~4~

85 9 0
                                    

[narrator]

Co to znaczy być w rozsypce? Chyba każdy znas wie jak to jest... Zdarzają się momenty kiedy i serce jest w rozsypce. Czasami te dwie rzeczy idą z sobą w parze.

Niestety Peter bardzo dobrze znał te uczucia, były mu aż zbyt bliskie.
Taaakkk rozumiem wiek dojrzewania hormony buzują a mózg pracuje trochę inaczej, pierwsza miłość i wiele nowych rzeczy. Bla... Bla...

×°×°×°×°×

- Mamo patrz to Spider-Man! - krzyknęło małe dziecko na ulicy szarpiąc swoją mamę na rękaw i pokazując palcem na Petera.

Pomachał w locie małemu chłopcu uśmiechając się pod maską. Ten pospiesznie odmachał uradowany.
Coś w tym zdarzeniu sprawiło, że bohater miasta poczuł się lepiej.
Zwyczajnie cieszył go fakt, że są tutaj ludzie, którzy go uwielbiali. Niektórzy mieszkańcy zawdzięczali mu życie. Strój dawał mu pewnego rodzaju odwagę i siłę. Pod im dalej krył się żałosny Peter Parker, ale nikt o tym nie wiedział, czasami nawet on sam o tym zapominał.
Nie mógło by to być prawdziwe życie pajęczaka gdyby coś nie zniszczyło całego szczęścia, które trwało zaledwie kilka sekund.

Coś metalowego dosłownie sunęło na niego z lewej strony, była to tarcza? Spodek? Co to było? Gdy rozpoznał w przedmiocie coś podobnego do latającej deski, szybko odskoczył na bok unikając zderzenia.
Udało mu się z tego wyślizgnąć, ale teraz spodek leciał prosto na matkę z dzieckiem, któremu machał chwilę temu.

- Nie! - krzyknął i wyrzucił sieć jak szybko tylko mógł.

W ostatniej chwili udało mu się złapać przedmiot. Odciągnął go na bok licząc, że spadnie na ziemię i na tym akcja się zakończy.

- Uciekajcie! Już biegiem! - zeskoczył na ziemi tuż obok nich.

- Ty nas uratowałeś... - matka wyglądała jakby miała się przewrócić z szoku jaki przeżyła.

- Mamusiu bo to spider-man. On zawsze ratuje życie innych.

On zawsze ratuje życie innych...

- Staram się mały...

Odskoczył teraz w stronę spodka. Kompletnie nie miał pomysłu co to mogło być. Wziął to do rąk a wtedy żółte diody się zapaliły a ze strony, która na szczęście była nie skierowana w chłopaka, wystrzelił ogień.
W jednej chwili unosił się pchany przez latająca deskę. Intuicja podpowiadała mu, że musi do kogoś należeć. I tego obawiał się najbardziej. Jaki szaleniec lata sobie na takim czymś po mieście? Ledwo udawało mu się trzymać na desce w powietrzu.

- Oj, chłopcze... Myślałem, że jesteś mniejszym idiotą. - zachrypnięty głos dobiegł jego uszu - Trochę się na tobie rozczarowałem.

Peter spojrzał w stronę z której dobiegał głos. Osobnik miał żółto złoty strój i z bólem zauważył, że pomimo kolorów jest podobny do tego od Iron Mana.

- Odklej się od mojego wozu! - nagle oczy jego kombinezonu zaświeciły czerwienią.

- Ty to nazywasz wozem? - za wszelką cenę starał się udawać, że wie co się dzieje.

Szybko pożałował swoich chyba niestosownych żartów. W jego ciało uderzył żółty promień sprawiając, że odleciał w tył.
Chciał wystrzelić pajęczyne by uniknąć upadku, ale zwyczajnie nie mógł się poruszyć. Spadł na pobliskie auto mocno uderzając o nie głową.
Dopiero po upadku mógł się poruszyć.

Spider-Man//Tom Holland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz