ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

496 57 11
                                    


#dylogiainsomnia

Czas spędzony w Londynie zamierzałam wspominać jako czas spędzony wyjątkowo dobrze. Kiedy mama przebywała w pracy, wraz z jednym z brytyjskich ochroniarzy włóczyłam się po mieście, a po jej powrocie wspólnie zwiedzałyśmy różnorakie miejsca. Uśmiech nie schodził mi z ust. Pogoda nie dopisywała, niebo przybrało wręcz szarawy odcień, lecz nie powstrzymało nas to od błąkania się po ulicach. Każdego wieczoru odbywałyśmy także długie rozmowy, głównie dotyczące tego, co działo się w moim życiu. Ja dzieliłam się z nią tym, co szeptały drzewa o poszczególnych sławnych osobach, ona przedstawiała konflikty, jakie miały miejsce wśród jej znajomych. Czułam się dobrze. Tak dobrze, jak jeszcze nigdy, choć powrót zbliżał się wielkimi krokami. Wraz z nim, nastąpić miał również dzień, o którym z całą pewnością nie chciałam jednak myśleć.

Było to późnym wieczorem, gdy okupowałam już łóżko, przykryta miękką, ciepłą kołdrą w odcieniu czystej bieli. Przez kilka tych dni, które spędziłam na nadrabianiu zaległości w Londynie, w nawet najmniejszym stopniu nie skupiałam się na tym, co działo się w mediach społecznościowych. Dla wielu osób zapewne stanowiłam kolejną celebrytkę, mającą w poważaniu, co dzieje się dookoła niej, ale naprawdę nie przepadałam za przytłoczeniem dużą ilością informacji na temat ludzi. Nie zamierzałam ukrywać, lubiłam dzielić się z bliskimi tym, co szumiało w świecie show-biznesu, lecz nigdy nie powielałam nieprawdziwych lub niepotwierdzonych plotek. Niegdyś czytanie tych wszystkich artykułów i tworzenie teorii na temat tego, co mogło się wydarzyć, wyglądało zupełnie inaczej. Teraz, kiedy moje własne nazwisko pojawiało się na nagłówkach, a w tekstach rozpowszechniano głównie fałszywe rzeczy, nie miałam ochoty spędzać zbyt wiele czasu w Internecie.

Wpierw skupiłam się na wiadomościach. Levi oraz Melody standardowo zasypywali grupowy czat milionem bezsensownych zdjęć oraz przemyśleń, toteż nadrobienie zaległości zajęło trochę czasu. Moja prawa brew mimowolnie uniosła się w zdziwieniu na widok osoby, która również wślizgnęła się ze swoimi kilkoma słowami. Nie pomyślałam o Ezrze od dnia, w którym przybył do mego mieszkania. Spławiłam go wtedy z powodu złego humoru, ale i dlatego, że najzwyczajniej świecie nie miałam ochoty na towarzystwo innych ludzi, również jego.

Ezra: Cześć, dawno się nie odzywałaś. Co u ciebie? Chcesz się spotkać na dniach?

Przygryzłam wnętrze policzka, zastanawiając się, co takiego uczynić. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie traktowałam go dobrze i choć nie raz tłumaczył, iż nie oczekiwał niczego więcej, nieco go znałam. Wywnioskowanie, że żył z głęboko ukrytą nadzieją na związek, nie należało do zadań trudnych.

Czymże różniłam się więc od tych, którzy wykorzystywali mnie?

Maltretowałam przez chwilę dolną wargę, aż w końcu zmusiłam się do udzielenia odpowiedzi.

Ja: Jestem w Londynie. Wracam jutro, więc możemy spotkać się pojutrze, jeśli pasuje ci taki termin.

Przez chwilę czekałam na odpowiedź, choć w głębi ducha przeczuwałam, że uzyskam ją najwcześniej za kilkanaście godzin. Mężczyzna mnie jednak zaskoczył.

Ezra: Jak najbardziej pasuje, Crystal. Wyjdziemy na kawę lub na jedzenie i nadrobimy zaległości. Jesteśmy w kontakcie.

Ciche westchnienie wymsknęło mi się z warg, kiedy tylko przeczytałam te słowa. Stał się dla mnie dobrym kolegą i spędzanie czasu w jego towarzystwie należało do przyjemnych, lecz nie potrafiłam wyobrazić sobie z nim reszty życia. Potrzebowałam kogoś, kto doprowadzałby mnie do szewskiej pasji i jeszcze mocniej kochał. Kogoś, kto zadzwoniłby o trzeciej nad ranem, aby zaprosić na nocną przejażdżkę. Kogoś, kto niespodziewanie zjawiłby się podczas nagłego załamania nerwowego. Kogoś, kto zapierałby mi dech w piersiach. Kogoś, kto mógłby mnie nazywać swoją jedyną, a ja byłabym z tego dumna.

Sweet dreams, darling  - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz