#dylogiainsomnia– Panie Stanley, czy ma pan jeszcze te dobre babeczki? Nie ma pan... Och, no dobrze.
Sytuacja prezentowała się tak, że od dwudziestu minut okupowałam białą kanapę w wysokim, nowoczesnym wieżowcu, oczekując zjawienia się mojego anioła stróża, zwanego inaczej Laurentem. W trakcie podróży rozmarzyłam się o słodkościach, które zazwyczaj wręczano gościom biura, lecz tym razem ochroniarz brutalnie zniszczył moje marzenia. Długimi paznokciami stukałam więc o szklany stolik, a niepewność coraz to bardziej się nasilała. Doskonale wiedziałam, że dla tego człowieka wszystko mogło stanowić punkt zapalny. Za krótka sukienka. Pokazałaś fotoreporterom środkowy palec. Nie zjawiłaś się na gali. Dla niego zawsze dawałam od siebie za mało.
Po kilkunastu minutach oczekiwania drzwi wreszcie otworzyły się. Mężczyźnie jak zwykle towarzyszył szary garnitur oraz zacięty wyraz twarzy. Gestem ręki zaprosił mnie do środka, toteż z zadartym podbródkiem uczyniłam to, czego oczekiwał. Znałam dobrze to biuro. Bywałam w nim nie raz. Utrzymane zostało w bieli, jedynie czarne dodatki przełamywały jasność. Właściciel wypełnił ciemne regały książkami psychologicznymi, jak i teczkami pełnymi dokumentów. W powietrzu unosił się świeży zapach. Od samego początku kojarzył mi się z lasem. Sama miałam ochotę wprowadzić go do własnego mieszkania, tak przypadł mi do gustu. W mój gust nie trafiło jednak towarzystwo, jakie znalazło się ze mną w pomieszczeniu. Scott Ru, prezes wytwórni, choć uśmiechał się ciepło, mógł spowodować liczne turbulencje w mojej karierze. Vin Quency nigdy nie zalazł mi za skórę, lecz reprezentował kogoś, kogo najchętniej zmiotłabym z powierzchni ziemi. Kogoś, kto najwyraźniej równie mocno cieszył się z tego spotkania.
Jak zwykle zajmował skórzany fotel z tą swoją wygórowaną nonszalancją. Tępo gapił się w mahoniowe biurko, zapewne miażdżąc mnie w głowie na milion różnych sposobów, choć nie uraczył mojej osoby nawet krótkim spojrzeniem. Biała koszula z podwiniętymi do łokci rękawami otulała umięśnioną klatkę piersiową, a nogi okrywały czarne, eleganckie spodnie. Na twarzy miał kilkudniowy zarost, lecz mimo to wciąż przypominał modela, wyjętego żywcem z okładki najnowszego magazynu. Całe jego usposobienie wręcz krzyczało bogactwem.
– Crystal, jest nam niebywale miło, że dołączyłaś – Scott uśmiechnął się półgębkiem. Wyprzedziłam prośbę i zajęłam miejsce na jednym z wolnych siedzeń. – Mieliśmy co do tego pewne obiekcje, biorąc pod uwagę zeszłe..
Laurent nie pozwolił mu dokończyć.
– Znowu imprezowałaś.
– Owszem, ale nic złego się nie wydarzyło. Chyba zasługuję na nieco rozrywki. Wypiłam trochę alkoholu, a doskonale wiecie, że nie robię tego często, bo ograniczyłam używki. Porozmawiałam z tancerzami, potańczyłam...
– I pozwoliłam dotknąć się synowi konkurencyjnej wytwórni.
Zdębiałam, gdy tylko słowa te padły z ust zdenerwowanego agenta. Boleśnie powolnie przekręciłam głowę w jego stronę i niemal natychmiast otrzymałam dowód w postaci zdjęcia. Znajdowaliśmy się na nim bardzo blisko.
– A on doskonale wiedział, kim jesteś.
– Nie patrzyłam na jego twarz – przyznałam szczerze. – Faktycznie wydaje się znajomy. Czy on przypadkiem nie pojawił się w tej nowej reklamie płatków śniadaniowych?
Scott niechętnie przytaknął.
– Zabawiałaś się z facetem, który reklamował płatki śniadaniowe? Widzę, że twoje wymagania stają się coraz to wyższe.
CZYTASZ
Sweet dreams, darling - ZAKOŃCZONE
AléatoireI CZĘŚĆ DYLOGII „Insomnia" - PRZED CHAOSEM Ich historia miała przebiec w sposób tak typowy, że stanowiliby inspirację do stworzenia kolejnego tandetnego filmu romantycznego. Oboje mieli czerpać korzyści z tego związku, fałszować wszystko to, co cze...