Rozdział 3-5 Po Obozowej Rozprawie + Egzekucja

195 11 64
                                    

    Spodziewałem się, że już będę do tego przyzwyczajony. Motyw, morderstwo, rozprawa i egzekucja. Przeżyłem to już dwa razy. Dlaczego znowu czułem to samo uczucie bezradności i strachu?

    Spojrzałem na Kaiholo, którego dolna warga lekko drżała. Chłopak niemiłosierne mocno drapał swój kciuk.

    – Więc to naprawdę ty... – odezwałem się.

– Tak... Tak to ja... – Kaiholo wydusił z siebie szeptem. Nie odważył się nawet podnieść wzroku.

– Czemu ja myślałam, że z takim debilem jak ty naprawdę uda mi się stąd uciec? – prychnęła Gaura, chwytając się za skronie.

– Czyli działałaś we własnym interesie? – spytał Derward.

– Oczywiście, że tak. Każdy z was by tak zrobił! – Gaura oskarżająco wskazała na nas palcem. – Ten motyw to była idealna okazja, bym nie musiała brudzić sobie rąk, ale oczywiście ten debil musiał to wszystko zjebać!

    Kaiholo po wypowiedzeniu słów przez Gaurę, jeszcze bardziej się skulił. Wiedział co go czeka. Każdy z nas wiedział. Nie mogłem znieść tego wszystkiego. Czemu Kaiholo musiał to zrobić?! Powoli byłem opanowywany przez wściekłość, ale gdy ta się wypaliła pozostało coś innego. Poczucie winy. Czemu się na niego złoszczę? Prawdopodobnie, gdyby sprawy potoczyłyby się inaczej to ja stałbym na jego miejscu. Też chciałem kogoś zabić. „Ale nie byłeś takim idiotą, by naprawdę to zrobić"- szydził ze mnie złośliwy głos z tyłu głowy, który próbowałem ignorować.

    – Ohoho! Panie Kaiwi, jeśli pan pozwoli. Chciałabym się czegoś upewnić. Kogo miał pan zamiar uratować od egzekucji? – spytała się Ran.

– To chyba proste, nie? – odezwała się Talulla. – Chciał zabrać ze sobą Gaurę, bo pracował z nią.

– Właściwie to... – surfer ponownie szepnął. – Myślałem nad tym i... Chciałem zabrać ze sobą Darrona.

    Podniosłem brwi w zdziwieniu. Mnie? Czemu on chciał zabrać mnie? Nie zasługiwałem na to. Było wiele innych osób, które powinny z nim pójść, ale nie ja! Spojrzałem na twarze pozostałych. Byli w takim samym szoku, ale chyba w największym znalazła się Gaura, której lewa powieka zaczęła lekko drgać.

    – Ty mały skunksie... – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Chciałeś mnie pozostawić na rychłą śmierć dla niego?! – wskazała oskarżycielsko na mnie. – To ja wymyślam plan, pomagam ci schować ciało i tak mi się chciałeś odwdzięczyć?! – dziewczyna powoli coraz głośniej krzyczała, ale szybko się opanowała i przeczesała włosy ręką. – Wiesz co? Dobrze, że ci się nie udało. Będzie mi miło patrzeć jak giniesz. Zasługujesz na to.

– Kaiholo... Dlaczego chciałeś wybrać mnie? – spytałem.

– Bo... Pomogłeś mi wreszcie przestać udawać kogoś kim nie jestem – chłopak podniósł wzrok. – Nienawidziłem siebie. Nienawidziłem tego co robiłem, a ty... ty pomogłeś mi zrozumieć samego siebie. Po tym wszystkim nie mogłem zostawić cię na pastwę losu.

    Nie wiedziałem jak na to odpowiedzieć. Nigdy w życiu nie spodziewałbym się, że odmienię życie innej osoby do takiego stopnia, że jest gotowa dla mnie odebrać komuś życie. Surfer odwrócił się do Melissy, która przez ten cały czas intensywnie obserwowała każdy jego ruch.

    – Melissa... Ja... naprawdę nie chciałem tego robić. Naprawdę nie chciałem zabić Cesa. Bałem się, że coś zrobi Gaurze i po prostu... działałem pod impulsem... Naprawdę przepra-

    Zdanie przerwał mu kpiący śmiech, który krztusiła... Melissa. Ze zmartwieniem popatrzyłem na nią. Dziewczyna powoli coraz głośniej zaczęła się histerycznie śmiać.

Danganronpa: Ślepy LosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz