Taaakkk to zdecydowanie była długa droga. Ned siedział zajęty swoimi grami. Nawet on już się nie odzywał do Petera. Chociaż stało się tylko dlatego, że w pewnym momencie ten wprost mu powiedział
- Ned nie bierz sobie tego do serca, ale naprawdę nie chce mi się słuchać już o twojej grze o trolach.
Więc zrobił o co go poproszono. By nie skupiać swojej uwagi na bolącej nodze, nasłuchiwał rozmów dochodzących z tyłu autobusu. Nic ciekawego... Typowe problemy młodych ludzi. Jednak w końcu pojawiło się coś co go zaciekawiło, chociaż odrazu zabolało.
- Słyszeliście o Iron Manie?
- Tak...
- Myślałem, że on lepiej walczy, tak szczerze no nie. Z tego co piszą w necie to walczył też z tym żółtym. - ten głos należał do Flasha.
- Jaune? - zapytał jakiś przypadkowy dzieciak.
- No tak.
Peter zaciskał mocno pieści czego nawet nie zauważył.
- Wiecie co? Jak dla mnie to nic się nie zmieniło po jego śmierci. - znowu jego irytujący głos.
- No w zasadzie nic... Chociaż spoko był. Kiedyś uratował moją znajomą. Tak mówiła, ale jest dość fałszywa. - to być może był głos Liz.
- To po co się z nią zadajesz?
- Nie wiem...
- Serio ludzie mając taki kostium jak on, chyba nawet ja bym go pokonał. - wiedział, że jak ten pajac jeszcze raz powie coś takiego... Wolał nie kończyć co z chęcią by mu zrobił.
Poczuł dotyk na swojej zaciśniętej dłoni. To był Ned.
- Ej stary... - spojrzał na niego swoimi prawie zapłakanymi od złości oczami - Wyluzuj. Patrz co robisz.
Wtedy Peter spojrzał na dłonie w których widniały już czerwone delikatnie krwawe kreski, od wbijanych przez niego paznokci w skórę. Ale Peter odpowiedział mu tylko, że ma to gdzieś i dalej nasłuchiwał rozmowy z tyłu.
- Wiecie co, w sumie myślę, że nic to nie zmienia, że nie żyje. - jego oddech przyspieszał gdy to słyszał - Jakby na to spojrzeć z innej strony to może nawet dobrze, że tak się stało.
Złość jaką od kilku minut w sobie krył wykipiała na zewnątrz.
- To dla własnego dobra nie patrz na to z innej strony Flash! - Peter wstał i szybko znalazł się przy siedzeniu Flasha.
Za tym dupkiem siedziała MJ, a Parker ze zdziwieniem zauważył, że jednak siedzi sama, ale w tej chwili nie miało to takiego znaczenia.
- Uhuuuu ludzie patrzcie! Mały Peterek zaraz się popłacze... - udał, że wyciera łzy rękawami swojej błyszczącej złotawej marynarki.
- Poprostu się zamknij! - Peterowi było wstyd bo poczuł, że jedna łza spłynęła po jego policzku. Szybko ją otarł, ale ten debil musiał to zauważyć.
- Nie wierzę!!! Ludzie weź ktoś to nagraj! Penis Beksa! Nie wytrzymam normalnie jak...
- Peter znał Tonego Starka! - MJ co ty wyprawiasz!? Krzyczał od środka.
Uderzyła go fala gorąca i totalnie nie wiedział co należało by powiedzieć.
Flash z taką szybkością odwrócił się do tyłu w stronę MJ, że wydawać by się mogło, że skręci sobie kark. W jednej chwili na twarzach wszystkich w autobusie wymalował się szok i coś w stylu „tiaaa jasne". Wszyscy zaczęli ze sobą nagle rozmawiać szeptem. Te szepty mieszały się ze sobą, a jedyne co można było usłyszeć, to tylko niezrozumiały szmer.
CZYTASZ
Spider-Man//Tom Holland
FanficO tym jak wiele, w byciu superbohaterem, kryje się bólu i cierpienia. Czyli o dobrym Spider-Manie z sąsiedztwa, który awansował, ale za wszelką cenę starał się być „normalnym dzieciakiem". Miłego czytania 🕷️🕸️ ____________ Peter & MJ