrzucając kaptur do tył i przy okazji odgarniając grzywkę z oczu. Złote tęczówki rozszerzyły się na widok tych czerwonych, które zalśniły od padającego na nie światła księżyca. Nieświadomy rozchylił delikatnie usta sprawiając tym samym, że Ainosuke skierował swoje spojrzenie na jego usta. Wtedy jeszcze nie był tak zepsuty, choć nie darzył Sakurayashiki takim uczuciem jak różowowłosy jego. Prowadziła go zwykła ciekawość, której się poddał. Pora dnia sprzyjała ku temu, tak jak atmosfera - cisza, szum fal to jedyne co było słychać poza ich oddechami. Choć to nie tu granatowowłosy chciał go przyprowadzić, musiał przyznać, że i to miejsce nie było złe. Gdyby nie ten kontenery, przy tej barierce byłoby całkiem klimatycznie. Gdyby Kojiro wiedział, że ich wspólne miejsce z Kaoru stało się świadkiem niezamierzonego pocałunku, chyba by się załamał. Ale Kojiro tu nie było, więc nie mógł widzieć jak Ainosuke nachyla się w stronę różowowłosego, którego dosłownie zamurowało.

- Adam, co ty...? - urwał, gdy usta wyższego zatkały jego własne pocałunkiem.

Był krótki, lecz w sercu złotookiego pozostawił ślad wyraźniejszy niż jakiekolwiek inne wspomnienie. Kaoru pozwolił chłopakowi się oddalić, choć cały czas wyraźnie czuł dotyk jego dłoni, czy ust na swoich. To tylko sen tłumaczył sobie, lecz snem to nie było, a najprawdziwszą jawą w sennej scenerii.

||OS|| ~ Me and my broken heart ~ ||Matcha Blossom||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz